Tytuł: Kochanek Pani Grawerskiej
Autor: Krystyna Śmigielska
Wydawnictwo: Replika
Gatunek: literatura kobieca, kryminał
Liczba stron: 277
Data: 11.02.2015
7/10
Krystyna Śmigielska jest autorką książek dla dzieci, młodzieży oraz dorosłych. Jest również animatorką kultury. Jej debiutanckim opowiadaniem, stworzonym w 2006 roku stał się „Zbieracz grzechów”. Wśród powieści kobiety znajdują się także między innymi: „Berżeretka bez przepisu”, „Węszący Renifer, czyli tydzień z ciocią Julią” oraz „Skarb z leśnego grobowca”.
Czytając „Kochanka pani Grawerskiej” przypomniały mi się nakazy rodziców: „Nie rozmawiaj z obcymi i nie bierz od nich cukierków” lub też: „nie wsiadaj z żadnym, nawet najmilszym panem do samochodu”. Te przestrogi jak najbardziej pasują do powieści z tym, że bohaterka nie ma dziesięciu lat. Ma za to męża, którego nie kocha. Boi się go i jest z nim dla pieniędzy oraz wygodnego życia. Poznaje też tytułowego kochanka, który okazuje się być kimś innym niż myśli. Kobieta przez swą łatwowierność i naiwność zostaje porwana dla okupu. Czy bydlak zwany mężem odkupi ją? Czy porywacze są do szpiku zepsutymi zwyrodnialcami?
Bardzo ciekawa tematyka. Czy zdrada jest ucieczką od nieudanego małżeństwa? W pewnym sensie na pewno tak, ale tylko na chwilę. Po co wychodzić za mąż skoro nie jest się pewnym swych uczuć lub z góry wie się, iż małżonek nie jest księciem z bajki? Nie rozumiem założenia, że z czasem przyjdzie miłość. Jak daleko ludzie są skłonni posunąć się dla pieniędzy? Czasem wystarczy tylko czyjaś uwaga by stracić głowę zwłaszcza gdy życie codziennie wpada w rutynę. Gdyby w związku oboje ludzi starało się równie mocno, co na początku znajomości, detektywi mieliby mniej roboty, mniej byłoby porwań i mniej wykorzystywania zaślepionych złudną miłością osób.
Znalazłam sporo błędów, ale czytałam tekst jeszcze przed korektą więc nie będę oceniać książki pod tym kątem. Fabuła fajna, niby kryminał, ale niezbyt męczący czy wymagający. Podoba mi się nuta humoru wkomponowana w treść. Powieść nie ma zbyt wielu stron i czyta się ją szybko. Mimo zdrady, porwania, śmierci, zastraszenia można zaobserwować też pozytywny i słoneczny obraz świata charakterystyczny dla Krystyny Śmigielskiej. Stylem powieść przypominała mi twórczość Joanny Chmielewskiej. Jak już wcześniej wspomniałam zainteresowała mnie tematyka godna dyskusji. Składnia do refleksji oraz daje do myślenia. Ciekawe jest to, że w pewnym momencie utracona została granica między dobrem, a złem. Nie wiadomo do końca kto jest przyjacielem, a kto wrogiem. Ilość dialogów została skrócona do minimum. Na ich miejscu pojawił się dogłębny opis rzeczywistości. Zdecydowanie bardziej podobały mi się fragmenty dotyczące losów Pani Grawerskiej, niż politycznych zabiegów jej męża. Polecam jako miłą odskocznię od dnia codziennego i cięższej literatury. Tak! Bo nie jest to ciężki kryminał (choć autorka sądzi chyba, że stworzyła coś godnego Stephena Kinga)
Czytając „Kochanka pani Grawerskiej” przypomniały mi się nakazy rodziców: „Nie rozmawiaj z obcymi i nie bierz od nich cukierków” lub też: „nie wsiadaj z żadnym, nawet najmilszym panem do samochodu”. Te przestrogi jak najbardziej pasują do powieści z tym, że bohaterka nie ma dziesięciu lat. Ma za to męża, którego nie kocha. Boi się go i jest z nim dla pieniędzy oraz wygodnego życia. Poznaje też tytułowego kochanka, który okazuje się być kimś innym niż myśli. Kobieta przez swą łatwowierność i naiwność zostaje porwana dla okupu. Czy bydlak zwany mężem odkupi ją? Czy porywacze są do szpiku zepsutymi zwyrodnialcami?
