Tytuł: Eleanor Oliphant ma się całkiem dobrze
Autor: Gail Honeyman
Wydawnictwo: Harper Collins
Gatunek: obyczajowa
Liczba stron: 352
Premiera: 24.05.2017
Główna bohaterka jest trzydziestoletnią kobietą, która wiedzie poukładane życie. Od lat pracuje w tym samym miejscu, jest typem introwertyka, jest inteligentną oraz wykształconą osobą. Całe jej życie jest poukładane, wszystko, co robi, ma swój czas i miejsce, pewnego dnia, za sprawą nowego pracownika, zaczyna jednak zauważać, że czegoś w jej świecie brakuje.
Początkowo myślałam, że historia Eleanor Oliphant jest lekką komedią, myliłam się, to smutna, poruszająca opowieść o samotnej, skrzywdzonej kobiecie, która przeżyła tragedię, która była upokarzana przez matkę, która zadurzyła się w muzyku, który nie wiedział o jej istnieniu, która przez kolegów z pracy uznawana była za dziwadło, która zastanawia się nad tym, czy jej życie ma sens. Podczas lektury zrobiło mi się jej bardzo żal. Każdy potrzebuje czasem oparcia w drugiej osobie i nie chce być na tym świecie sam jak palec. Gdybym mogła, przytuliłabym ją mocno.
Książka wywołała we mnie wiele sprzecznych emocji, z jednej strony rozbawiła mnie nieporadność Eleanor, która była kompletnie odizolowaną osobą, odciętą od świata, nieumiejącą zamówić pizzy, która idąc na urodziny, daje solenizantowi do połowy wypitą wódkę i paczkę sera. Z drugiej strony wzbierał się we mnie gniew na jej matkę, bo który rodzic mówi swojemu dziecku, że jest niepotrzebnym zlepkiem tkanek i przypomina mu o tym regularnie, co tydzień? Czułam radość, obserwując rozwój społeczny głównej bohaterki, ze smutkiem śledziłam jej bolesne upadki. Przez cały czas trzymając kciuki, by jej życie wreszcie wyszło na prostą, czy tak się właśnie stało?
Ta historia bardzo mnie poruszyła. W pewien sposób, choć niedosłowny, wyczuwałam podobieństwo Eleanor, do mnie samej z przeszłości. Zdarzyło mi się nawet otrzeć łzę, a mało która książka potrafi doprowadzić mnie do tego stanu. Nie jest to jakiś specjalnie ciężki dramat, powieść tę czyta się szybko, stanowczo za szybko, to za sprawą lekkiego pióra i luźnego stylu autorki. Pomyślałam o Gail Honeyman jako o poczytnej pisarce, tymczasem z zaskoczeniem odkryłam, że jest ona debiutantką. Z niecierpliwością czekam na kolejne działa autorki, tymczasem tę dodaję do listy swoich ulubionych pozycji.
„Eleanor Oliphant ma się dobrze”, to połączenie komedii, thrillera, dramatu i w pewnym sensie romansu. Przez cały bieg historii, poszczególne elementy wskakują na swoje miejsce, a zakończenie, które jest punktem kulminacyjnym, wręcz szokuje. Zupełnie nie spodziewałam się takiego biegu wydarzeń. Akcja rozwija się stopniowo, ale nieustannie mknie do przodu. Ta pozycja jest książką wartą uwagi, dlatego też polecam ją Wam wszystkim.
Początkowo myślałam, że historia Eleanor Oliphant jest lekką komedią, myliłam się, to smutna, poruszająca opowieść o samotnej, skrzywdzonej kobiecie, która przeżyła tragedię, która była upokarzana przez matkę, która zadurzyła się w muzyku, który nie wiedział o jej istnieniu, która przez kolegów z pracy uznawana była za dziwadło, która zastanawia się nad tym, czy jej życie ma sens. Podczas lektury zrobiło mi się jej bardzo żal. Każdy potrzebuje czasem oparcia w drugiej osobie i nie chce być na tym świecie sam jak palec. Gdybym mogła, przytuliłabym ją mocno.
