Tytuł: Żywi i umarli w Winsford
Autor: Håkan Nesser
Wydawnictwo: Czarna Owca
Gatunek: thriller
Liczba stron: 408
Premiera: 17.08.2016
O matko i córko i wnuczko, jaka ta książka jest nudna! Nie nazwałabym jej thrillerem, tylko obyczajówką z nutą dramatu. Całość jest jedną długą opowieścią o nowym miejscu pobytu głównej bohaterki oraz retrospekcją wydarzeń z przeszłości, które nie dają jej spokoju. Rozdziały naprzemiennie opisują teraźniejszość oraz miniony czas.
Maria jest samotną Szwedką, która wprowadza się do domu na angielskiej wsi. Większość dni spędza na spacerowaniu oraz rozmyślaniu o swoim życiu. Za jedynego towarzysza służy jej pies. Wspomnienia, do których wraca, odkrywają przed czytelnikiem prawdę o jej nieudanym związku oraz o pewnym zdarzeniu, do którego doszło w niedalekiej przeszłości.
Do mnie całkowicie nie przemawia typ powieści prowadzony jak monolog. W książce brakuje akcji, nie ma żadnego napięcia, ani interakcji między bohaterami, jest za to dużo opisów. Zakończenie zostało jakby doklejone. Sama historia jest nieprzekonująca, mimo ciekawego klimatu, przebrnięcie przez przeszło czterysta stron jest nużące. Jeśli ominie się wszystkie, nic niewnoszące do treści fabuły opisy, otrzyma się ciekawszą opowieść.
Jeśli już zdecydujecie się na tę pozycję, to radzę czytać ją jednym ciągiem. Przy każdym jej odłożeniu, jest ciężko ponownie do niej wrócić. „Żywi i umarli w Winsford”, to moje pierwsze spotkanie z autorem. Na półce czeka na mnie jeszcze „Powrót” i aż boję się po niego sięgnąć.
Z główną bohaterką, z całą pewnością jest coś nie tak. Mam wrażenie, że Maria jest niestabilną emocjonalnie kobietą w średnim wieku. Całą uwagę skupia na samej sobie, co czyni ją samolubną osobą. Ma słaby charakter, jest nieszczęśliwa oraz nieco zagubiona.
Na plus zasługuje tajemniczy klimat, autor bardzo dobrze oddał atmosferę miasteczka oraz rozterki Marii będącej w ciężkim punkcie swego życia. Jest ponuro, przygnębiająco, czuć skandynawski klimat. Pozytywne cechy powieści zabija jednak fakt, że nic w niej się nie dzieje. Może i literacko jest bez zarzutu, za to jest nudna. Cała intryga jest momentami nieskładna. Pozostałam również z pytaniami bez odpowiedzi.
„Żywi i umarli w Winsford”, to przygnębiająca powieść psychologiczna o trudach walki z przeszłością. Bez fajerwerków. Polecam fanom autora. Ja uważam, że zaczęłam przygodę z nim od złej powieści.
Maria jest samotną Szwedką, która wprowadza się do domu na angielskiej wsi. Większość dni spędza na spacerowaniu oraz rozmyślaniu o swoim życiu. Za jedynego towarzysza służy jej pies. Wspomnienia, do których wraca, odkrywają przed czytelnikiem prawdę o jej nieudanym związku oraz o pewnym zdarzeniu, do którego doszło w niedalekiej przeszłości.
Do mnie całkowicie nie przemawia typ powieści prowadzony jak monolog. W książce brakuje akcji, nie ma żadnego napięcia, ani interakcji między bohaterami, jest za to dużo opisów. Zakończenie zostało jakby doklejone. Sama historia jest nieprzekonująca, mimo ciekawego klimatu, przebrnięcie przez przeszło czterysta stron jest nużące. Jeśli ominie się wszystkie, nic niewnoszące do treści fabuły opisy, otrzyma się ciekawszą opowieść.
Jeśli już zdecydujecie się na tę pozycję, to radzę czytać ją jednym ciągiem. Przy każdym jej odłożeniu, jest ciężko ponownie do niej wrócić. „Żywi i umarli w Winsford”, to moje pierwsze spotkanie z autorem. Na półce czeka na mnie jeszcze „Powrót” i aż boję się po niego sięgnąć.
Z główną bohaterką, z całą pewnością jest coś nie tak. Mam wrażenie, że Maria jest niestabilną emocjonalnie kobietą w średnim wieku. Całą uwagę skupia na samej sobie, co czyni ją samolubną osobą. Ma słaby charakter, jest nieszczęśliwa oraz nieco zagubiona.
Na plus zasługuje tajemniczy klimat, autor bardzo dobrze oddał atmosferę miasteczka oraz rozterki Marii będącej w ciężkim punkcie swego życia. Jest ponuro, przygnębiająco, czuć skandynawski klimat. Pozytywne cechy powieści zabija jednak fakt, że nic w niej się nie dzieje. Może i literacko jest bez zarzutu, za to jest nudna. Cała intryga jest momentami nieskładna. Pozostałam również z pytaniami bez odpowiedzi.
„Żywi i umarli w Winsford”, to przygnębiająca powieść psychologiczna o trudach walki z przeszłością. Bez fajerwerków. Polecam fanom autora. Ja uważam, że zaczęłam przygodę z nim od złej powieści.
Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Księgarni Tak Czytam
Ostatnio gdzieś widziałam tę książkę i się nad nią zastanawiałam. Skoro książka jest nudna i zawiera wiele opisów to może jednak nie powinnam jej czytać. ;)
OdpowiedzUsuńSkoro przygnębiające to podziekuję nie jest to dobry moment w moim życiu na takie książki.
OdpowiedzUsuńDobrze utrzymany klimat miasteczka mnie bardzo mocno zachęca.
OdpowiedzUsuńOjej, to niedobrze, że aż tak mocno się zawiodłaś. W takim razie będę unikać tej książki, aczkolwiek gdzieś tam w planach mam poznanie twórczości tego autora.
OdpowiedzUsuńoooooo, bardzo mnie zaskoczyłaś :D Wydawało mi się, że Autor ma dość dobre opinie, a tu taka sytuacja :D W takim razie, w związku z szerokim wyborem książek tego typu, póki co mu podziękuję :P
OdpowiedzUsuńMi duża ilość opisów nie przeszkadza, o ile są naprawdę ciekawe i interesujące, choć fakt, garść dialogów by nie zaszkodziła :D
Pozdrawiam!
Nie mamy czasu na takie "wolne" książki :P
OdpowiedzUsuńHahaha, co jak co, ale wstęp genialny :D
OdpowiedzUsuńNie lubię opisów i nie lubię jak nie ma interakcji między postaciami, więc... książka u mnie nie będzie raczej mile widziana :)
OdpowiedzUsuńOj nie. Zazwyczaj w takie książki nie mogę się wkręcić i czyta mi się je nadzwyczaj źle. Tę też sobie odpuszczę.
OdpowiedzUsuńNuda, monologi, przydługie opisy, niestabilna emocjonalnie i skupiona na sobie bohaterka - to ewidentnie nie była udana lektura :)
OdpowiedzUsuńhm nie wiem czy to dla mnie tematyka:)
OdpowiedzUsuńOoo! Chyba nie mam ochoty na przygnębienie ;)
OdpowiedzUsuńOstatnio gustuję w innych książkach.
Pozdrowionka! :)
Jeżeli jest przygnębiająca to na razie nie będę się za nią rozglądała :)
OdpowiedzUsuńJak nudna, to odpuszczam :)
OdpowiedzUsuń