Tytuł: Nigdy cię nie opuszczę
Autor: J. L. Butler
Wydawnictwo: Edipresse Książki
Gatunek: thriller
Liczba stron: 384
Premiera: 13.02.2019 r.
Francice Day jest obiecującą prawniczką, która praktycznie nie ma życia prywatnego. Cały swój czas poświęca pracy, a teraz dodatkowo ubiega się o jedwabną togę, by ją zdobyć, musi wziąć na siebie jedną prestiżową sprawę. Idealny do tych celów staje się rozwód Martina Joya. Sprawy komplikują się, kiedy między nimi rozkwita uczucie, a żona biznesmena znika w niewyjaśnionych okolicznościach.
W tej książce nic się nie dzieje. Zupełnie nic! Zastanawiam się, czy autorka podczas jej pisania nie przysypiała, ponieważ ja ledwo dałam radę ją przeczytać. Przed snem działa lepiej niż liczenie owiec, ale chyba nie takie jest założenie pisarzy. Czuję się sfrustrowana, ponieważ „Nigdy cię nie opuszczę” miało być thrillerem, a tymczasem okazało się romansem, do tego nudnym i przewidywalnym. Nie został on nakreślony ani w sposób romantyczny, ani erotyczny. Powiedziałabym, że pomiędzy szczątkowo opisanym seksem, bohaterowie tylko gadają i gadają. Nie ma w tej książce żadnych zwrotów akcji, która do tego ciągnie się jak flaki z olejem. Znika żona Martina i nic się więcej spektakularnego nie dzieje, aż do zakończenia.
Cóż mogę powiedzieć o bohaterach? Sztampowi, powielający schematy, które znam już z dziesiątek innych powieści. On: bogaty, tajemniczy, przystojny. Ona zaradna, niezależna, pracowita i z modną ostatnio chorobą dwubiegunową. Poznają się z perspektywy prawniczka-klient, dosięga ich strzała Amora i bum! Nie mogą bez siebie żyć. Wszystko to jest tak naiwne oraz naciągane, że ciężko mi wyciągnąć jakiekolwiek pozytywy z tej pozycji. Może i bym przychylniej patrzyła na ich relacje, gdyby nie była tak nudna. Zero namiętności, porywających opisów, jakichkolwiek uniesień, czy wywołujących dreszcze scen, tylko jeden niekończący się dialog, który dotyczy w kółko tego samego.
Na okładce jest napisane, że J. L. Butler jest bestselerową brytyjską pisarką i aż serce mi krwawi, gdy to czytam, ponieważ jeśli jej pozostałe książki zostały napisane w podobnym stylu, to nie wiem, na jakiej podstawie został jej nadany ten tytuł. Pamiętajcie, by nie wierzyć we wszystko, co znajduje się na okładce.
W „Nigdy cię nie opuszczę” brakuje mrocznego klimatu, a wątek przewodni został stłumiony przez powieść obyczajową. Nie dostrzegłam też obsesji, którą Francine miała darzyć Martina. Kobieta ta jest jedną z tych irytujących postaci, którymi czytelnik ma ochotę potrząsnąć. W pewnym momencie jakby zapomniała w ogóle o toczącym się śledztwie, jej myśli krążyły wyłącznie wokół układania sobie życia z biznesmenem. Zagadka co prawda jest, ale nie jest zbyt trudna i łatwo można odgadnąć jej rozwiązanie. Samo zakończenie jest płytkie i ekspresowe. Przez całą długość książki czekałam, by choć jej finał był spektakularny, ale nic z tego.
Ode mnie ta powieść dostaje trzy razy nie: za całą historię, za styl autorki oraz za wszechogarniającą nudę.
W tej książce nic się nie dzieje. Zupełnie nic! Zastanawiam się, czy autorka podczas jej pisania nie przysypiała, ponieważ ja ledwo dałam radę ją przeczytać. Przed snem działa lepiej niż liczenie owiec, ale chyba nie takie jest założenie pisarzy. Czuję się sfrustrowana, ponieważ „Nigdy cię nie opuszczę” miało być thrillerem, a tymczasem okazało się romansem, do tego nudnym i przewidywalnym. Nie został on nakreślony ani w sposób romantyczny, ani erotyczny. Powiedziałabym, że pomiędzy szczątkowo opisanym seksem, bohaterowie tylko gadają i gadają. Nie ma w tej książce żadnych zwrotów akcji, która do tego ciągnie się jak flaki z olejem. Znika żona Martina i nic się więcej spektakularnego nie dzieje, aż do zakończenia.
