14 kwi 2014

Nie zabija się czarnego kota - Bonia Wit

Tytuł: Nie zabija się czarnego kota
Autor: Bonia Wit
Wydawnictwo: Novae Res
Rok wydania: 2014
Liczba stron: 305


Bonia Wit to w rzeczywistości Bożena Witkowska – czterdziestodziewięcioletnia kobieta będąca z zawodu położną. Obecnie matka dwójki dzieci, studentka Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu. Wychowała się na Mazurach, którym oddała serce już jako dziecko. Prawdopodobnie z tego właśnie powodu przenosi nas w to miejsce akcją powieści „Nie zabija się czarnego kota”.

Czytając tytuł książki ma się wrażenie, że właśnie sięgnęło się po jeden z mrożących krew w żyłach kryminałów lub też powieść przeznaczoną dla miłośników muzyki metalowej, a nie po opowieść obyczajową o mężczyźnie, który postanowił wybrać się na Mazury w celu uregulowania kwestii spadku po zmarłej babci.

Piotr został przedstawiony jako lekkomyślny, beztroski, lubiący zabawę i kobiety trzydziestokilkuletni mężczyzna. Powieść zaczyna się w momencie, kiedy podczas zbyt szybkiej jazdy samochodem, w niesprzyjających warunkach pogodowych ów człowiek potrąca tytułowego czarnego kota. Jak się później okazuje z zaistniałego zdarzenia wynika szereg nieoczekiwanych, niezbyt pozytywnych dla mężczyzny w tym momencie sytuacji. Oczywiście wersja ta skierowana jest do osób będących przesądnymi. Pozostali odbiorcy pomyślą, iż był to zwykły przypadek. Piotr, będący osobą kompletnie niewierzącą w zabobony, postanowił zbagatelizować sprawę i zająć się jak zawsze swoją osobą, do czasu aż powtarzający się, co noc koszmar stał się obsesją, a w jego życiu pojawił się ktoś, kto obrócił je o sto osiemdziesiąt stopni.
Jeśli chcecie dowiedzieć się, jaki numer wywinęła Piotrowi babcia, jakie nieszczęścia spadły na jego głowę i jak zakończy się ta historia koniecznie musicie przeczytać książkę!

„Nie zabija się czarnego kota” okazało się dla mnie dużym zaskoczeniem. Nie spodziewałam się niczego ciekawego, stąd moje zdziwienie. Książka została napisana prostym językiem, który powinien trafić do wszystkich bez względu na płeć czy wiek, choć bardziej poleciłabym ją żeńskiej części czytelników. „Ciepła, optymistyczna opowieść, którą czyta się z uśmiechem i wzruszeniem” – takie właśnie słowa można znaleźć na okładce. Mogę podpisać się pod nimi obiema rękoma. Szczerze powiedziawszy, zaliczam książkę do literatury lekkiej, będącej miłym oderwaniem od tych, które są bardziej „wymagające”. Historia banalna, ale godna uwagi. Rozdziały czyta się szybko Mi wystarczył niespełna jeden wieczór by „połknąć” całość, co oznacza, że zaciekawiła mnie ta historia. Jeśli miałabym się do czegoś przyczepić to tylko do tego, że czytając książkę miałam wrażenie, iż mam do czynienia z niezbyt doświadczonym pisarzem. Z tego, co mi wiadomo to pierwsza książka autorki, więc można jej wybaczyć ten brak wprawy. Summa Summarum moja ocena jest pozytywna, więc gorąco polecam zapoznanie się z tą pozycją.

Książkę recenzowałam dla bloga Książki Moja Miłość,  dzięki uprzejmości Pani Agaty Wiśniewskiej i wydawnictwu Novae Res






PODPIS
Photobucket Photobucket Photobucket

11 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. nie taka długa :) Hamowałam się żeby zmieściło się na jednej stronie A4 :)

      Usuń
  2. Przez sam tytuł warto przeczytać :)

    OdpowiedzUsuń
  3. weź wyjdź stąd i nie wracaj. To nie notka, a recenzja, której nawet nie przeczytałaś.
    Moja rada na przyszłość: nie łaź po blogach z celem żebrania

    OdpowiedzUsuń
  4. Wygląda na to, że musze przeczytać :) A tobie polecam "Noc rudego kota" Super kryminał :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Chętnie sięgnę po książkę, bo wydaje się być lekka i przyjemna w odbiorze :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. hehe Aniu, poniosło mnie bo nienawidzę takiego czegoś ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Chyba muszę odwiedzić księgarnie! pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. Planuję zakup tej książki, tym bardziej mi miło, że ją polecasz :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ciekawa recenzja:)sam tytuł ciekawi "na wejściu"

    OdpowiedzUsuń

Komentarze z adresami do Waszych blogów nie będą publikowane. Wiem jak do Was trafić i nie musicie wklejać linków (chyba że chcecie mnie zirytować).