„Masaż głowy u fryzjera, szczepienie na grypę poprzedniej zimy — ludzie dotykają mnie, tylko kiedy im za to płacę, a i wtedy przeważnie używają jednorazowych rękawiczek”
Książka wywołała we mnie wiele sprzecznych emocji, z jednej strony rozbawiła mnie nieporadność Eleanor, która była kompletnie odizolowaną osobą, odciętą od świata, nieumiejącą zamówić pizzy, która idąc na urodziny, daje solenizantowi do połowy wypitą wódkę i paczkę sera. Z drugiej strony wzbierał się we mnie gniew na jej matkę, bo który rodzic mówi swojemu dziecku, że jest niepotrzebnym zlepkiem tkanek i przypomina mu o tym regularnie, co tydzień? Czułam radość, obserwując rozwój społeczny głównej bohaterki, ze smutkiem śledziłam jej bolesne upadki. Przez cały czas trzymając kciuki, by jej życie wreszcie wyszło na prostą, czy tak się właśnie stało?
Ta historia bardzo mnie poruszyła. W pewien sposób, choć niedosłowny, wyczuwałam podobieństwo Eleanor, do mnie samej z przeszłości. Zdarzyło mi się nawet otrzeć łzę, a mało która książka potrafi doprowadzić mnie do tego stanu. Nie jest to jakiś specjalnie ciężki dramat, powieść tę czyta się szybko, stanowczo za szybko, to za sprawą lekkiego pióra i luźnego stylu autorki. Pomyślałam o Gail Honeyman jako o poczytnej pisarce, tymczasem z zaskoczeniem odkryłam, że jest ona debiutantką. Z niecierpliwością czekam na kolejne działa autorki, tymczasem tę dodaję do listy swoich ulubionych pozycji.
„Eleanor Oliphant ma się dobrze”, to połączenie komedii, thrillera, dramatu i w pewnym sensie romansu. Przez cały bieg historii, poszczególne elementy wskakują na swoje miejsce, a zakończenie, które jest punktem kulminacyjnym, wręcz szokuje. Zupełnie nie spodziewałam się takiego biegu wydarzeń. Akcja rozwija się stopniowo, ale nieustannie mknie do przodu. Ta pozycja jest książką wartą uwagi, dlatego też polecam ją Wam wszystkim.
Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuje Wydawnictwu Harper Collins
Już sam opis fabuły tej książki bardzo mnie intryguje, dlatego też z wielką chęcią przeczytałabym ją ;)
OdpowiedzUsuńUzupełniam swoją biblioteczkę o książki, które muszę przeczytać po obronach i ta właśnie do nich dołączyła :).
OdpowiedzUsuńTo dzisiaj druga recenzja tej książki jaką czytam. Intrygująca...
OdpowiedzUsuńJa lubię takie książki.
OdpowiedzUsuńZnam tę okładkę skądś ;) Kojarzę...
Nie wiem czy znajdę teraz na nią czas, bo mam tyyyle pracy...
Pozdrawiam :)
Książka wydaje się dość ciekawa, więc zapamiętam jej tytuł. Na razie nie mam ochoty na dramaty, ale w każdej chwili może się to zmienić, więc będę wiedziała po co sięgnąć :)
OdpowiedzUsuńjak czas znajdę to czytnę;)
OdpowiedzUsuńTa książka jest idealna.. Do ekranizacji. Takie filmy uwielbiam. Ksiazki za to niespecjalnie.
OdpowiedzUsuńNie słyszałam wcześniej o tej książce, ale myślę, że któregoś dnia zdecyduję się ją przeczytać.
OdpowiedzUsuńbrzmi ciekawie :) z chęcią kiedyś przeczytam :)
OdpowiedzUsuńCzuć, że wiele emocji wywołuje i pozostaje w pamięci.
OdpowiedzUsuńPamiętam, że sam opis bardzo mi się spodobał, jednak obecnie nie mam za wiele czasu na czytanie, więc ją sobie odpuściłam. Jednak na pewno do niej powrócę ;)
OdpowiedzUsuńDziwny prezent dała bohaterka solenizantowi, ale skoro twierdzisz, że książka warta uwagi, to może dam jej szansę :)
OdpowiedzUsuń