Tytuł: Obudź się Kopciuszku
Autor: Natalia Sońska
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Gatunek: literatura obyczajowa
Liczba stron: 320
Premiera: 9.11.2016
Choć na co dzień jestem miłośniczką kryminałów i thrillerów lubię również od czasu do czasu zapoznać się z typowo kobiecą literaturą. Zachęcona coraz zimniejszym klimatem za oknem oraz nieuchronnie zbliżającym się Bożym Narodzeniem, postanowiłam zabrać się za lekturę książki zalegającej na mojej półce już od dobrych kilku miesięcy.
Jestem okładkową sroką, przyznaje się bez bicia! Jak widzę płatki śniegu, rękawiczki, serduszko – przepadam, jak przystało na osobę uzależnioną od fotografii i Instgrama. Czytając blurb o górach, miłości, sylwestrze – przepadam podwójnie. Szkoda tylko, że musiałam się wybrudzić gwałtowniej niż tytułowy Kopciuszek.
Specjalnie dla tej książki zwolniłam miejsce w mym „napiętym, czytelniczym grafiku”, a już od pierwszych stron chciało mi się wymiotować tęczą. Ta pozycja jest stanowczo przesłodzona. Wszystko jest sztampowe, przerysowane, nudne. Główni bohaterowie są schematyczni, przewidywalni i w doskonały sposób wpisują się w grono znienawidzonego przeze mnie typu postaci. Ona: zakompleksiona szara myszka, niezwykle inteligentna, skrzywdzona przez los, samotna, piękna, bojaźliwa sarenka, na której widok każdy pada do stóp i chce całować ją po kolanach. On: rycerski, męski, zbudowany jak na twardziela przystało, ratownik GOPR, służący informacją, pomocą, ramieniem, kieliszkiem, zapleczem knajpy oraz wszystkim, czego biedna łania potrzebuje w danym momencie. On nie ma niebieskich oczu, ona ma przepiękne, czarujące, cudowne, grantowe oczy, o czym autorka nie omieszkała przypominać co jakiś czas.
Po przeczytaniu kilkudziesięciu stron można zgadnąć zakończenie (o ile ktoś tego nie zrobił szybciej). Nie może zabraknąć również tony lukru w postaci przyjaciela geja, no bo która sarenka nie ma takowego na zapleczu. A jak już się ma owego homoseksualnego kumpla, to nie można się do niego odnosić „Przemysław”, „Przemek” tylko „Przemuś” i trzeba go nieustannie przytulać, głaskać po ramieniu i przekonywać, że jest on najlepszą istotą chodzącą po ziemi. Dla wyjaśnienia, po pierwsze, nie jestem homofonem, a po drugie mój mąż ma tak na imię i nawet ja przy ludziach nie zmiękczam jego imienia jak Alicja.
Oczywiście nie mogło zabraknąć ucieczek, niedomówień, braku wyjaśnień oraz następujących później rozterek, niezrozumienia, bólu, tęsknoty, obwiniania się. Ech… Ta ksiąska skutecznie obrzydziła mi literaturę kobiecą. Za każdym razem, kiedy myślałam, że już gorzej być nie może, autorka dorzucała kolejną tragedię i chyba ją przy tym trochę poniosło. Przelała ona do tej książki tyle dramatu, że Nicholas Sparks może się schować ze swoimi powieściami. Miałam wielką ochotę na „Zakocha się, Julio”, ale coś czuję, że może być ona podobna do „Obudź się Kopciuszku”, więc ją sobie odpuszczę.
Jestem okładkową sroką, przyznaje się bez bicia! Jak widzę płatki śniegu, rękawiczki, serduszko – przepadam, jak przystało na osobę uzależnioną od fotografii i Instgrama. Czytając blurb o górach, miłości, sylwestrze – przepadam podwójnie. Szkoda tylko, że musiałam się wybrudzić gwałtowniej niż tytułowy Kopciuszek.
Specjalnie dla tej książki zwolniłam miejsce w mym „napiętym, czytelniczym grafiku”, a już od pierwszych stron chciało mi się wymiotować tęczą. Ta pozycja jest stanowczo przesłodzona. Wszystko jest sztampowe, przerysowane, nudne. Główni bohaterowie są schematyczni, przewidywalni i w doskonały sposób wpisują się w grono znienawidzonego przeze mnie typu postaci. Ona: zakompleksiona szara myszka, niezwykle inteligentna, skrzywdzona przez los, samotna, piękna, bojaźliwa sarenka, na której widok każdy pada do stóp i chce całować ją po kolanach. On: rycerski, męski, zbudowany jak na twardziela przystało, ratownik GOPR, służący informacją, pomocą, ramieniem, kieliszkiem, zapleczem knajpy oraz wszystkim, czego biedna łania potrzebuje w danym momencie. On nie ma niebieskich oczu, ona ma przepiękne, czarujące, cudowne, grantowe oczy, o czym autorka nie omieszkała przypominać co jakiś czas.
Po przeczytaniu kilkudziesięciu stron można zgadnąć zakończenie (o ile ktoś tego nie zrobił szybciej). Nie może zabraknąć również tony lukru w postaci przyjaciela geja, no bo która sarenka nie ma takowego na zapleczu. A jak już się ma owego homoseksualnego kumpla, to nie można się do niego odnosić „Przemysław”, „Przemek” tylko „Przemuś” i trzeba go nieustannie przytulać, głaskać po ramieniu i przekonywać, że jest on najlepszą istotą chodzącą po ziemi. Dla wyjaśnienia, po pierwsze, nie jestem homofonem, a po drugie mój mąż ma tak na imię i nawet ja przy ludziach nie zmiękczam jego imienia jak Alicja.