"Szelest białej sukni zawsze podświadomie działa na kobiecą wyobraźnię. Nie ma większego znaczenia, kto miałby rzeczoną suknię nałożyć, a już całkowicie poza zainteresowaniem pań pozostaje niewielki z ich punktu widzenia, nic nie znaczący dodatek do tego wspaniałego stroju, jakim jest pan młody. Niby nieważny, a jednak sprawca całego ślubnego zmieszania, bo bez niego biel sukni szarzeje, kwiaty w bukiecie więdną, a z welonu zostaje tylko podarta siateczka."
Bardzo ciekawa tematyka. Czy zdrada jest ucieczką od nieudanego małżeństwa? W pewnym sensie na pewno tak, ale tylko na chwilę. Po co wychodzić za mąż skoro nie jest się pewnym swych uczuć lub z góry wie się, iż małżonek nie jest księciem z bajki? Nie rozumiem założenia, że z czasem przyjdzie miłość. Jak daleko ludzie są skłonni posunąć się dla pieniędzy? Czasem wystarczy tylko czyjaś uwaga by stracić głowę zwłaszcza gdy życie codziennie wpada w rutynę. Gdyby w związku oboje ludzi starało się równie mocno, co na początku znajomości, detektywi mieliby mniej roboty, mniej byłoby porwań i mniej wykorzystywania zaślepionych złudną miłością osób.
Znalazłam sporo błędów, ale czytałam tekst jeszcze przed korektą więc nie będę oceniać książki pod tym kątem. Fabuła fajna, niby kryminał, ale niezbyt męczący czy wymagający. Podoba mi się nuta humoru wkomponowana w treść. Powieść nie ma zbyt wielu stron i czyta się ją szybko. Mimo zdrady, porwania, śmierci, zastraszenia można zaobserwować też pozytywny i słoneczny obraz świata charakterystyczny dla Krystyny Śmigielskiej. Stylem powieść przypominała mi twórczość Joanny Chmielewskiej. Jak już wcześniej wspomniałam zainteresowała mnie tematyka godna dyskusji. Składnia do refleksji oraz daje do myślenia. Ciekawe jest to, że w pewnym momencie utracona została granica między dobrem, a złem. Nie wiadomo do końca kto jest przyjacielem, a kto wrogiem. Ilość dialogów została skrócona do minimum. Na ich miejscu pojawił się dogłębny opis rzeczywistości. Zdecydowanie bardziej podobały mi się fragmenty dotyczące losów Pani Grawerskiej, niż politycznych zabiegów jej męża. Polecam jako miłą odskocznię od dnia codziennego i cięższej literatury. Tak! Bo nie jest to ciężki kryminał (choć autorka sądzi chyba, że stworzyła coś godnego Stephena Kinga)
Wyzwania czytelnicze:
przeczytam tyle ile mam wzrostu (łącznie: 26,9 cm na 161)
Polacy nie Gęsi
PREMIERA: 11.02.2015
Za książkę serdecznie dziękuję Wydawnictwu Replika
Faktycznie fabuła interesująca, pozostawiająca wiele pytań, na które odpowiedź chciałoby się odnaleźć czytając ją.
OdpowiedzUsuńMiłość przyjdzie z czasem? chyba tylko przyzwyczajenie i pogodzenie się z losem.
Widac, że coś nowego, bo jeszcze nie słyszałam o tej książce :) póki co, zdania nie mam, nie mówię nie ani nie wyciągam od razu łapek, zobaczymy jeszcze, co inni powiedzą :) Chmielewską kiedys czytałam i nie przypadła mi do gustu, moze teraz podeszłabym do jej twórczosci inaczej, dojrzalej, więc może i ta książka, skoro porównujesz do Ch., zadziałałaby na mnie tak samo :)
OdpowiedzUsuńTakie połączenie kompletnie mi nie gra, uważam, ale każdemu podoba się coś innego :)
OdpowiedzUsuńBardzo bym chciała poznać tę książkę. Pewna znajoma narobiła mi na nią strasznej ochoty, ale na razie los rzuca mi kłody pod nogi i chyba nieprędko poznam ''Kochanka....'.
OdpowiedzUsuń"Kochanek pani Grawerskiej" nie ma nic współnego z twórczością Joanny Chmielewskiej, a porównanie, które zamieściła tu autorka recenzji uważam za mocno naciągane.
