Tytuł: Listy niezapomniane
Autor: Shaun Usher
Wydawnictwo: SQN
Gatunek: Zbiór listów/korespondencja
Liczba stron: 416
Premiera: 6.05.2015 r.
10+/10
Coś niesamowitego. Książka jest dla mnie wprost arcydziełem, a już na pewno najlepszą przeczytaną w tym roku pozycją. Nie mogę uwierzyć, że czytałam listy, które faktycznie zostały napisane. Zbiór zawiera oryginalne zdjęcia pism i wyjaśnienie sytuacji. Już w pierwszym tekście możemy poznać przepis na babeczki, który w 1960 r. królowa Elżbieta II wysłała prezydentowi USA – Dawightowi Eisenhowerowi (chyba jutro wypróbuję tę królewską receptę!). Znajduje się tu również list Kuby Rozpruwacza, w którym wysyła kawałek nerki swojej ofiary, Karola Dickensa zdumionego i przerażonego publiczną egzekucją małżeństwa, które zamordowało bogatego kochanka kobiety, czternastoletniego Fidela Castro do prezydenta Roosevelta z prośbą o przesłanie dziesięciu dolarów oraz wiele, wiele innych ciekawych korespondencji!
Wciągnęłam się w lekturę nie na żarty. Raz byłam chłopcem z talentem rysunkowym, raz mordercą, jeszcze innym razem kobietą piszącą swoje pożegnanie. Wielokrotnie przeglądałam internet by bliżej poznać opisywane osobistości i sytuacje. Przyznam szczerze, że warto pogłębić wiedzę o te sto dwadzieścia pięć listów. Najbardziej poruszyła mnie sprawa „Człowieka Słonia”, który przez ludzi wytykany palcami nie mógł zaznać spokoju oraz Virgini Woolf - kobiety która zamiast walki z depresją wybrała śmierć. Były też takie fragmenty, które wywołały uśmiech na mojej twarzy. jak na przykład aplikacja Eudory Welty do pracy w „The New Yorkerze” czy pełen interpunkcji tekst Louisa Armstronga.
Przygotowanie polskiej edycji było prawdziwym wyzwaniem. Tłumacz zachował błędy stylistyczne, interpunkcyjne i ortograficzne, co było zamierzonym celem. Styl każdego człowieka jest inny, czasem nieco chaotyczny. Podziwiam pana Jakuba Małeckiego, że umiał nad tym wszystkim zapanować. No i oczywiście szacunek należy się Shaunowi Usherowi za zbiór przyczyniający się do wzbogacenia wiedzy o nowe rzeczy, które zaliczyć możemy do historii ludzkości. Niektóre teksty mają kilka wieków! Najstarszy z nich sięga 856 roku i wyraża skruchę za zachowanie po pijaku (dobrze, że nie było wtedy telefonów, dopiero chłopina by nawygadywał). Najnowszy zaś jest z 2011 roku. Napisała go Wisława Szymborska. Brzmiał on: „Dla Pana Micha. Holendrzy to mądra nacja, bo wiedzą, co trzeba zrobić, kiedy znika naturalna edrychacja!”. Był to jej ostatni list. Niektóre tekstu były bardziej ciekawe, niektóre mniej, niektóre były krótsze, a niektóre dłuższe. Każde natomiast intrygowały na swój sposób, śmieszyły, wzruszały, złościły, ale najbardziej ze wszystkich emocji wywoływały ciekawość. To niesamowite, że nie były to tylko pisma na papierze, były przykłady umieszczone na kawałku kory, kokosie czy glinianej tabliczce. Kończąc czytać chciałam krzyknąć: „Chcę jeszcze!” Książkę czyta się szybko… no chyba, że tak jak ja zagłębia się w każdą historię osobno i poszukuje więcej informacji na jej temat. Polecam takie wnikliwe czytanie. Jakbym miała wnuki to posądziłabym je teraz na swoich kolanach i miała im do opowiadania wiele ciekawostek z „Listów niezapomnianych”
To przykre, że w dobie XXI wieku, zanika tradycja pisania listów. Technika ta została stopniowo wyparta przez nieustannie rozwijającą się technologię. Będąc dzieckiem bardzo czekałam na wiadomości przesyłane drogą pocztową przez moich korespondencyjnych przyjaciół. Teraz taką komunikację wyparły portale społecznościowe, e-maile, komunikatory. Jeszcze parę lat temu, przed świętami moja skrzynka była pełna kartek bożonarodzeniowych czy wielkanocnych. Z biegiem lat robiło się ich coraz mniej. Dziś owe kartki widuję tylko na półce u babci, która nieobeznana z dzisiejszym technologicznym światem w dalszym ciągu podtrzymuje tradycje. A ja? Kasuję wiadomości odbiorcze w swym telefonie by zrobić miejsce kolejnym wierszykom z internetu o świętym Mikołaju i zajączku wielkanocnym. Jest to po części spowodowane lenistwem, a po części wygodą. przecież o wiele łatwiej wystukać kilka słów w esemesie, niż fatygować się na pocztę i do tego wydawać pieniądze. Szczerze powiedziawszy lubię pisać, a jeszcze bardziej dostawać listy. Niestety sama do siebie ich wysyłać nie będę. Przez jakiś czas utrzymywałam kontakt korespondencyjny z paroma osobami, ale wszystko to umarło.
