9 cze 2021

Stara miłość nie rdzewije - Denise Grover Swank


 

Tytuł: Stara miłość nie rdzewieje

Autor: Denise Grover Swank

Wydawnictwo: Kobiece

Gatunek: romans / literatura obyczajowa

Liczba stron: 416

Premiera: 14.04.2021 r.

 

 

Blair jest adwokatką rozwodową. Jest praktyczną osobą, która uważa związek małżeński, jako wspólny układ, a nie kierowaną motylami w brzuchu namiętność. Za kilka dni ma się stać żoną lekarza. Kiedy na jej drodze staje Garrett – jej były chłopak, zaczyna mieć wątpliwości, czy dobrze robi, wychodząc za mąż za Neila. Z drugiej strony kilka lat wcześniej Garrett bardzo ją zranił. Czy zasłużył na drugą szansę? A może związek z Neilem rozkwitnie?

„Stara miłość nie rdzewieje, to drugi tom serii „Cztery wesela”. W poprzedniej części poznaliśmy przyjaciółkę Blair, Megan. Pierwszą połowę tamtej książki wspominam dobrze, drugą natomiast bardzo źle. Tym razem powieść trzyma jednostajny średni poziom. Gdyby nie moja upartość, pewnie bym po nią nie sięgnęła, ale nie lubię zaczynać serii, a potem jej nie kończyć. Jest to pozycja, o której nie będę długo pamiętać. Nie wynudziła mnie zbytnio, ale też nie zachwyciła. Występuje w niej pełno, niekiedy męczących dialogów i zdecydowanie jest za długa, jak na tę historię.

Blait wkurzała mnie już w pierwszej części, więc byłam przygotowana na to, że i w tej się z nią nie polubię. Jej przyjaciółka Libby jest zdrowo szurnięta, a Megan słodka do bólu. Łączy je pewna klątwa dotycząca ślubów, z której powodu wszystkie podświadomie wariują. Neil, to takie typowe flaki w oleju, facet, za którego żadna kobieta o zdrowym rozsądku nie chciałaby wyjść. Do tego jego matka, która potrafi być prawdziwym koszmarem, choć ona została akurat nakreślona dobrze i zabawnie. Polubiłam natomiast Garretta, to łobuziarski, nieco infantylny mężczyzna, z którym można konie kraść, zamiast spędzać sobotni wieczór na kanapie przed telewizorem.

Nie oczekiwałam po tej powieści zbyt wiele, ot, romans na kila wieczorów, niestety jego czytanie zajęło mi wiele dni. Zdecydowanie lepiej byłoby bez całej masy zbędnych informacji, które nic do treści nie wnoszą. Jak można się domyśleć, książka jest przewidywalna. Czytając blurb możemy domyślić się, jak się skończy. Jest to pozycja, która utonie w morzu podobnych do siebie książek, które stworzone zostały według tego samego schematu.

Zastanawia mnie, co też autorka ma z babciami, w poprzednim tomie starsza kobieta lubiła się rozbierać i ćwiczyć jogę tak, jak ją Pan Bóg stworzył, co zakrawało na ekshibicjonizm, w tej natomiast rezolutna babcia jak z rękawa sypała grypsami niepodobnymi do przedstawicieli jej grupy wiekowej.

Można przeczytać, ale nie jest to pozycja obowiązkowa. Nie trzeba znać poprzedniego tomu, gdyż każdy z nich opowiada losy innej osoby.


Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję:



13 komentarzy:

  1. Może kiedyś przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie przewidywalność nie przeszkadza, ale jakoś nie planuję czytać tej książki w najbliższym czasie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ta książka mnie nie ciekawi, twoja recenzja też nie zachęca, więc myślę, że ją sobie odpuszczę.

    OdpowiedzUsuń
  4. Widzę, że nie ma co sięgać po tą serię. Ja na szczęście nauczyłam się porzucać zaczęte książki i serie - dzięki temu mam więcej czasu na książki, które faktycznie mnie interesują. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Może kiedyś po nią sięgnę :) Ale na razie nie będzie to mój priorytet

    OdpowiedzUsuń
  6. Może kiedyś będę miała okazję przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
  7. Raczej nie będę się za nią intensywnie rozglądać.

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie wiem, czy po nią sięgnę, gdyż męczą mnie zbędne informacje w fabule :)

    OdpowiedzUsuń
  9. ah ta miłość... Myślę, że to dobra propozycja na lato.

    OdpowiedzUsuń
  10. Z ciekawości chętnie bym przeczytała :D
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  11. Na razie mam wielki stos, a nie zainteresowała mnie na tyle, żeby ją do niego dorzucić

    OdpowiedzUsuń
  12. Raczej daruję sobie tę książkę.

    OdpowiedzUsuń
  13. Skoro to taki sredniaczek to raczej odpuszcze. Jest tyle świetnych ksiażek, że za tą się już raczej brać nie będę ;)

    OdpowiedzUsuń

Komentarze z adresami do Waszych blogów nie będą publikowane. Wiem jak do Was trafić i nie musicie wklejać linków (chyba że chcecie mnie zirytować).