Bridget Jones Baby
Reżyseria: Sharon Maguire
Scenariusz: Emma Thompson, Helen Fielding, Dan Mazer
Obsada: Renee Zellweger, Colin Firth, Patrick Dempsey, Jim Broadbent, Emma Thompson i inni
Muzyka: Craig Armstrong
Zdjęcia: Andrew Dunn
Gatunek: Komedia romantyczna
Kraj: Wielka Brytania, Francja, Irlandia, USA
Rok produkcji: 2016
Data polskiej premiery: 16 września 2016
Reżyseria: Sharon Maguire
Scenariusz: Emma Thompson, Helen Fielding, Dan Mazer
Obsada: Renee Zellweger, Colin Firth, Patrick Dempsey, Jim Broadbent, Emma Thompson i inni
Muzyka: Craig Armstrong
Zdjęcia: Andrew Dunn
Gatunek: Komedia romantyczna
Kraj: Wielka Brytania, Francja, Irlandia, USA
Rok produkcji: 2016
Data polskiej premiery: 16 września 2016
Nigdy nie recenzowałam żadnego filmu, aż tu nagle natchnęła mnie wena i nadszedł ten pierwszy raz. Bridget Jonas jest moja wielką idolką, zarówno jako postać literacka jak i filmowa. Byłam na długo wyczekiwanej trzeciej części w kinie. Jest to jeden z najlepszych filmów jaki w życiu widziałam.
Uwielbiam bohaterkę za to, że jest niezdarna, nieprzewidywalna, momentami głupiutka, ale równocześnie na swój sposób zabawna i urocza. Wręcz utożsamiam się z nią. W całej historii kina i literatury, nie ma innej postaci, która równie kojarzyłaby mi się z moją osobą. Po piętnastu latach od ukazania się na ekranach pierwszej części zwariowanej Bridget, jest ona równie zabawna i życiowa jak za tamtych czasów. Cóż, nie da się ukryć, że Renée Zellweger przeszła budzące kontrowersje operacje plastyczne, poza tym w wieku czterdziestu kilku lat nie będzie wyglądać już tak samo jak dziesięć lat wcześniej, jednak wciąż drzemie w niej ten sam potencjał. Co się zmieniło? Jest chudsza i zdecydowanie w ciąży :) Spokojnie, nie spoleruję. To temat przewodni trzeciej części. Będąc już przy temacie bohaterów, na uwagę ewidentnie zasługuje Mark Darcy (Colin Firth). Jego brytyjski akcent przyprawia o zawrót głowy, grzechem jest oglądać filmy, w których bierze udział, z lektorem! Aktor mimo upływu czasu wciąż jest przystojny, poza tym Bridget bez Marka, to już nie ta sama Bridget. Hugh Grant też ma swój epizod, ale nie zdradzę Wam szczegółów :) Zaskoczeniem była dla mnie Shirley Henderson, która w serii wciela się w postać „Jude”. Odgrywa w tym filmie większą rolę niż w poprzednich częściach. Nową postacią jest za to Patrick Dempsey. Możecie go znać z „Chirurgów” czy z „Moja dziewczyna wychodzi za mąż”. Gdzieś na dalszym planie w przezabawną postać wcieliła się Emma Thompson, która tak na marginesie współpracowała przy scenariuszu.
Chciałabym przybliżyć Wam nieco fabułę. Bridget kończy czterdzieści trzy lata. W dalszym ciągu, ku utrapieniu swojej matki jest starą panną. Idąc z duchem technologii wymieniła papierowy dziennik na jego elektroniczną wersję. Pewnego dnia okazuje się, że jest w ciąży. Tylko kim jest ojciec? Czy jest nim Jack – przypadkowy mężczyzna poznany na imprezie w stylu Woodstock czy Mark, z którym bohaterka przespała się po latach, na chrzcinach wspólnego chrześniaka?
Pierwszą moją myślą, gdy zaczął się film było: „Co jest? Przecież to nie ma nic wspólnego z książką!”. Z czasem doszłam do wniosku, że albo reżyser pofrunął z fantazją, albo sytuacja przedstawia historię między drugą, a trzecią częścią powieści, co by znaczyło, że czeka nas jeszcze czwarty film – to by mnie uszczęśliwiło, w przeciwnym razie fabuła odbiega zupełnie od książki.
Zawsze obawiam się kontynuacji, zwłaszcza tych, które powstają po kilkunastu latach od poprzedniej części. Często są one wymuszone, o zupełnie innym charakterze i zaczynam żałować, że po obejrzeniu, mój obraz na historię diametralnie się zmienił. W przypadku Bridget Jones nie miało to zupełnie miejsca. Autorzy idealnie wyważyli klimat, nie zapominając o charakterze głównej bohaterki. Mimo upływu lat i wielu zmian, nasza niezdara w dalszym ciągu jest taka sama. Film łamie stereotypy, pokazując przede wszystkim, że nikt nie jest idealny. Ważne jest również to, że nie przedstawia odrębnej historii, tylko łączy się z poprzednimi. Nie przeszkadza nawet fakt, że wszyscy dobrze wiemy jak się skończy.
Jako ciekawostka nadmienię, że Renée Zellweger musiała ponownie uczuć się brytyjskiego akcentu i brać lekcje u trenera głosu, w celu odtworzenia sposobu mówienia, który sama wykreowała w poprzednich częściach.