OdpowiedzUsuńJakich to czasów dożyliśmy, że książkę opisującą gwałty, porwania, przemoc w rodzinie, morderstwa i polityczne szwindle nazywa się literatura lekką i proponuje czytać jako:"odskocznię od dnia codziennego i cięższej literatury" ? Jestem pod wielkim wrażeniem! Książkę moją czytała Pani przed korektą, ja Pani tekst - po korekcie. Proszę go sobie sprawdzić :).
Dziękuję za recenzję. Serdecznie pozdrawiam.
Krystyna Śmigielska
myślę, że sarkazm jest zbędny. Każdy ma swoje zdanie. Czytałam bardziej wymagające książki.
UsuńMoże i książka nie ma nic wspólnego z twórczością Joanny Chmielewskiej. Napisałam tylko, że mi ją przypomina. Ja mogę sprawdzić swoją recenzję jeszcze raz, ale to może Pani powinna sprawdzić swoją książkę zanim ją komuś pokaże? Jestem tylko recenzentką - amatorką, a nie pisarką.
a i ja nie mam swojego korektora w przeciwieństwie do Pani
UsuńGąsko, mogłaś napisać więcej spoilerów, pochwalić okładkę i pogratulować wydania takiej książki tak jak inni to Autorka by Cię poleciła na swoim facebooku. ;)
UsuńRecenzenci mają prawo do subiektywizmu. Jeśli ktoś uznał, że literatura jest lekka pomimo swej tematyki, to może problem tkwi w podaniu tej historii? Trudno przeżywać jeśli coś bywa przerysowane. Nie czytałam, nie oceniam. Jednak spotkałam się z takimi historiami. Jedne robią na mnie wrażenie, inne nie, bo zależy czy autor ożywi bohatera w mojej głowie. Nie wystarczy poruszyć trudną tematykę, aby zrobić wrażenie...
kochana, jakoś mi na tym nie zależy, hehe ;)
UsuńCo do szaty graficznej to zasługa wydawnictwa, a nie autorki. Mogłam co prawda pochwalić, ale jakoś nie przyszło mi to tym razem do głowy, a co za tym idzie nie spodobała mi się na tyle ;)
Jeśli chodzi o treść. To tak, tematyka może i była trudna, ale jej przedstawienie (według mnie!) już niekoniecznie. Całość nawet w 10% nie wydała się realna. No i rzeczywiście straaaaasznie jest "ciężka".(uwaga spojler) Rozpieszczona baba idzie w długą z kolesiem którego nie zna i zostaje porwana, Potem puszcza się z innym porywaczem z własnej woli nie widząc nawet jego twarzy. Jest jeszcze trzeci porywacz o ksywie "porno", który wciąż myśli wiadomo o czym. W tm samym czasie jej mąż trochę pnie się na szczeblach kariery, trochę poddusza swoją byłą żonę. Wszystko dzieje się szybko i jakichś dogłębnych psychologicznych lub dramatycznych scen tam nie ujrzałam. No i jeszcze na koniec wspomnę o zarżniętej świni i wypadku samochodowym. Ach...te pościgi te wybuchy. Niektórzy myślą, że jak stworzą dziwło to jest ono ósmym cudem świata.
Są książki proste, a poruszają do głebi. Są też pogmatwane, takie w których mamy przerost formy nad treścią i nic poza tym. Nie chcę oceniać, bo nie czytałam, ale nie podoba mi się to, że Autorka ocenia Twoją wrażliwość, bo jej książka nie powaliła Cię na kolana. To Autorka miała w Tobie obudzić emocje. Nie udało się i zrzuca to na barki czasów. Może trzeba było pisać parę wieków temu? Ups... Parę wieków temu też powstawały dzieła o takich tematykach, ale przemoc, gwałt i zdrady były na porzadku dziennym. O humanitaryzmie można było pomarzyć. Nie wszystkie dzieła mimo to są dobre. Tak czy owak: to Autor ma trafić do czytelnika, a nie odwrotnie.
UsuńSięgnęłabym po tę książkę :-) Miłość nigdy nie przychodzi z czasem, a jedynie frustracja...
OdpowiedzUsuńJa również poczekam na recenzje innych. Choć na korzyść z pewnością działa sam temat zdrady, który od zawsze mnie na swój sposób fascynował.
OdpowiedzUsuńPraktycznie nie czytam takich książek, a po komentarzu autorki tejże książki na pewno po nią nie sięgnę. Taka postawa wobec recenzji jest zniechęcająca, mogła załatwić to przez mail, a nie tutaj.
