Tytuł: Mój przyjaciel kot
Autor: Britt Collins
Wydawnictwo: Kobiece
Gatunek: reportaż
Liczba stron: 336
Premiera: 19.04.2018 r.
Pies to podobno najlepszy przyjaciel człowieka, a co z kotem? Macie w domu jakiegoś czworonożnego przyjaciela? Jeśli tak, wyobraźcie sobie, że pewnego dnia znika on bez śladu, a Wy nie macie pojęcia co się z nim dzieje i czy w ogóle żyje. W takiej właśnie sytuacji znalazł się Ron. Mata jest oryginalną kotką, która lubi piesze wędrówki. Pewnego dnia znajduje ją Michael – mężczyzna po przejściach, który wiedzie swoje życie na ulicy. Zwierze jest głodne i przestraszone, więc bohater nie waha się ani chwili, zabierając ją ze sobą. Od tej pory nie była już Matą, a jego Tabor.
Zawsze wzruszają mnie historie, które są na faktach. „Mój przyjaciel kot”, to niesamowita powieść, którą napisało samo życie. Opisuje więź, jaka może się wywiązać między człowiekiem, a zwierzęciem. Nikt mi nie powie, że czworonogi nic nie rozumieją, ani nie czują. Sama od prawie pięciu lat mam w domu niesfornego kota. Często mnie wkurza, przewracając wazony, bałaganiąc, kręcąc się pod nogami i wsadzając swego wścibskiego nosa dosłownie wszędzie, ale nie wyobrażam sobie, że mogłoby go nie być. Dlatego jestem w stanie zrozumieć zarówno Rona, jak i Michaela. Jeden i drugi musiał pogodzić się z jej utratą, tylko pierwszy z nich znalazł się w lepszym położeniu, gdyż Michael po dziesięciu miesiącach, dowiadując się o chipie zaaplikowanym kotce, postanowił zwrócić Tabor właścicielowi.
To niesamowite, jakie scenariusze pisze życie. Ciężko oceniać książkę, która nie powstała w głowie autora, tylko wydarzyła się naprawdę. Bardzo polubiłam postać Michaela, choć jest on alkoholikiem i włóczęgą, niejednokrotnie pokazał, jak dobre ma serce. Nie jedna osoba mogłaby pod paroma względami brać z niego przykład. Wzruszyła mnie miłość, którą obdarzył kotkę oraz jego ból po rozstaniu z nią, z całego serca kibicowałam mu, mając nadzieje, że wyjdzie na prostą. Czy wyszedł? Musicie przekonać się sami, czytając książkę, tak samo, jeśli chcecie poznać przygody, które spotkały Michaela i Tabor.
Bezdomni traktowani są zazwyczaj obrzydliwie, są popychani, opluwani, wyzywani, przeganiani, nękani pogardliwym wzrokiem. Oczywiście takie sytuacje również spotykały naszego bohatera, ale zdziwiło mnie, ilu życzliwych ludzi spotkał on na swojej drodze. Niektórzy bezinteresownie proponowali mu pieniądze, jedzenie czy też podwózkę. Michael był zawsze za wszystko wdzięczny i starał się nie szukać zwad. Wyobraziłam sobie, co by było, gdyby przyszło mu żyć w Polsce. Obawiam się, że jego życie wyglądałoby o wiele gorzej.
„Mój przyjaciel kot”, to cudowna opowieść, po którą warto sięgnąć. Zawiera w sobie wiele emocji, począwszy na rozpaczy, bólu, smutku, poprzez nadzieję, bezsilność, depresję, a kończąc na radości, niedowierzaniu i poczuciu szczęścia. Niekiedy wywołuje uśmiech na twarzy, a niekiedy wzrusza. Chwilami z otwartą buzią i szybszym biciem serca czekałam na to, co za chwilę się ma się wydarzyć. Książka została napisana przez dziennikarkę, wiec nie do końca przybiera ona formę powieści, choć znajdują się w niej oczywiście opisy i dialogi, mimo tego, w dalszym ciągu jest to reportaż. Pewne jest to, że pozycja ta wciąga oraz nie da tak łatwo o sobie zapomnieć.
Zawsze wzruszają mnie historie, które są na faktach. „Mój przyjaciel kot”, to niesamowita powieść, którą napisało samo życie. Opisuje więź, jaka może się wywiązać między człowiekiem, a zwierzęciem. Nikt mi nie powie, że czworonogi nic nie rozumieją, ani nie czują. Sama od prawie pięciu lat mam w domu niesfornego kota. Często mnie wkurza, przewracając wazony, bałaganiąc, kręcąc się pod nogami i wsadzając swego wścibskiego nosa dosłownie wszędzie, ale nie wyobrażam sobie, że mogłoby go nie być. Dlatego jestem w stanie zrozumieć zarówno Rona, jak i Michaela. Jeden i drugi musiał pogodzić się z jej utratą, tylko pierwszy z nich znalazł się w lepszym położeniu, gdyż Michael po dziesięciu miesiącach, dowiadując się o chipie zaaplikowanym kotce, postanowił zwrócić Tabor właścicielowi.
