Tytuł: Cukiernia w płatkach wiśni
Autor: Kuang Feng
Wydawnictwo: Mando
Gatunek: literatura piękna
Liczba stron: 350
Premiera: 7.05.2025 r.
Patrząc na okładkę książki „Cukiernia w płatkach wiśni”, miałam wrażenie, że sięgam po historię pachnącą wanilią, owocami oraz świeżo wypieczonym ciastem. Oczekiwałam czegoś, co rozgrzeje mnie od środka. Książki, która przeniesie mnie w świat pełen emocji wrażliwości. Po części właśnie tak było. Mam wrażenie, że literatura azjatycka, a przynajmniej ta, po którą miałam okazję do tej pory sięgnąć, przepełniona jest melancholią, wrażliwością, opisami codzienności oraz tradycji, na którą Azjaci zwracają szczególną uwagę. Niestety ta podróż nie była dla mnie aż tak satysfakcjonująca, jak się spodziewałam.
Autorka skupia się na działalności małej cukierni, do której trafia An-Chun, po tym jak wrócił z Japonii do Tajwanu, gdzie szukał swego miejsca na ziemi, lecz niestety go nie znalazł. Po zderzeniu się z rozczarowaniem i zawodem miłosnym nie może się zabrać za szukanie pracy. Matka załatwia więc tę sprawę za niego. Ma zacząć pomagać swojemu stryjecznemu dziadkowi w prowadzeniu cukierni. Nie jest to łatwe zadanie. Nie ma czasu na odpoczynek, trzeba szybko się uczyć i nie zadawać pytań. Wypieki mają być idealne i smaczniejsze od konkurencyjnych produktów.
Mimo tego, że tempo pracy bohaterów jest szybkie, to tempo akcji wręcz przeciwnie. Dla niektórych może być to atutem, ja jednak wolę, gdy w powieści dzieje się więcej. Jeśli miałabym do czegoś porównać tę fabułę, to porównałabym ją z medytacją. Dni są takie same, nic się w cukierni przez lata nie zmienia. Pracownicy przychodzą i pracują od siódmej trzydzieści do osiemnastej, niewiele mając czasu na życie. Mimo że robią, co mogą, to ciężko się wybić na tle pozostałych cukierni, choć ich firma działa w tym miejscu najdłużej. Nikogo nie obchodzi, że lokal ma sześćdziesiąt lat, klienci chcą po prostu zjeść coś lepszego, niż u innych. Czy An-Chun wprowadzi tam powiew świeżości?
Książkę czyta się zaskakująco szybko, rozdziały są krótkie, a tekstu niewiele, więc jest to taka lektura na jedno, góra dwa popołudnia. Według mnie jest tu trochę za mało głębi, emocji, a za dużo powierzchowności, pięknych zdań, które, mimo że brzmią, jak balsam dla duszy, to według mnie niczego nie wnoszą.
Czy to zła książka? Nie. Po prostu nie zapadnie w mej pamięci na długo. Jeśli ktoś potrzebuje lekkiej lektury, ciepłego klimatu i lubi azjatycki styl, to z całą pewnością się w tej powieści odnajdzie.
Post powstał przy współpracy z:
Jeszcze zastanowię się nad lekturą tej powieści. Jednak, z pewnością nie będzie to mój priorytet czytelniczy.
OdpowiedzUsuńDla fanów azjatyckich klimatów to na pewno ciekawa propozycja.
OdpowiedzUsuńLubię czytać książki, przy których nie zasypiam 😃
OdpowiedzUsuńKsiążka ma uroczą okładkę, od razu rzuciła mi się w oczy w księgarniach, ale na razie nie planuję lektury.
OdpowiedzUsuńOh, oh - już sama okładka i słodki tytuł zachęcają do przeczytania :D
OdpowiedzUsuńZrobiłam sobie przerwę od tego typu książek. Poczekam aż przejdzie na mnie moda :)
OdpowiedzUsuńMuszę przeczytać i wyrobić sobie własne zdanie o niej. Szkoda że trochę Cię rozczarowała. Ja znów czytam książkę Kafka nad morzem Haruki Murakamiego i jestem w siódmym niebie. To cudowna powieść!!! Kocham tego gościa za styl i narrację. Po prostu pochłania mnie w całości. To po prostu Geniusz ♥️♥️♥️
OdpowiedzUsuńNie lubię, gdy książki zawodzą moje oczekiwania. Miałam tak z kilkoma powieściami. Nie wiem czy czytałaś książkę Wyspa bijących serc. Ona też mnie urzekła i polecam z całego serca.