Tytuł: Czuły Punkt
Autor: Dominika van Eijkelenborg
Wydawnictwo: Harlequin
Gatunek: thriller
Liczba stron: 336
Premiera: 8.05.2015 r.
7-/10
Weronika budzi się w ciemnym pomieszczeniu. Obolała, zgwałcona, bez bielizny, nie może pojąć co się stało. Jest studentką weterynarii, która dostała się na wymianę do Holandii. Poznaje chłopaka, uwalnia się od nadopiekuńczej matki, jej marzenia zaczynają się spełniać. Pewnego dnia zostaje porwana. Budzi się w obcym miejscu. Mężczyzna, który jej pilnuje wyznacza czas jedzenia, korzystania z łazienki i snu.
Syndrom sztokholmski. Myślę, że każdy z nas spotkał się kiedyś z tym pojęciem. Ofiara zaczyna gubić się w swoich odczuciach. Często błędnie odczytuje bodźce i sygnały, które docierają do niej od strony swego oprawcy. Zaczyna odczuwać do niego sympatię i solidarność. Syndrom ten powstaje na skutek silnego stresu oddziałującego na psychikę pokrzywdzonego. Nie mając w swoim otoczeniu innych osób, ofiara nawiązuje kontakt z porywaczem. Uważa, że skoro ktoś dostarcza jej jedzenia i pozostawia przy życiu, to nie może być złym człowiekiem.
Dawno nie miałam tak mieszanych uczuć co do książki. Zapowiadało się fajnie: klimatycznie i tajemniczo. Do połowy nie mogłam się oderwać. Niestety w drugiej połowie fabuła zmieniła się radykalnie. Zamiast trzymającego w napięciu thrillera dostałam ckliwy melodramat. Zaczęłam się nudzić i wiedziałam jak wszystko się potoczy. Jak na mój gust powieść jest zbyt przewidywalna, a w pewnym momencie nawet męcząca. Żałuję, że autorka nie wplotła w treść więcej akcji i nie poszła tropem kryminału. Obrała drogę romansu. Już na pierwszy rzut oka widać, że książka została napisana przez kobietę, gdyż skupiła się ona bardziej na uczuciach i emocjach, aniżeli na wątku sensacyjnym. Jedno nie pasuje do drugiego i czuć namacalną granicę między romansem, a kryminałem.
Główni bohaterowie są strasznie irytujący: Weronika - po przejściach, przez które musiała przebrnąć miała prawo być przestraszona, zagubiona i zamknięta w sobie, ale zakochiwać się w kimś tylko dlatego, że nie zrobił jej krzywdy, zapominać o swoim chłopaku, jak gdyby był mało znaczącym przedmiotem i nawet nie próbować się skontaktować z matką, która zapewne umiera ze strachu? Jej wykreowany obraz sprawiał, że coś mnie w niej ciągle denerwowało. Jej tok rozumowania oraz robienie z siebie na siłę ofiary sprawiały, że miałam ochotę nią porządnie potrząsnąć. Zdecydowanie wolę silne kobiety z wyraźną wolą walki. Luke – chce się rzec: gangster o wielkim sercu. Pracuje dla bosa, który sprzedaje kobiety do burdelów, uprawia seks bez zobowiązań, wdaje się w bójki, zbiera haracze, ale nagle zakochuje się w dziewczynie, którą przetrzymuje wbrew jej woli. Podobnie jak w przypadku bohaterki, z opanowanego, zimnego człowieka staje się ckliwym romantykiem.
