Tytuł: Jeden dzień w grudniu
Auto: Josie Silver
Wydawnictwo: Świat Książki
Gatunek: literatura obyczajowa
Liczba stron: 432
Premiera: 14.11.2019 r.
Jest rok 2008, Laurie wraca do domu po ciężkim dniu pracy. W pewnym momencie przez szybę zauważa przystojnego chłopaka, którego widok zapiera jej dech w piersi. On również zwraca na nią uwagę, lecz niestety żadne z nich nie robi nic. Drzwi się zamykają, a autobus jedzie dalej. Od tej pory dziewczyna wypatruje go wszędzie: w kawiarni, na ulicy, w tłumie, aż w końcu go znajduje… Jej współlokatorka, a zarazem najlepsza przyjaciółka przedstawia jej go jako swojego chłopaka.
Wierzycie w miłość od pierwszego wejrzenia? Ja raczej nie, myślę że może istnieć coś takiego, jak zauroczenie, ale prawdziwe uczucie rodzi się powoli. A czy byliście kiedyś nieszczęśliwie zakochani? Myślę, że większość z nas kiedyś to przeżyła, ale co zrobić, gdy kocha się chłopaka swojej przyjaciółki? Laurie utknęła w bardzo trudnej sytuacji.
„Jeden dzień w grudniu”, to taka bajeczka, którą chętnie czyta się w długie zimowe wieczory. Niby jest przewidywalna i z góry można się domyśleć jak się skończy, ale i tak człowiek czyta ją z wielką przyjemnością. Akcja toczy się przez dziewięć lat, więc mamy okazję poznać spory kawałek życia głównych bohaterów, śledzić ich problemy miłosne, zmiany miejsca zamieszkania oraz nowe prace. Swoją formą powieść ta przypominała mi „Love, Rosie”. W obu tych pozycjach bohaterowie z całych sił starają się zamienić swą miłość w przyjaźń.
Trochę za dużo było tu dla mnie tematu miłości, czasami miałam wrażenie, że przez te wszystkie lata, w życiu Laurie, Jacka i Sarah nie działo się nic prócz rozmyśleń na temat tego, „co by było gdyby…”, a ich zachowanie wygląda momentami tak, jakby zaczerpnięto zostało z życia nastolatków, ale ‘who cares’ i tak dałam się porwać tej historii. Jestem pewna, że spodoba się ona wszystkim miłośnikom romansów, książek obyczajowych oraz zimowego klimatu w tle.
Powieść ma formę pamiętnika, który prowadzony jest z perspektywy dwójki głównych postaci, dzięki temu wiemy o czym oboje myślą, a co za tym idzie, mamy ochotę nimi potrząsnąć, by pogadali ze sobą o tym, co im leży na sercu i doszli do porozumienia, ale gdyby było za łatwo, cały urok by prysł.
„Jeden dzień w grudniu”, to historia pełna niedomówień, skrywanych uczuć, złamanych serc, ale również to opowieść o pięknej przyjaźń trójki ludzi, którzy skoczyli by za sobą w ogień i woleliby usunąć się w cień, niż skrzywdzić kogoś kogo kochają. Jest napisana prostym językiem, a fabuła nie jest nazbyt wymagająca, uważam, że będzie to dla Was miła odskocznia od dnia codziennego. Nie samymi thrillerami człowiek żyje, dlatego lubię czasem sięgnąć po coś, co rozgrzeje moje serce bardziej niż grzane wino. Także wskakujcie pod ciepłe kocyki, bierzcie koty na kolana i bez zbędnej zwłoki sięgajcie po „Jeden dzień w grudniu”!
Wierzycie w miłość od pierwszego wejrzenia? Ja raczej nie, myślę że może istnieć coś takiego, jak zauroczenie, ale prawdziwe uczucie rodzi się powoli. A czy byliście kiedyś nieszczęśliwie zakochani? Myślę, że większość z nas kiedyś to przeżyła, ale co zrobić, gdy kocha się chłopaka swojej przyjaciółki? Laurie utknęła w bardzo trudnej sytuacji.
„Jeden dzień w grudniu”, to taka bajeczka, którą chętnie czyta się w długie zimowe wieczory. Niby jest przewidywalna i z góry można się domyśleć jak się skończy, ale i tak człowiek czyta ją z wielką przyjemnością. Akcja toczy się przez dziewięć lat, więc mamy okazję poznać spory kawałek życia głównych bohaterów, śledzić ich problemy miłosne, zmiany miejsca zamieszkania oraz nowe prace. Swoją formą powieść ta przypominała mi „Love, Rosie”. W obu tych pozycjach bohaterowie z całych sił starają się zamienić swą miłość w przyjaźń.
