Tytuł: Siedem razy lato
Autor: Paige Toon
Wydawnictwo: Albatros
Gatunek: literatura oczyczajowa
Liczba stron: 414
Premiera: 2.07.2025 r.
Liv i Finn darzą się uczuciem, ale nie mogą być razem. Połączyła ich wspólna noc i tragedia, która zbliżyła ich do siebie, ale pochodzą z zupełnie innych światów. Ona przywiązana jest to małej miejscowości, w której mieszka, lubi swoją pracę w barze, kocha rzeźbić w glinie i czuje się odpowiedzialna za swojego starszego brata, który ma zespół downa. On robi karierę muzyczną, nie chce zamieszkać tam, gdzie Liv, gdyż wspomnienia związane z tym miejscem są dla niego zbyt bolesne. Pozostaje im wyłącznie kilka tygodni w roku, kiedy Finn przyjeżdża odwiedzić rodzinę, ale ile można trwać w takim zawieszeniu?
Wyobraźcie sobie, że kochacie kogoś tak bardzo i możecie go mieć tylko przez krótką chwilę, a każde rozstanie rozrywa Was na milion kawałków. Bohaterowie niczego sobie nie obiecują, starają się przez resztę roku ze sobą nie kontaktować, choć nie jest to łatwe. Za każdym razem obiecują sobie, że jeśli nikogo nie będą mieli, znów przez te kilka tygodni będą ze sobą. Jednak ten czas, to za mało, ale żadne z nich nie chce się przeprowadzić i wyjść ze swojej strefy komfortu, więc pozostaje im w tym tkwić lub urwać to na zawsze. Na drodze Liv staje Tom – przystojny, wysportowany, tajemniczy, utalentowany mężczyzna, który wynajmuje latem od niej mieszkanie. Kogo bohaterka wybierze?
Czytałam tę książkę do późnych godzin nocnych i sama nie wiem, czy dobrze, że piszę tę recenzję, kiedy już ochłonęłam, czy lepiej byłoby to robić, kiedy emocje były we mnie świeże. Po przeczytaniu ostatniej strony byłam wściekła na autorkę. Czułam, jak pokieruje fabułą, a mimo to nie byłam na to zupełnie przygotowana. Dawno żadna książka mnie tak nie poruszyła, ale znam twórczość Paige Toon, więc powinnam się spodziewać tego, co przygotowała dla swoich czytelników. Najgorsze w czytaniu książek jest to, że nie mogę się z Wami podzielić tym, co w mnie siedzi, choć aż się we mnie gotuje, jednak nie darowałabym sobie, jeśli zdradziłabym Wam cokolwiek, co mogłoby Wam zepsuć lekturę.
Czuję, że po „Siedem razy lato” będę miała niezłego „kaca”. Ciężko mi się rozstać z tą historią oraz postaciami i sięgnąć po coś innego. Jest to zdecydowanie jedna z najlepszych pozycji, po jakie sięgnęłam w tym roku. Uwielbiam ten letni klimat, krajobraz, na który składa się piaszczysta plaża, bar, w którym pracownicy są niczym jedna rodzina. Czytając, niemal czułam dotyk gliny pod moimi palcami. Mimo że brzmi sielsko, to nie jest to łatwa tematyka. Jest w tej książce dużo bólu i emocji, z którymi ciężko sobie poradzić.
To powieść, która zostaje z czytelnikiem na długo — nie tylko przez wzruszającą historię, ale też przez wszystkie niewypowiedziane słowa, które noszą w sobie Liv i Finn. „Siedem razy lato” to opowieść o miłości, która nie mieści się w ramach codzienności, i o wyborach, które bolą niezależnie od tego, jaką podejmiemy decyzję. Jeśli szukacie historii, która złamie Wam serce i sprawi, że będziecie ją długo przeżywać — ta książka jest właśnie taka.
Post powstał przy współpracy z:
Myślę, że klimat tej książki mógłby także mnie oczarować.
OdpowiedzUsuńJeśli książka zostawia w czytelniku swój ślad, to zdecydowanie chcę po nią sięgnąć.
OdpowiedzUsuńLubię takie zapadające w pamięć powieści :)
OdpowiedzUsuńTakie opowieści lubię :)
OdpowiedzUsuń