10 paź 2012

Michalki


Myślałam, że jesienna deprecha mnie nie dosięgnie jednak się myliłam. Jestem zmęczona, smutna, zła, zmarznięta. Nie wiem które emocje targają mną najmocniej. Uczelnia mnie wykańcza, pogoda dołuje, a natłok myśli przeraża. Pozostaje nierozwiązana kwestia która leży mi na żołądku. Dziś mam poczucie, że jestem do niczego i nic nie umiem. Głupi dzień, ale kto takich nie ma. Tak mi się chciało do tego Koszalina, a po tygodniu mam go już dosyć. Spokojnie jutro nowy dzień. Czas na herbatę z cytryną i Michałki.
Michałki nigdy nie zawodzą

P.S: Cierpliwość mi się kończy. Portierka nazywając moje urodziny 'libacją' wywaliła gości o 23.15 z naciskiem, że i tak była łaskawa bo dała nam piętnaście minut więcej, a że nad nami jest impreza co noc to kurwa nikt nie zauważa. Jeszcze trochę...Moje tłumienie negatywnych emocji w sobie grozi wybuchem i kłótnią taką jaka miała miejsce parę miesięcy temu.

2 komentarze:

Komentarze z adresami do Waszych blogów nie będą publikowane. Wiem jak do Was trafić i nie musicie wklejać linków (chyba że chcecie mnie zirytować).