Trochę za dużo było tu dla mnie tematu miłości, czasami miałam wrażenie, że przez te wszystkie lata, w życiu Laurie, Jacka i Sarah nie działo się nic prócz rozmyśleń na temat tego, „co by było gdyby…”, a ich zachowanie wygląda momentami tak, jakby zaczerpnięto zostało z życia nastolatków, ale ‘who cares’ i tak dałam się porwać tej historii. Jestem pewna, że spodoba się ona wszystkim miłośnikom romansów, książek obyczajowych oraz zimowego klimatu w tle.
Powieść ma formę pamiętnika, który prowadzony jest z perspektywy dwójki głównych postaci, dzięki temu wiemy o czym oboje myślą, a co za tym idzie, mamy ochotę nimi potrząsnąć, by pogadali ze sobą o tym, co im leży na sercu i doszli do porozumienia, ale gdyby było za łatwo, cały urok by prysł.
„Jeden dzień w grudniu”, to historia pełna niedomówień, skrywanych uczuć, złamanych serc, ale również to opowieść o pięknej przyjaźń trójki ludzi, którzy skoczyli by za sobą w ogień i woleliby usunąć się w cień, niż skrzywdzić kogoś kogo kochają. Jest napisana prostym językiem, a fabuła nie jest nazbyt wymagająca, uważam, że będzie to dla Was miła odskocznia od dnia codziennego. Nie samymi thrillerami człowiek żyje, dlatego lubię czasem sięgnąć po coś, co rozgrzeje moje serce bardziej niż grzane wino. Także wskakujcie pod ciepłe kocyki, bierzcie koty na kolana i bez zbędnej zwłoki sięgajcie po „Jeden dzień w grudniu”!
Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję:
W moim przypadku, książka będzie musiała raczej poczekać do przyszłych świąt. 😊
OdpowiedzUsuńNie dla mnie ;)
OdpowiedzUsuńCzasami lubię przeczytać takie lekkie książki :)
OdpowiedzUsuńAle ładne, klimatyczne zdjęcie :) mam w planach - ogólnie jestem wielką fanką książek zimowo-świątecznych 💓
OdpowiedzUsuńNie lubię takich bajeczek ;)
OdpowiedzUsuńTaka pamiętnikarska forma nie sprawdza się w każdej fabule. Sama nie wiem, jakoś nie jestem przekonana do tej książki.
OdpowiedzUsuńJakoś nie przekonują mnie tego typu książki, więc raczej sobie odpuszczę.
OdpowiedzUsuńOpis brzmi bardzo przyjemnie, na pewno spodobała by się naszej mamie bo bardzo lubi tematy o takiej miłości zrodzonej w sekundzie :D
OdpowiedzUsuńLubię sobie czasem poczytać taką lżejszą książkę, czasem o miłości ;) Jednak ta chyba nie do końca przypadła by mi do gustu, bo szanuję bohaterów, którzy ,,coś robią", a nie tylko myślą ,,co by było gdyby" ;)
OdpowiedzUsuńnie dla mnie:) infantylnie brzmi i za słodko
OdpowiedzUsuńZacheciłaś mnie uwielbiam takie klimaty
OdpowiedzUsuńZdecydowanie lektura na Walentynki, jesli ktoś lubi rzygac tęczą :-P Ja czasem lubię, wiec tytul zapisuje ;-)
OdpowiedzUsuńLektura z pewnością idealna na Walentynki - dla tych, którzy lubia takie slodkie miłosne historie :D
OdpowiedzUsuńOdskocznia od dnia codziennego zawsze się przyda :)
OdpowiedzUsuńZ chęcią sięgnę po tą książkę, ale najpierw muszę się uporać z zaległościami.
OdpowiedzUsuńNa razie szukam innych klimatów, ale czasami lubię takie zimowe miłosne powieści.
OdpowiedzUsuńMoże się skuszę, bo czasem lubię sięgać po takie niewymagające książki. :)
OdpowiedzUsuńDla samej okładki chciałabym ją mieć 😍
OdpowiedzUsuńCzytałam. Taka lekka z przyjemnością się czyta.
OdpowiedzUsuńPandora.
Lubię historie z niedomówieniami :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że ta książka świetnie sprawdzi się w okresie świątecznym. Zapamiętam tytuł. ;) czasem lubię takie miłosne historie. ;) ps.: ja tez nie wierzę w miłość od pierwszego wejrzenia.
OdpowiedzUsuńRzadko czytam tego typu literaturę..
OdpowiedzUsuńMoże, gdybym jednak miała ochotę na romans... ale ja naprawdę wolę thrillery;)
OdpowiedzUsuńTaaak, to zdecydowanie pozycja dla mnie.
OdpowiedzUsuńIdealna na leniwy wieczór...
OdpowiedzUsuńCoś czuję, że przeczytam w grudniu :)
OdpowiedzUsuń