Tytuł: Dwadzieścia siedem snów
Autor: Marta Alicja Trzeciaj
Wydawnictwo: Kobiece
Gatunek: literatura współczesna
Liczba stron: 330
Premiera: 24.05.2016
Marta Alicja Trzeciak zadebiutowała powieścią „Inframundo”. Dwukrotnie została stypendystką Stypendium Kulturalnego Miasta Gdańska oraz zdobywcą wyróżnienia w gatunku prozy pomorskiej i kaszubskiej COSTERINA. Autorka jest również trenerką i sędzią Odysei Umysłu. Tworzy artykuły naukowe i popularnonaukowe. Prowadzi warsztaty kreatywnego pisania. Poniżej przedstawiam Wam moją recenzję jej najnowszej powieści: „Dwadzieścia seidem snów”.
Czary, mary, duchy, sen, jawa, nowe, stare – w „Dwudziestu siedmiu snach” wszystko przeplata się nawzajem. Istnieje cienka granica między rzeczywistością, a światem wyobraźni, zaciera się ona stopniowo, odsłaniając kolejne elementy układanki. Całość spowita jest legendą, której bohaterowie są niesamowicie podobni do tych, których na swojej drodze postawił los głównej bohaterce. Opowieść, którą stworzyła Marta Alicja Trzeciak jest dla mnie magiczną baśnią przekazującą morał i ludowe wierzenia.
Bohaterki powieści są nietypowe, każda z nich jest silna i uparta, nie słucha nikogo, żyje własnym życiem, wierzy, że ciąży na niej klątwa. Szczególną sympatią zapałałam do najmłodszej z czterech pokoleń – Laura jest osobą, która znajduje się pomiędzy dzieciństwem, a dorosłością. Zawiesiła się pomiędzy tymi stanami kaprysząc jak dziecko, by za moment wyrazić się niczym dorosła kobieta. Jej babcia – Szara jest mądrą kobietą, która nie może zapanować nad rezolutną szesnastolatką. Nie możemy również zapomnieć o Milenie – matce Laury, która zdziczała żyjąc niczym pustelnik. Historię kobiet spisuje wczasowiczka, której imienia czytelnicy nie poznają. W ciągu dwudziestu siedmiu dni, a szczególnie nocy zagłębia się w niezwykłą historię rodu Szarych. Dzięki niej kobiety zbliżają się do siebie i powoli wyzbywają się swoich demonów.
Mimo, iż w powieści znajduje się wiele opisów i mało dialogów, czego zazwyczaj nie lubię, to o dziwo ta książka wyjątkowo przypadła mi do gustu. Plastyczny język, tajemniczy, wręcz magiczny klimat sprawia, że wyobraźnią przeniosłam się do miejsca akcji i z trudem powróciłam do mojego faktycznego życia po przeczytaniu ostatniej strony. Książka ta wydaje mi się również bliska z powodu tego, że autorka po części tworzyła ją w Słupsku – moim rodzinnym mieście.
Z każdej strony bije mądrość życiowa, książka jest bardzo inteligentną pozycją, a jej interpretację każdy z osobna może stworzyć sobie sam. Historia choć wydaje się nierealna mogłaby zdarzyć się naprawdę. Istnieje wiele wierzeń ludowych, więc dlaczego po świecie nie mogłyby chodzić kobiety, na których barkach spoczywa klątwa. „Dwadzieścia siedem snów” to pozycja idealna na lato – zrozumiała, choć wymagająca myślenia, życiowa, choć zawierająca magiczne elementy, nieprzewidywalna, choć pozwalająca odgadywać kolejne elementy. Czy jest ktoś, kto nie ulegnie tej urzekającej okładce? Polecam.
Czary, mary, duchy, sen, jawa, nowe, stare – w „Dwudziestu siedmiu snach” wszystko przeplata się nawzajem. Istnieje cienka granica między rzeczywistością, a światem wyobraźni, zaciera się ona stopniowo, odsłaniając kolejne elementy układanki. Całość spowita jest legendą, której bohaterowie są niesamowicie podobni do tych, których na swojej drodze postawił los głównej bohaterce. Opowieść, którą stworzyła Marta Alicja Trzeciak jest dla mnie magiczną baśnią przekazującą morał i ludowe wierzenia.