Bridget Jones Baby właśnie weszło do kin, więc jeśli nie wiecie na co pójść, ten film będzie dla Was idealnym wyborem. Nawet mój mąż zaśmiewał się do łez mówiąc, że bawił się przednio. Jak widać jest to produkcja przeznaczona nie tylko dla kobiet. Jeśli nie widzieliście natomiast „Dziennika Bridget Jones” (2001) i „Bridget Jones: W pogoni za rozumem” (2004) musicie koniecznie to zmienić. Potężna dawka endorfin gwarantowana, zwłaszcza w najnowszej części, która, bezlitośnie przyprawia o ból brzucha z nadmiaru śmiechu.
Pierwszą moją myślą, gdy zaczął się film było: „Co jest? Przecież to nie ma nic wspólnego z książką!”. Z czasem doszłam do wniosku, że albo reżyser pofrunął z fantazją, albo sytuacja przedstawia historię między drugą, a trzecią częścią powieści, co by znaczyło, że czeka nas jeszcze czwarty film – to by mnie uszczęśliwiło, w przeciwnym razie fabuła odbiega zupełnie od książki.
Zawsze obawiam się kontynuacji, zwłaszcza tych, które powstają po kilkunastu latach od poprzedniej części. Często są one wymuszone, o zupełnie innym charakterze i zaczynam żałować, że po obejrzeniu, mój obraz na historię diametralnie się zmienił. W przypadku Bridget Jones nie miało to zupełnie miejsca. Autorzy idealnie wyważyli klimat, nie zapominając o charakterze głównej bohaterki. Mimo upływu lat i wielu zmian, nasza niezdara w dalszym ciągu jest taka sama. Film łamie stereotypy, pokazując przede wszystkim, że nikt nie jest idealny. Ważne jest również to, że nie przedstawia odrębnej historii, tylko łączy się z poprzednimi. Nie przeszkadza nawet fakt, że wszyscy dobrze wiemy jak się skończy.
Jako ciekawostka nadmienię, że Renée Zellweger musiała ponownie uczuć się brytyjskiego akcentu i brać lekcje u trenera głosu, w celu odtworzenia sposobu mówienia, który sama wykreowała w poprzednich częściach.
Bridget Jones Baby właśnie weszło do kin, więc jeśli nie wiecie na co pójść, ten film będzie dla Was idealnym wyborem. Nawet mój mąż zaśmiewał się do łez mówiąc, że bawił się przednio. Jak widać jest to produkcja przeznaczona nie tylko dla kobiet. Jeśli nie widzieliście natomiast „Dziennika Bridget Jones” (2001) i „Bridget Jones: W pogoni za rozumem” (2004) musicie koniecznie to zmienić. Potężna dawka endorfin gwarantowana, zwłaszcza w najnowszej części, która, bezlitośnie przyprawia o ból brzucha z nadmiaru śmiechu.
Bardzo jestem ciekawa tego filmu! chętnie bym go obejrzała ale chyba muszę zaczekać aż pojawi się w internetach gdyż mieszkam w Niemczech :(
OdpowiedzUsuńW Niemczech na pewno też go grają, jeśli znasz język, to nie będzie problemu :)
UsuńCała historia Bridget Jones jest jedną z niewielu historii, gdzie filmy podobają mi się bardziej od książek. Planuję wybrać się na to do kina i mam nadzieję, że się nie zawiodę :)
OdpowiedzUsuńLubię Bridget :) Na pewno obejrzę :)
OdpowiedzUsuńMuszę nadrobić braki i poznać historię Bridget, czyli zacząć od pierwszej części ;p
OdpowiedzUsuńByłam wczoraj w kinie z chłopakiem na premierze i bawiliśmy się do łez. MEGA MEGA MEGA! :D
OdpowiedzUsuńMoże w końcu wezmę się za całą serię, bo jeszcze nie widziałem. ;-)
OdpowiedzUsuńKiedyś oglądałam pierwszą część i film kompletnie nie dla mnie :(
OdpowiedzUsuń
OdpowiedzUsuńTak taaak taak :) Uwielbiam ten film ;)
Pozdrawiam :)
I obserwuje :-)
No to już mam chyba plany na wieczór:)
OdpowiedzUsuńWiesz, że nigdy nie oglądałam filmów z Bridget? Czytałam książkę, ale nie zachęciła mnie na tyle, żeby sięgną po film ;)
OdpowiedzUsuńNie dla mnie ten film ;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam :) Muszę zobaczyć najnowszą Bridget :)
OdpowiedzUsuńja nie przepadam za filmami z tej serii oklepane;p
OdpowiedzUsuńweź nie bluźnij! ;p
UsuńDwie pierwsze części w wersji papierowej czytałam, trzecia czeka na półce. Z kolei nie pamiętam, czy widziałam filmy... Na pewno mignęły mi gdzieś, ale muszę popatrzyć na nie jeszcze raz.
OdpowiedzUsuńJa na pewno zobaczę :)
OdpowiedzUsuńPoprzednie części były bardzo dobre, także skuszę się również na tą część :)
OdpowiedzUsuńwszedzie szukałam tytułu tego filmu, dzięki!
OdpowiedzUsuńsuper! świetnie mi się czytało Twoją recenzję, zwłaszcza, że obawiałam się, że trzecia część nie będzie taka dobra - wiadomo, jak to jest z sequelami klasyków ;) teraz nie mogę się doczekać, aż sama to obejrzę! :D
OdpowiedzUsuńJa się wybieram z siostrą na babski wieczór włąsnie na ten film :D
OdpowiedzUsuńWłaśnie mam w planach się na to wybrać i utwierdziłaś mnie w przekonaniu że warto :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!