Tytuł: Mursz
Autor: Ewa Przydryga
Wydawnictwo: Muza
Gatunek: thriller
Liczba stron: 352
Premiera: 24.11.2021 r.
Pola wychodzi ze szpitala i próbuje na nowo ułożyć sobie życie bez męża i ukochanego synka. W miejscu tym poznaje Kasandrę, od której wkrótce otrzymuje list pożegnalny. Bohaterka robi wszystko by ocalić swoją znajomą przed śmiercią. Sekret, który poznaje, prowadzi ją do Murszu, wymarłej części kaszubskiego lasu, gdzie przed rokiem w tragicznych okolicznościach zmarła Lara, koleżanka Kasandry. Co z tym wszystkim wspólnego ma Marianna, nauczycielka, która również poniosła śmierć?
Kto czytał „Topieliska”, ten wie, jaki klimat będzie go czekał w „Murszu”. Jest on ciężki, mroczny, tajemniczy, zasnuty mgłą niepewności, według mnie jest również niepowtarzalny. Wprowadza w czytelniku nutę niepewności. Trzeba dojść do ostatniej strony, by wszystko stało się jasne. Ewa Przydryga dawkuje nam napięcie i powoli zdradza kolejne elementy.
Historia przedstawiona została z perspektywy trzech kobiet. Polę mieliśmy okazję poznać już w „Topieliskach”, jednak ta powieść nie ma nic wspólnego z poprzednią, to odrębne historie, które łączy ze sobą główna bohaterka. Jedyną istotną informacją jest fakt, dotyczący tego, w jakich okolicznościach Pola znalazła się w owym miejscu. Pozostałe kobiety nie żyją. Przenosimy się do 2018 roku, w którym poznajemy historię Marianny oraz do 2019, do wydarzeń poprzedzających śmierć Lary. Wydarzenia z życia Poli odgrywają się w 2020 roku. Rozdziały się przeplatają, więc skaczemy po różnych częściach tak naprawdę jednej opowieści, która dotyczy tych trzech postaci.
Według mnie „Mursz” jest bardzo dobrym thrillerem, który ma idealnie zbudowane napięcie. Ta historia ma w sobie coś wciągającego, psychodelicznego, tajemniczego. Cała fabuła dopracowana została w najdrobniejszych szczegółach, a do tego toczy się na moich ukochanych Kaszubach, gdzie mieszkam. Na plus jest również zakończenie, które zrobiło na mnie wrażenie. Jest nieprzewidywalne, ciężko byłoby odgadnąć czytelnikowi, jakie ono będzie. A o to właśnie w dobrych dreszczowcach chodzi – o element zaskoczenia.
Jeśli lubicie wielowątkowe powieści, których akcja rozwija się powoli i na których trzeba się skupić, by nie pogubić się w historii, to z całą pewnością „Mursz” się Wam spodoba. Uważam, że nie jest to ani łatwa, ani lekka książka, ale jeśli się wciągniemy, to czyta się ją naprawdę szybko. Trzeba mieć też świadomość specyficznego stylu autorki, który nie każdemu przypadnie do gustu. Ja się przy tej powieści bawiłam wybornie i czekam na jej kolejne dzieło.
Post powstał przy współpracy z:
Muszę w końcu poznać twórczość tej autorki.
OdpowiedzUsuńTakie thrillery to ja lubię, chętnie go przeczytam. ;)
OdpowiedzUsuńBardzo cenię sobie prozę autorki. Tej książki jeszcze nie miałam okazji czytać.
OdpowiedzUsuńBardzo lubię książki tej autorki i tę również chcę przeczytać.
OdpowiedzUsuńDodaje na listę. Przekonałaś mnie ;)
OdpowiedzUsuńSłyszałam już o niej. Mam ją na oku.
OdpowiedzUsuńCzytałam "Topieliska" tej autorki i nie przypadły mi do gustu, chociażby ze względu na swoją przewidywalność i naciąganie pewnych spraw. Dlatego nie mam w planach czytania innych książek tej autorki.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Natalia
Lubię wielowątkowe powieści ❤
OdpowiedzUsuńnormalnie mam ślinotok na ową pozycję:D ten klimat ta misteria to rozwijanie się akcji:D niach niach:)
OdpowiedzUsuńJak thriller to w sam raz dla mnie ;)
OdpowiedzUsuńZapisuję sobie tytuł :)
OdpowiedzUsuńKsiążka raczej nie jest dla mnie :/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Sięgam czasami p tego rodzaju książki, więc i może ta by mi się spodobała.
OdpowiedzUsuńplanuje siegnac po jakas ksiazke tej autorki
OdpowiedzUsuń