To niesamowite, jakie scenariusze pisze życie. Ciężko oceniać książkę, która nie powstała w głowie autora, tylko wydarzyła się naprawdę. Bardzo polubiłam postać Michaela, choć jest on alkoholikiem i włóczęgą, niejednokrotnie pokazał, jak dobre ma serce. Nie jedna osoba mogłaby pod paroma względami brać z niego przykład. Wzruszyła mnie miłość, którą obdarzył kotkę oraz jego ból po rozstaniu z nią, z całego serca kibicowałam mu, mając nadzieje, że wyjdzie na prostą. Czy wyszedł? Musicie przekonać się sami, czytając książkę, tak samo, jeśli chcecie poznać przygody, które spotkały Michaela i Tabor.
Bezdomni traktowani są zazwyczaj obrzydliwie, są popychani, opluwani, wyzywani, przeganiani, nękani pogardliwym wzrokiem. Oczywiście takie sytuacje również spotykały naszego bohatera, ale zdziwiło mnie, ilu życzliwych ludzi spotkał on na swojej drodze. Niektórzy bezinteresownie proponowali mu pieniądze, jedzenie czy też podwózkę. Michael był zawsze za wszystko wdzięczny i starał się nie szukać zwad. Wyobraziłam sobie, co by było, gdyby przyszło mu żyć w Polsce. Obawiam się, że jego życie wyglądałoby o wiele gorzej.
„Mój przyjaciel kot”, to cudowna opowieść, po którą warto sięgnąć. Zawiera w sobie wiele emocji, począwszy na rozpaczy, bólu, smutku, poprzez nadzieję, bezsilność, depresję, a kończąc na radości, niedowierzaniu i poczuciu szczęścia. Niekiedy wywołuje uśmiech na twarzy, a niekiedy wzrusza. Chwilami z otwartą buzią i szybszym biciem serca czekałam na to, co za chwilę się ma się wydarzyć. Książka została napisana przez dziennikarkę, wiec nie do końca przybiera ona formę powieści, choć znajdują się w niej oczywiście opisy i dialogi, mimo tego, w dalszym ciągu jest to reportaż. Pewne jest to, że pozycja ta wciąga oraz nie da tak łatwo o sobie zapomnieć.
Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu
Zaciekawiłaś mnie!!!
OdpowiedzUsuńMiałam cudownego kota, pięknego, ale niestety ktoś go ukradł. Od tej pory mam tylko psa, ale zgodzę się z Tobą, że zwierzęta wiele rozumieją :)
OdpowiedzUsuńMnie też takie książki wzruszają. Moim przyjacielem jest kot Felicjan.
OdpowiedzUsuńNigdy nie przepadałam za kotami, jednak uwielbiam takie wzruszające opowieści na faktach, więc z chęcią sięgnę po tę książkę. Nawet jeśli moim najlepszymi przyjaciółmi są królik i pies :D
OdpowiedzUsuńBiblioteka-wspomnien.blogspot.com
Bardzo podobała mi się ta książka :)
OdpowiedzUsuńRaczej nie sięgam po takie książki ;)
OdpowiedzUsuńMam problem z takimi książkami i filmami. Bardzo mnie rozczulają.
OdpowiedzUsuńA co czworonoga to zdecydowanie byłby to pies!
Takie książki zawsze wywołują u mnie przeróżne emocje. Sama mam psiaka i nie wyobrażam sobie, że miałby zniknąć. Jeszcze nie wiem, czy chcę przeczytać tę książkę. Zawsze mnie takie tematy dołują albo sprawiają, że się rozklejam, a niezbyt lubie to robić :P
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam:
Biblioteka Feniksa
Dokładnie wiem co czuł główny bohater, bo miałam kiedyś kotka i któregoś dnia właśnie tak nam znikł bez śladu. Ale na szczęście znaleźliśmy go po tygodniu:)
OdpowiedzUsuńNie mamy psa ani kota... ale mysz :P Książkę o takiej tematyce poprosimy xD
OdpowiedzUsuńA blog prowadzony przez Martynę Myszke nie wystarczy? :D
UsuńJa bardzo przyjemnie wspominam książkę "Był sobie pies" :)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię koty. :D Chętnie przeczytałabym tę książkę. :)
OdpowiedzUsuńBardzo fajne zdjęcie :) czytałam tę książkę i choć była fajna, spodziewałam się po niej czegoś innego... Nie mniej jednak, historia porusza :) jak widać, nie tylko psy potrafią być najlepszymi przyjaciółmi człowieka :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!