Oczywiście nie mogło zabraknąć ucieczek, niedomówień, braku wyjaśnień oraz następujących później rozterek, niezrozumienia, bólu, tęsknoty, obwiniania się. Ech… Ta ksiąska skutecznie obrzydziła mi literaturę kobiecą. Za każdym razem, kiedy myślałam, że już gorzej być nie może, autorka dorzucała kolejną tragedię i chyba ją przy tym trochę poniosło. Przelała ona do tej książki tyle dramatu, że Nicholas Sparks może się schować ze swoimi powieściami. Miałam wielką ochotę na „Zakocha się, Julio”, ale coś czuję, że może być ona podobna do „Obudź się Kopciuszku”, więc ją sobie odpuszczę.
Każda sarenka ma takiego przyjaciela to prawda :) schemat jak widać goni schemat. Rozbawił mnie Twój instastory^^ no cóż mam w planach książkę autorki, też świąteczną i zobaczymy czy będzie podobnie ^^
OdpowiedzUsuńJa czytałam tę książkę i naprawdę miło ją wspominam.Szkoda,że Ty się rozczarowałaś.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Jakiś czas temu zastanawiałam się nad tą książką. Szkoda, że jest przesłodzona i nudna. W takim razie nie będę teraz o niej myśleć. ;)
OdpowiedzUsuńczyli książka nie dla mnie, wyrosłam z takich nudnych romansów :)
OdpowiedzUsuńI dlatego ja nie tykam książek ze świątecznymi okładkami😆
OdpowiedzUsuńTez raczej nie czytam tego typu książek, chociaż zgadzam się w 100% - okładka przyciąga i najchętniej kupiłabym je tylko ze względu na okładki (wszystkie świąteczne, wszystkie!) :D
OdpowiedzUsuńAle szczerze - właśnie dlatego ich nie kupiłam, że obawiałam się tego o czym napisałaś w recenzji, że będą schematyczne i do bólu słodkie, a tego nie znoszę, nienawidzę, nie cierpię. Cieszę się, że nie uwzględniłam jej w liście do świętego mikołaja, choć gdy tylko zobaczyłam ten post pomyślałam - może i ją powinnam dopisać (tak, efekt okładki) :D Potem go przeczytałam i już wiem, że zrobiłam dobrze ;d
Pozdrawiam serdecznie, cass
Na razie nie mam w planach.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie ♥♥
Nie oceniam po okładkach
Nie czytałam jeszcze żadnej książki tej Autorki, ale teraz to...hmmm....
OdpowiedzUsuńNiektórym (i mi czasami) nie przeszkadza, jak coś jest przerysowane i nudne, a nawet przekoloryzowane, jednak nie dziwie Ci się, że chciałaś "rzygać tęczą"... Mam mieszane uczucia co do tej książki, bo teraz z jednej strony się jej obawiam, a z drugiej nadal coś mnie do niej ciągnie.
OdpowiedzUsuńCóż, miałam chęć sięgnąć po tę książkę. Okładka przyciąga wzrok. Teraz się jeszcze zastanowię :)
OdpowiedzUsuńNo, trudno. Tyle tych świątecznych lektur babskich, że i taka się musiała wśród nich znaleźć. Ja w tym roku spróbuję z nowości "Wieczór taki jak ten". Sporo ludzi poleca, to liczę na przyjemny wieczór :).
OdpowiedzUsuńmyślę, że to dobra opcja na prezent. Święta coraz bliżej:)
OdpowiedzUsuńTaa, chyba żeby uśpić kogoś. Widzę, że nie przeczytałeś ani linijki recenzji.
UsuńJak tytuł mi mówi o budzącym się Kopciuszku, to podskórnie wyczuwam wymiotowanie tęczą😂 Główna bohaterka-sarenka, mnie to wystarczy, mówię pas 😂
OdpowiedzUsuńTeż nie lubię "kobiecej" literatury i staram się trzymać od niej jak najdalej :)
OdpowiedzUsuńCiężko obecnie trafic na dobrą, polską książkę z gatunku lit.kobiecej... nudna przewidywalnosc to ich najczęstsza wada
OdpowiedzUsuńTakie trochę dla nastolatek ;D
OdpowiedzUsuńBajkowa jest okładka tej książki ;)
OdpowiedzUsuńJakiś czas temu miałam ochotę na tę książkę, teraz raczej mi już przeszło i wolę sięgnąć po inne tytuły ;)
OdpowiedzUsuńDo tej pory natykałam się na same pochwały dotyczące tej lektury, a mimo wszystko nie do końca mnie do niej ciągnęło. Twoja recenzja uświadomiła mi, że chyba moja intuicja chyba zadziałała. :)
OdpowiedzUsuńO nie , nie :) Myślę, że miałabym podczas lektury odczucia podobne do Twoich, więc odpuszczę :)
OdpowiedzUsuńNie jestem sarenką, ale mam przyjaciela geja i nigdy go nie pocieszałam i nue zdrabniałam jego imienia :D coż, po twojej recenzji upewniłam się, że jest to szmatłaqiec nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńChwilowo mam dużo książek do przeczytania,może innym razem ;)
OdpowiedzUsuńnie moje klimaty:)
OdpowiedzUsuńMnie również kuszą te świąteczne klimaty ale boję się rozczarowania. Podobnie jak w Twoim przypadku...
OdpowiedzUsuń