W książce dialogi zostały zredukowane praktycznie do minimum. Całość opiera się głównie na opisach otoczenia, zachowaniach bohaterów oraz przede wszystkim na ich odczuciach. Czyta się ją szybko, pomimo ciągnącego się romansu, który zepsuł całą fabułę. Osobiście wolę, gdy w książkach tego typu, miłość nie gra głównej roli, a ewentualnie wątek poboczny. Mimo licznych zastrzeżeń, cukierkowej kontynuacji, nadmiernego „lania wody” i diametralnego zwrotu akcji mam do tej książki sentyment. Na plus trzeba przyznać przedstawienie sytuacji z oczu ofiary i oprawcy. Jeśli już jednak, powieść musiała obrać tor, jaki obrała, to mogła rozegrać się w czasie wolniej. Nikt w ciągu pięciu minut nie zmienia się z diabła w anioła. Dobrze, że na koniec fabuła wraca do początkowego klimatu, a historia zostaje przedstawiona z perspektywy innych ludzi. Na tle dobrze wychodzi zaskakujące zakończenie. Podsumowując: czytałam lepsze i gorsze powieści. Nie jest to pozycja obowiązkowa, ale na pewno nie zaszkodzi po nią sięgnąć.
Wyzwania:
Przeczytam tyle ile mam wzrostu (łącznie 100 cm i 9 mm na 161cm)
Polacy nie gęsi
Za egzemplarz recenzencki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Harlequin
Ech, tak spierniczyć interesującą fabułę! Toż to książkowa zbrodnia! Gdy tak czytałam o syndromie sztokholmskim ciekawa byłam, czy dziewczyna się otrząśnie, jak odnajdzie się w świecie nowych emocji i szkoda, na prawdę szkoda, że taki psychologiczny potencjał został zmarnowany :/
OdpowiedzUsuńNie dla mnie...jak na razie
OdpowiedzUsuńThriller od Harlequina? Tam musiał być romans. Nie dla mnie :)
OdpowiedzUsuńnieprawda! Harlequin ma bardzo dobre thrillery!
UsuńNie lubię irytujących bohaterek, jeszcze zastanowię się nad tą książką :)
OdpowiedzUsuńA zapowiadała się naprawdę dobrze... tym bardziej, że po przeczytaniu opisu od razu pomyślałam "to na pewno syndrom sztokholmski" - i miałam rację. Jednak po przeczytaniu twojej recenzji, gdzie wspomniałaś, że powoli zmienia się to w romans, to chyba sobie odpuszczę.
OdpowiedzUsuńA zapowiadała się tak świetnie!
Ciężki temat. Mimo minusów wymienionych przez Ciebie, prawdopodobnie po nią sięgnę, jak tylko nadarzy się okazja :) Nie czytałam jeszcze nic na temat syndromu sztokholmskiego, a przyznam, że bardzo mnie interesuje :)
OdpowiedzUsuńJakoś mam mieszane uczucia do tej książki.
OdpowiedzUsuńBohaterka by mnie wkurzała na pewno ;p i nie wiem czy bym przebrnęła przez lekturę do końca
OdpowiedzUsuńCzytałam dzisiaj pozytywną recenzje na temat książki, ale ostudziłaś mój zapał. Nie lubię tego typu bohaterów. Też wolę silne bohaterki. Będę musiała się przekonać na własnej skórze.
OdpowiedzUsuńPoczątek dobrze się zapowiada, szkoda, że jest przewidywalna :/
OdpowiedzUsuńPomysł widzę fajny, ale wykonanie trochę gorsze...
OdpowiedzUsuńKurcze dobiłaś mnie tym wątkiem romansu :( bo zapowiadało się na prawdę ciekawie.
OdpowiedzUsuńMusiałabym się przekonać po przeczytaniu;)
OdpowiedzUsuńthrilery to ja bardzo lubie czytac:)
OdpowiedzUsuńo kurczę, to już druga recenzja tej ksiażki na którą się dziś natykam na blogach :) recenzja kompletnie odmienna, zmieniłaś mi punkt widzenia po przeczytaniu bardzo pozytywnej opinii na innym blogu :D
OdpowiedzUsuńBędę pamiętać o tej książce, jak kiedyś wpadnie w moje ręce to przeczytam, a jak nie - to mówi się trudno ;) Szukać jej nie będę ;)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że po połowie się psuje, bo to świetny pomysł na książkę :)
OdpowiedzUsuńTeż tak pomyślałam. Pomysł świetny! Szkoda, że autorka to zepsuła, ale kurcze... mam ochotę się przekonać sama i przeczytać :)
Usuń