Bohaterki powieści są nietypowe, każda z nich jest silna i uparta, nie słucha nikogo, żyje własnym życiem, wierzy, że ciąży na niej klątwa. Szczególną sympatią zapałałam do najmłodszej z czterech pokoleń – Laura jest osobą, która znajduje się pomiędzy dzieciństwem, a dorosłością. Zawiesiła się pomiędzy tymi stanami kaprysząc jak dziecko, by za moment wyrazić się niczym dorosła kobieta. Jej babcia – Szara jest mądrą kobietą, która nie może zapanować nad rezolutną szesnastolatką. Nie możemy również zapomnieć o Milenie – matce Laury, która zdziczała żyjąc niczym pustelnik. Historię kobiet spisuje wczasowiczka, której imienia czytelnicy nie poznają. W ciągu dwudziestu siedmiu dni, a szczególnie nocy zagłębia się w niezwykłą historię rodu Szarych. Dzięki niej kobiety zbliżają się do siebie i powoli wyzbywają się swoich demonów.
Mimo, iż w powieści znajduje się wiele opisów i mało dialogów, czego zazwyczaj nie lubię, to o dziwo ta książka wyjątkowo przypadła mi do gustu. Plastyczny język, tajemniczy, wręcz magiczny klimat sprawia, że wyobraźnią przeniosłam się do miejsca akcji i z trudem powróciłam do mojego faktycznego życia po przeczytaniu ostatniej strony. Książka ta wydaje mi się również bliska z powodu tego, że autorka po części tworzyła ją w Słupsku – moim rodzinnym mieście.
Z każdej strony bije mądrość życiowa, książka jest bardzo inteligentną pozycją, a jej interpretację każdy z osobna może stworzyć sobie sam. Historia choć wydaje się nierealna mogłaby zdarzyć się naprawdę. Istnieje wiele wierzeń ludowych, więc dlaczego po świecie nie mogłyby chodzić kobiety, na których barkach spoczywa klątwa. „Dwadzieścia siedem snów” to pozycja idealna na lato – zrozumiała, choć wymagająca myślenia, życiowa, choć zawierająca magiczne elementy, nieprzewidywalna, choć pozwalająca odgadywać kolejne elementy. Czy jest ktoś, kto nie ulegnie tej urzekającej okładce? Polecam.
Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu
Nie znam twórczości tej autorki, ale ludowe wierzenia i baśniowe tło to coś co przekonuje mnie do tej książki :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że książka aż tak przypadła Ci do gustu. Fenomenalna powieść!
OdpowiedzUsuńOkładka rzeczywiście zachęca do przeczytania tej książki;)
OdpowiedzUsuńLubię takie niegłupie książki. A kiedy ktoś mi pisze, że jest w tym trochę tajemnicy i magii - jestem kupiona.
OdpowiedzUsuńMam ją w najbliższych planach :)
OdpowiedzUsuńokładka jest prześliczna! klimat ni to magia ni real też:)
OdpowiedzUsuńNa razie nie planuję jej czytać, ale może kiedyś jak wpadnie w moje ręce to przeczytam :)
OdpowiedzUsuńNa razie mam co czytać, ale zapiszę sobie tytuł, bo mnie zaciekawiłaś i kto wie może mi się spodoba :)
OdpowiedzUsuńFaktycznie okładka piękna :) Ale też sama historia taka też się wydaje :)
OdpowiedzUsuńBardzo ładna okładka, a książkę chętnie przeczytam w wolnej chwili :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
P.S.
Mój blog zmienił adres od teraz zapraszam na www.namalowane.pl/blog. Proszę zmień sobie mój adres w obserwowanych.
Nie wiem dlaczego się nie skusiłam na tę książkę, wiem jednak, że teraz żałuję. Lubię takie lekkie, a zarazem mądre historie :)
OdpowiedzUsuńPowieść cudowna. Ma swój urok, który potrafi wciągnąć :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńSkoro polecasz, będę mieć oko na tę książkę, przykuła moją uwagę :)
OdpowiedzUsuń