Tytuł: Czekolada z rodzynkami
Autor: Marta Gruszczyńska
Wydawnictwo: Warszawska Firma Wydawnicza
Gatunek: Literatura kobieca
Liczba stron: 300
Rok: 2014
7/10
W mieście Mikołaja Kopernika losy kilku młodych ludzi niespodziewanie splatają się. Znajomość Natalii i Ewy rozpoczęła się na lekcjach tańca i przerodziła się w przyjaźń. Dziewczyny stają się sobie bliskie, a oprócz jazzu łączy je również ten sam kierunek studiów. Natalia jest na trzecim roku prawa. Beznadziejnie zauroczyła się w Jarku - swoim przyjacielu, który nie może zapomnieć o byłej dziewczynie. Ewa natomiast jest dwa lata młodsza od swej koleżanki. Pewnego wieczoru poznaje Amo – przystojnego b-boya. Jak potoczą się losy dziewczyn i kim jest tajemniczy Daniel – przeczytajcie, a się przekonacie.
Książka składa się z rozdziałów nazwanych „scenami”, każdy z nich (prócz pierwszego i siódmego) zatytułowany jest tytułem piosenek Taylor Swift, U2, Sade i innych bardzo dobrych artystów. Powieść zaliczyłabym raczej do tych z gatunku młodzieżowych dzięki wplecionym w treść angielskim zwrotom, prostemu przystępnemu językowi i fabule dotyczącej głównie młodzieńczych problemów – niespełnionej miłości, nauki, rodzeństwa. Irytowały mnie trochę drażniące „dziewczyńskie” dialogi pełne chichotu i głupich z mojego punktu widzenia przekomarzań, ale na szczęśnie nie było, aż tak ckliwie jak się spodziewałam. Do tej pory nie czytałam żadnej książki związanej z tańcem, a przynajmniej nie przypominam sobie takowej. Przyznam, że czytało mi się przyjemnie, ale zabrakło mi tańca w tańcu. Myślałam, że fabuła dotyczy czegoś innego. Mówiąc wprost czuję niedosyt. Z tyłu okładki można przeczytać słowa: „w Toruniu spotyka się grupka młodych ludzi zafascynowanych tańcem(…)”, a tu z tańca nici. Na początku trudno było mi się odnaleźć, gdyż na samym wstępie pojawiło się wiele imion. Głównych bohaterów jest jednak tylko czworo: Natalia, Ewa, Jarek i Amadeusz.
Śledząc losy studentów sama przypomniałam sobie lata akademickie, które były najwspanialszym okresem w moim życiu. Skończyły się niedawno lecz wiem, że odeszły bezpowrotnie. Czas płynie i nie idzie go cofnąć. Dzięki „Czekoladzie z rodzynkami” przypomniałam sobie jak było fajnie i jak chciałabym się cofnąć do początku studiów.
Czy wróciłabym do tej książki drugi raz? Zdecydowanie tak. Nie odnalazłam żadnych błędów stylistycznych czy merytorycznych i choć nie znałam wcześniej autorki, a z tego co wiem nie jest to jej pierwsze dzieło to myślę, że wraz z rozwojem artystycznym Marta Gruszczyńska stanie się bardziej znaną polską pisarką. Wyczuwam w niej potencjał. Do tego autorka przypomniała w swej powieści o jednej ważnej kwestii: czekolada jest dobra na wszystko! Ja od siebie mogę dodać tylko, że czekolada nie pyta, czekolada rozumie.
Wyzwanie czytelnicze:
Polacy nie gęsi
Wyzwanie czytelnicze:
Polacy nie gęsi
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Warszawskiej Firmie Wydawniczej
Chyba nie dla mnie, ostatnio zaczęłam czytać trochę poważniejsze książki :)
OdpowiedzUsuńhttp://just-be-yourself-coca.blogspot.com/
Coz. Nie lubie literatury kobiecej... Szkoda ze brak tanca w tancu ;)
OdpowiedzUsuńA jeszcze jak ksiazka posiada angielskue wtracenia to juz w ogole, bo bardzo tego nie lubie, szczegolnie w zyciu codziennym.
Nie przepadam za książkami młodzieżowymi, fabuła wydaje się hmm... zbyt lekka, więc chyba bym się w niej nie odnalazła.
OdpowiedzUsuńAle co do czekolady, to mam to samo zdanie :D
Chyba nie dla mnie...
OdpowiedzUsuńKsiążka o tańcu bez tańca. Hmm trochę dziwnie.
OdpowiedzUsuńMimo wszystko uwielbiam takie ksiazki !!! Muszę ją kiedyś przeczytać :)
OdpowiedzUsuńDokłądnie, czekolada jest dobra na wszystko. Zwłaszcza ta z rodzynkami :)
OdpowiedzUsuńWidzę, że odkrywanie debiutów nie jest Ci obce ;) Skoro czekolada jest, to i ja się skuszę, na tę słodką lekturę:)
OdpowiedzUsuńNie czytałam, ale mam w planach. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. :**
Ee... Chyba jednak nie dla mnie ;)
OdpowiedzUsuńKocham takie klimaty więc jak najbardziej to książka dla mnie!
OdpowiedzUsuńJuż sam tytuł mnie zachęca, gdyż uwielbiam i kocham czekoladę!
OdpowiedzUsuńCzyli coś lekkiego, niewymagającego i idealnego na te jesienne dni :-)
OdpowiedzUsuńDam tej książce szansę, chociaż to wtrącanie angielskim zwrotów jakoś mi nie leży :)
OdpowiedzUsuńprzeczytałam tytułi poleciałam po ... czekoladę lol
OdpowiedzUsuńZwróciłam uwagę na ten tytuł, bo miałam ochotę swojego czasu na literaturę młodzieżową. A widzę, że historia wypadła całkiem obiecująco, więc chyba się skuszę:)
OdpowiedzUsuń