2 paź 2018

Mąż na niby - Nina Majewska-Brown


Tytuł: Mąż na niby
Autor: Nina Majewska-Brown
Wydawnictwo: Pascal
Gatunek: obyczajowa
Liczba stron: 336
Premiera: 19.09.2018 r.




Czasami jesteśmy tak bardzo zaślepieni miłością, że nie dostrzegamy tego, co dzieje się za naszymi plecami. Właśnie tak było w sytuacji Zofii. Przez przypadek dowiedziała się, że jej mąż zdradza ją z młodszą kobietą i nie był to jednorazowy wyskok, a romans, który ciągnął się przez dwa lata. Czarę goryczy przelewa fakt, że spodziewa się on dziecka. Czy jest jeszcze ratunek dla tego małżeństwa? Czy bohaterka postanowi ułożyć swoje życie na nowo?

Dawno nie miałam tak mieszanych uczuć w stosunku do książki. Lubię twórczość Niny Majewskiej-Brown, ale tym razem nie jestem w stu procentach usatysfakcjonowana. Z jednej strony ciekawiły mnie losy głównej bohaterki, która czasami wywoływała uśmiech na mojej twarzy, zwłaszcza gdy dawała celne riposty w rozmowach z matką, która jest upierdliwa, irytująca i samolubna. Z drugiej strony natomiast momentami nudziłam się sakramencko i myślałam o tym, że właściwie kompletnie nic się nie dzieje.

Nie wiem, czy byłabym w stanie zaprzyjaźnić się z Zosią, jeśli istniałaby w realnym świecie. W pewnej chwili zaczęło irytować mnie to, że otaczali ją sami niemili ludzie: matka wariatka, teściowa zołza, wredne koleżanki z pracy, nawet matka koleżanki jej córki okazała się zołzą. Już pomijam męża palanta i jego kochankę, ale gdy ktoś się na nią źle spojrzał w restauracji, to było już dla mnie za wiele. Tak jakby była ona skrzywdzoną przez cały świat sierotką. Na szczęście z czasem książka staje się ciekawsza i czyta się ją lepiej niż na początku. Niestety zakończenie mnie zawiodło, gdyż tak naprawdę losy Zofii nie do końca zostały rozwiązane. Wygląda na to, że albo będzie kolejna część, albo coś tu nie wyszło.

Najbardziej podoba mi się postać Pawła – prawie byłego męża bohaterki. Nie dlatego, że na pozytywną ocenę zasłużył poprzez swoją postawę, ale jego zachowanie jest tak niedorzeczne, że zakrawa na komedię. Mała wojna, jaką toczy między sobą małżeństwo, jest prawdziwym cyrkiem na kółkach, bo jak na przykład nazwać to, że mąż po wyprowadzce do kochanki przynosi pranie kobiecie, którą zostawił, albo uważa, iż ma prawo wyjadać jedzenie, bo kupił lodówkę, której zresztą jego żona wcale nie chciała.

Podoba mi się sposób, w jaki autorka ukazała emocje, które zawładnęły bohaterką. W jednej chwili poczuła się ona zdradzona, załamana, samotna, smutna i bezsilna, a w drugiej szybko się podniosła, z godnością, pokazując, że ma dla kogo żyć, ponieważ swoją dwunastoletnią córkę kocha nad życie, a Paweł nie jest jej do niczego potrzebny. Wyprowadzka męża dała jej szansę na zmiany, których do tej pory nie miała okazji wprowadzić w życie.

„Mąż na niby”, to książka o trudach rozstania, o tym, jak świat może momentalnie się nam zawalić, o życiu, które czasami daje nam w kość, o problemach, które mogą dotknąć każdego. Polecam jako lekko napisany umilacz jesiennych, długich wieczorów.  


Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję: 

http://pascal.pl/

6 komentarzy:

  1. Dopisałam tytuł do swojej niekończącej się listy. Chętnie przeczytam. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ta książka niespodziewanie znalazła się w mojej biblioteczce. Teraz muszę znaleźć czas na jej przeczytanie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Otrzymałam tą książkę jako niespodzianka od wydawcy, więc wkrótce, również będę ją czytać. 😊

    OdpowiedzUsuń
  4. nie słyszałam o tej książce, ale chętnie się z nią zapoznam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. jakoś nie moja broszka książkowa;p

    OdpowiedzUsuń

Komentarze z adresami do Waszych blogów nie będą publikowane. Wiem jak do Was trafić i nie musicie wklejać linków (chyba że chcecie mnie zirytować).