OdpowiedzUsuńTo nie jest książka dla mnie. Na pewno nie sięgnę, bo ta tematyka w ogóle mnie nie interesuje.
OdpowiedzUsuńPatrzę na powyższy komentarz Autorki i oczom nie wierzę. Niesympatyczne usposobienie nie jest dobrą reklamą.
Nie wiedziałam, że w dyskusjach blogowych może być tak gorąco.
OdpowiedzUsuńA do mnie to nie przemawia... Zaskoczyla mnie pozycja autorki ;)
OdpowiedzUsuńooo za taką odpowiedź autorki podziękujemy! recenzent ma prawo wyrazić swoje zdanie w końcu po to pisze recenzje. a dostosowanie się i pisanie że jest cacy wszystko że dzieło oryginalne jedynie takie to trochę nie bardzo
OdpowiedzUsuńNie dla mnie :]
OdpowiedzUsuńZ cytatem kompletnie się nie zgadzam. Załóżmy na to : biała suknia a w niej mało atrakcyjna kobieta, suknia niedopasowana, kompozycja beznadziejna, to żaden szelest nie jest ważny, goście maja radochę by sobie poużywać na owej pannie młodej.
OdpowiedzUsuńSzelest to słuchać, kpin, drwin...
Oj byłam ja na takim ślubie i wstyd mi było za tych gości.No ale panna młoda nie popisała się, czy od razu należy ją besztać, wyśmiewać.?
a co do stylu Chmielewskiej.
Myślę że to styl godny naśladowania dla pisarek, bo przecież o to chodzi - jak mówi moja koleżanka zwolenniczka lekkiej lektury, przecież nie będzie czytała Tokarczuk, ktorą w ogóle ona nie rozumie, za to ja kocham.
Mi ogólnie cytat się spodobał. Jest dla mnie w pewien sposób ironiczny (aczkolwiek boję się cokolwiek napisać bo autorka zaraz dowali się do tego, że to wcale nie miała być ironia tylko ciężki, dający do myślenia tekst)
UsuńA Panny Młodej nie można oceniać pod kątem atrakcyjności. Przecież to nie jej wina, że nie jest miss świata, choć dla jej męża widocznie jest..
Co do Chmielewskiej, zgadzam się. Napisałam jedynie, że mi ją przypomina, ale autorce to chyba uwłacza.
Cóż w zasadzie miałam nawet na książkę chęć.. ale po wypowiedzi autorki już nie mam. Wszak widać najlepiej żeby wszyscy mieli to samo zdanie - pozytywne oczywiście, bo inni się nie znają ;] Duży minus ;/
OdpowiedzUsuńzdrada.. małżeństwa.. nie, nie będę się za to raczej zabierać :D
OdpowiedzUsuńTo ja podziękuję po wypowiedzi autorki.
OdpowiedzUsuńAutorka sama sobie zrobiła antyreklamę.
OdpowiedzUsuńMogła napisać, że się nie zgadza z kilkoma Twoimi spostrzeżeniami itd. ale taki nieprzyjemny komentarz nie przystoi.
Hmm miałam wielką ochotę na tę książkę. Teraz zaczynam się nad nią jednak zastanawiać.
OdpowiedzUsuńPrzyznaję, że chciałam bardzo przeczytać tę książkę, ale teraz raczej zmieniłam zdanie...
OdpowiedzUsuńZaskoczona jestem komentarzem autorki. Ja właśnie kończę czytać "Kochanka..." i będę pisać recenzję. Może Pani Śmigielska też mi coś "miłego" napisze...
OdpowiedzUsuńA książka jak dla mnie - taka sobie...
Twoja recenzja zdecydowanie oddaje to co i ja czuję podczas czytania :-)
Pozdrawiam
Też jestem nie miło zaskoczona komentarzem autorki, taki nacisk na recenzenta, że tylko chwalby ma pisać jest nie do przyjęcia. Tak na marginesie wracając w piątek autobusem usłyszałam rozmowę dwóch chłopków : "Ty słuchaj co to się teraz dzieje, nikomu nic nie można powiedzieć, bo zaraz się o obrażają o byle co", to chyba robi faktycznie robi się chorobą społeczeństwa XXI wieku, gdzie ludzie nie umieją przyjmować z pokorą krytyki, oczywiście konstruktywnej.
OdpowiedzUsuń