Listy mają w sobie coś niesamowitego. Nie potrafię obrać tego w słowa. Mam na myśli swoistego rodzaju ducha. Można do nich powrócić. Działają jak wehikuł czasu. Dziś przeglądam listy które otrzymałam od swojego świętej pamięci przyjaciela. Patrzę na jego pismo i uśmiecham się do wspomnień. Listy te mają dziesięć lat. Przypominam sobie jaki wtedy był i jaka ja wtedy byłam. Wszystko się zmienia, jego nie ma już wśród nas, ale pozostaje mi ta mała cząstka jego. Patrzę na kartki papieru i wiem, że tych parę słów napisał jego ręka. Poznam to pismo wszędzie.
Wyzwania:
Przeczytam tyle ile mam wzrostu (łącznie 98 cm i 5 mm na 161cm)
Za egzemplarz recenzencki serdecznie dziękuję Wydawnictwu SQN
Nie wiedziałam że ta książka może być aż tak rewelacyjna. Zaskoczyłaś mnie, a swoją entuzjastyczną recenzją zachęciłaś mnie do sięgnięcia po ten tytuł. Mam nadzieję że i mi się spodoba :).
OdpowiedzUsuńJa też nie spodziewałam się, że ta książka może być aż tak dobra. Na pewno będę jej szukać :)
UsuńCzekałam na tą recenzję! Lubię czytać takie książki. A tym co o niej napisałaś jeszcze bardziej pobudzilas moja ciekawość!
OdpowiedzUsuńZ chęcią ją przeczytam - jeśli mi ją pozyczysz ;)
To prawda, w dobie technologii zanika tradycja pisania listów, a szkoda, bo to świetna pamiątka.
OdpowiedzUsuńCo do książki, będę miała ją na uwadze, tym bardziej, że oceniasz ją tak mega pochlebnie.
Nie słyszałam o tej książce jeszcze :) Ale autor miał świetny pomysł i chętnie bym przeczytała te listy :D
OdpowiedzUsuńwiesz tradycja pisania listów zanika, ale z drugiej strony gdybym miała czekać tygodniami na jedną odpowiedź to bym się chyba zabiła :D
OdpowiedzUsuńMyślałam, że to nudna książka składająca się z listów podstarzałego pana, który kiedyś zyskał sławę. Nie wiem dlaczego, ale tak wyglądała w mojej głowie, a tutaj coś takiego. Świetne.
OdpowiedzUsuńfajny pomysł na książkę:) szczególnie ciekawi mnie ten list najwcześniejszy cd
OdpowiedzUsuńoj musze ja przeczytac :) listy sa takie romantyczne;)
OdpowiedzUsuńtaaak strasznie romantyczne, zwłaszcza ten z kawałkom nerki ofiary Kuba Rozpruwacza :D
UsuńCzytałam już o tej książce kilka recenzji i mam coraz większą ochotę na taki zbiór listów. To musi być bardzo ciekawe przeżycie.
OdpowiedzUsuńNie wiedziałam, że książka może się okazać aż tak ciekawa ;) Myślałam, że będzie nudna, ale widzę, że się myliłam :) Na pewno kiedyś się na nią skuszę ;)
OdpowiedzUsuńSkoro zrobiła na Tobie takie wrażenie coś musi w niej być :) Chętnie przeczytam :)
OdpowiedzUsuńKsiążka wydaję się interesująca, muszę ją gdzieś znaleźć, by po nią sięgnąć!
OdpowiedzUsuńCo do listów, przyznam ci rację. Gdy byłam mniejsza dostawałam listy (może nie jakiś ogrom, ale z dwa, trzy na przykład) i to było niesamowite. Uwielbiałam je czytać. Czasem też dostaję kartkę z wakacji od kogoś i z taką samą fascynacją ją czytam.
Sama mam czasem ochotę wysłać komuś list, tylko komu kiedy wszyscy komunikują się przez internet?
Świetna recenzja, jak zawsze :)
Też bardzo lubię dostawać listy :) Jeszcze nie czytałam nic z 856 roku. Z chęcią poznam ten zbiór .
OdpowiedzUsuńCiekawa i nie banalna koncepcja. Na pewno warto po nią sięgnąć :)
OdpowiedzUsuńJa to do skrzynki dostaje tylko ulotki i rachunki, chociaż i te ostatnio wola na maila przychodzić...
OdpowiedzUsuńnono, po takiej recenzji, nic tylko książkę muszę przeczytać :)) Swoją drogą szkoda, że zwyczaj pisania listów umarł, lubiłam otrzymywać listy, a jeszcze bardziej je pisać :)
OdpowiedzUsuńBrzmi interesująco
OdpowiedzUsuńOj ja swego czasu też bardzo dużo listow pisałam oraz dostawałam. Nie raz lubię do nich wracać.
OdpowiedzUsuńBardzo chętnie przeczytalabym te książkę.
Ewidentnie mnie zaciekawiłaś. Szkoda żem po urodzinach już;)
OdpowiedzUsuń