Tytuł: otulone ciemnością
Autor: Hanna Greń
Wydawnictwo: Replika
Gatunek: kryminał
Liczba stron: 432
Premiera: 30.05.2016
Tom: III (Wiślański cykl)
„Otulone ciemnością” to już trzeci tom „Wiślańskiego Cyklu”, ale nie martwcie się, nie trzeba czytać ich w kolejności, by odnaleźć się w każdym z nich. Ja sama zaczęłam przygodę z serią od drugiego tomu. W trzeciej części prócz bohaterów, których miałam okazję poznać w „Cynamonowych dziewczynach” pojawiają się nowe postacie. Przede wszystkim główną rolę odgrywa tu nieposkromiona, pyskata, apodyktyczna policjantka – Benita Herrera, której nie sposób nie lubić. Bardzo cenię postacie kreowane na silne kobiety. Mamy również do czynienia z uczciwie żyjącym gangsterem, o miłym usposobieniu. Tych dwoje bohaterów porządnie namieszało w fabule. Ponowne spotkanie z Petrą i Konradem natomiast było miłym powrotem do starych przyjaciół. Bez tego, idealnego według mnie małżeństwa, książka nie miałaby w sobie tyle uroku.
Tak jak w poprzednich częściach mamy do czynienia z seryjnym mordercą. Tym razem człowiek mordujący młode kobiety, okrywa je całunem, zabiera pamiątkę, w ręce wsadza zapaloną świecę, a pod ramiączko stanika dwa rysunki. Ze względu na pozorowanie ciał w ten sposób, przestępca zyskuje przydomek Całunnik. Komisarz Herrera po raz pierwszy w życiu staje przed zadaniem wytropienia seryjnego zabójcy. Ze zdziwieniem stwierdza, że wszystkie ślady prowadzą ją do Aleksandra Podżorskiego, znanego w cieszyńskich i wiślańskich kręgach jako byłego gangstera. Niespodziewanie między bohaterami pojawia się chemia. Czy mężczyzna jest niewinny czy może zauroczoną policjantkę zaślepiło uczucie do niego?
To co spodobało mi się najbardziej, to chyba poczucie humoru. Docinki przyjaciół i znajomych z policji są miłym przerywnikiem od głównego wątku, którym są morderstwa. Lektura książki wywołała we mnie różne uczucia. Czasami zdarzyło mi się uśmiechnąć, czasami zdziwić, a raz nawet wzruszyć. Wątki poboczne nie przeszkadzają zupełnie, ponieważ nie są zapychaczami, a jedynie ciekawym dopełnieniem całości. Seria skojarzyła mi się z twórczością Camilli Lackberg. Skandynawska autorka również łączy ze sobą elementy dreszczowca z życiem osobistym bohaterów. Na plus jest również wyczuwalne przez cały czas powoli stopniowane napięcie. Mordercy nie dostajemy „podanego na tacy”. Musimy nieco pogłówkować, by trafić na jakiś trop, a i ten może nas skutecznie zmylić. Bardzo łatwo przenieść się oczami wyobraźni do świata wiślańskich i cieszyńskich policjantów, kończąc z nimi kolejną przygodę ciężko wrócić do rzeczywistości.
Na koniec muszę zwrócić jeszcze uwagę, że w faule strasznie dużo tłucze się naczyń, pije kawy i zwraca uwagę na kobaltowe oczy. Nie jest to z mojej strony przytyk. Śmiałam się „pod wąsem” przy każdej stłuczonej filiżance i rozlanej czarnej cieczy.
Coraz częściej przekonuję się do rodzimej literatury. Dzieła tworzone przez Hannę Greń przypadły mi do gustu, dlatego też chętnie sięgnę nie tylko po ominięty przeze mnie pierwszy tom cyklu, ale i po kolejne dzieła, jeśli oczywiście autorka je stworzy. Serdecznie polecam Wam „Wiślański Cykl” zwłaszcza jeśli lubicie połączenie kryminału z literaturą obyczajową.