Cóż mogę powiedzieć o bohaterach? Sztampowi, powielający schematy, które znam już z dziesiątek innych powieści. On: bogaty, tajemniczy, przystojny. Ona zaradna, niezależna, pracowita i z modną ostatnio chorobą dwubiegunową. Poznają się z perspektywy prawniczka-klient, dosięga ich strzała Amora i bum! Nie mogą bez siebie żyć. Wszystko to jest tak naiwne oraz naciągane, że ciężko mi wyciągnąć jakiekolwiek pozytywy z tej pozycji. Może i bym przychylniej patrzyła na ich relacje, gdyby nie była tak nudna. Zero namiętności, porywających opisów, jakichkolwiek uniesień, czy wywołujących dreszcze scen, tylko jeden niekończący się dialog, który dotyczy w kółko tego samego.
Na okładce jest napisane, że J. L. Butler jest bestselerową brytyjską pisarką i aż serce mi krwawi, gdy to czytam, ponieważ jeśli jej pozostałe książki zostały napisane w podobnym stylu, to nie wiem, na jakiej podstawie został jej nadany ten tytuł. Pamiętajcie, by nie wierzyć we wszystko, co znajduje się na okładce.
W „Nigdy cię nie opuszczę” brakuje mrocznego klimatu, a wątek przewodni został stłumiony przez powieść obyczajową. Nie dostrzegłam też obsesji, którą Francine miała darzyć Martina. Kobieta ta jest jedną z tych irytujących postaci, którymi czytelnik ma ochotę potrząsnąć. W pewnym momencie jakby zapomniała w ogóle o toczącym się śledztwie, jej myśli krążyły wyłącznie wokół układania sobie życia z biznesmenem. Zagadka co prawda jest, ale nie jest zbyt trudna i łatwo można odgadnąć jej rozwiązanie. Samo zakończenie jest płytkie i ekspresowe. Przez całą długość książki czekałam, by choć jej finał był spektakularny, ale nic z tego.
Ode mnie ta powieść dostaje trzy razy nie: za całą historię, za styl autorki oraz za wszechogarniającą nudę.
Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję:
Szkoda, że brakuje mrocznego klimatu. To duży minus.
OdpowiedzUsuńTeraz już wiem, żeby tę książkę omijać szerokim łukiem, bo w thrillerach szukam głównie interesujących bohaterów i dobrego klimatu. 😉
OdpowiedzUsuńMartwi mnie to, że książka nie przypadła Ci do gustu, ponieważ sama wkrótce będę ją czytać i teraz się obawiam tego, jak ją odbiorę.
OdpowiedzUsuńU.... to nie, jednak nie.
OdpowiedzUsuńTwoje trzy razy nie jest wystarczającym powodem by ten tytuł omijać szerokim łukiem :D
Hmmm, a ja słyszałam o niej dobrą opinię...
OdpowiedzUsuńliczyłam na jakąś mroczną historię :D
OdpowiedzUsuńTo już wiem po jaką książkę sięgnąć kiedy nie będę mogła spać xD
OdpowiedzUsuńTak brak mrocznego klimatu to zdecydowania minus jak dla mnie ;)
OdpowiedzUsuńNo szkoda, że niewiele się w tej książce dzieje, bo opis intryguje, szczególnie to zniknięcie żony biznesmena. :D Ta nuda i przewidywalność mnie zniechęca i do tego jeszcze sztampowe postacie. Szkoda też tego zakończenia, bo jakieś ciekawe zwroty akcji mogłyby uratować tę książkę. Nie wiem czy po nią sięgnę. Może jeśli wpadnie mi w ręce, ale szukać jej nie będę. :D
OdpowiedzUsuńja bym usnęła podczas lektury owej:D
OdpowiedzUsuńSzkoda, że książka słaba.. Myślałam, że to warty przeczytania thriller... Ale za to zdjęcie jakie super zrobiłaś, standardowo zresztą ;)
OdpowiedzUsuńA szkoda, że słabo wypadło...
OdpowiedzUsuńTakiej recenzji w Twoim wydaniu jeszcze nie było ;)) Zgadzam się z przedmówczynią, że zdjęcie jest, jak zwykle, bardzo udane i zachęcające a mi ostatnio w głowie pomarańcze ;))
OdpowiedzUsuńSzkoda, że książka okazała się takim rozczarowaniem...:(
OdpowiedzUsuń