Tak jak w poprzednich częściach mamy do czynienia z seryjnym mordercą. Tym razem człowiek mordujący młode kobiety, okrywa je całunem, zabiera pamiątkę, w ręce wsadza zapaloną świecę, a pod ramiączko stanika dwa rysunki. Ze względu na pozorowanie ciał w ten sposób, przestępca zyskuje przydomek Całunnik. Komisarz Herrera po raz pierwszy w życiu staje przed zadaniem wytropienia seryjnego zabójcy. Ze zdziwieniem stwierdza, że wszystkie ślady prowadzą ją do Aleksandra Podżorskiego, znanego w cieszyńskich i wiślańskich kręgach jako byłego gangstera. Niespodziewanie między bohaterami pojawia się chemia. Czy mężczyzna jest niewinny czy może zauroczoną policjantkę zaślepiło uczucie do niego?
To co spodobało mi się najbardziej, to chyba poczucie humoru. Docinki przyjaciół i znajomych z policji są miłym przerywnikiem od głównego wątku, którym są morderstwa. Lektura książki wywołała we mnie różne uczucia. Czasami zdarzyło mi się uśmiechnąć, czasami zdziwić, a raz nawet wzruszyć. Wątki poboczne nie przeszkadzają zupełnie, ponieważ nie są zapychaczami, a jedynie ciekawym dopełnieniem całości. Seria skojarzyła mi się z twórczością Camilli Lackberg. Skandynawska autorka również łączy ze sobą elementy dreszczowca z życiem osobistym bohaterów. Na plus jest również wyczuwalne przez cały czas powoli stopniowane napięcie. Mordercy nie dostajemy „podanego na tacy”. Musimy nieco pogłówkować, by trafić na jakiś trop, a i ten może nas skutecznie zmylić. Bardzo łatwo przenieść się oczami wyobraźni do świata wiślańskich i cieszyńskich policjantów, kończąc z nimi kolejną przygodę ciężko wrócić do rzeczywistości.
Na koniec muszę zwrócić jeszcze uwagę, że w faule strasznie dużo tłucze się naczyń, pije kawy i zwraca uwagę na kobaltowe oczy. Nie jest to z mojej strony przytyk. Śmiałam się „pod wąsem” przy każdej stłuczonej filiżance i rozlanej czarnej cieczy.
Coraz częściej przekonuję się do rodzimej literatury. Dzieła tworzone przez Hannę Greń przypadły mi do gustu, dlatego też chętnie sięgnę nie tylko po ominięty przeze mnie pierwszy tom cyklu, ale i po kolejne dzieła, jeśli oczywiście autorka je stworzy. Serdecznie polecam Wam „Wiślański Cykl” zwłaszcza jeśli lubicie połączenie kryminału z literaturą obyczajową.
Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Replika
Dobrze, że nie trzeba czytać od początku. Jednak ja takie serie wolę zgłębiać od pierwszego tomu.
OdpowiedzUsuńCałkiem niedawno przeczytałam drugi tom tej serii. Fajna lektura, ale nie zadowoliła mnie w 100%, po prostu nie mój styl. Jednak absolutnie nie twierdzę, że to zła książka - wręcz przeciwnie jak na rodzimą "produkcję" to wyszło wręcz fantastycznie.
OdpowiedzUsuńOgólnie jest tak, że lubię książki tego wydawnictwa. Rzadko kiedy się na nich zawodzę. Myślę, że jak najbardziej się na nią skuszę. To coś, co miło umili mi czas :]
OdpowiedzUsuńTakiej samej okładki książki nie miała jakaś inna polska książka? Bo coś mi się kojarzy. Tak! Sprawdziłam. "Wyklęci" Olgi Haber :)
OdpowiedzUsuńdwie różne książki z taką samą okładką? trochę to niefajne...i mylące
UsuńFabuła wzbudza zainteresowanie i chętnie zajrzałabym do tego cyklu :)
OdpowiedzUsuńPierwsze słyszę, ale brzmi nieźle, więc może kiedyś się skuszę. ;) Kiedy już wrócę do Polski, w każdym razie.
OdpowiedzUsuńNie jestem przekonana, ale być może kiedyś trafi w moje ręce :)
OdpowiedzUsuńOkładka mnie zaintrygowałam, do tego Twoja opinia i mam ochotę przeczytać książki z tego cyklu :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
jak humor jest i klimacik to fajnie;D
OdpowiedzUsuńHistoria z dreszczykiem :) Monice na pewno przypadłaby do gustu i fajnie, że nie trzeba zaczynać od samego początku :P
OdpowiedzUsuńJeśli już bym miała sięgnąć to wolałabym zacząć od pierwszej części ;)
OdpowiedzUsuń