Tytuł: Świąteczna mordercza gra
Autor: Alexandra Benedict
Wydawnictwo: Kobiece
Gatunek: thriller
Liczba stron: 384
Premiera: 2.10.2022 r.
Lily nie chce wracać do Endgame – domu, w którym przed laty straciła matkę. Chęć poznania prawdy jest jednak silniejsza od wewnętrznej niechęci. Okazuje się, że jej ukochana mama nie odebrała sobie życia sama, ktoś jej w tym pomógł. Żeby dowiedzieć się, kto to zrobił, bohaterka musi po raz ostatni zagrać ze swoim kuzynostwem w grę. Cały jej przebieg wymyśliła ciotka, która niespodziewanie zmarła. Coroczne poszukiwanie skarbów jest tradycją rodzinną, lecz tym razem wszystko wygląda inaczej, zwłaszcza że w grę wchodzi walka o posiadłość.
Muszę zacząć od tego, że „Świąteczna mordercza gra” ma niesamowity klimat. Taki, jaki lubię najbardziej. Grupa ludzi zamknięta w wielkim domu. Za oknem szaleje śnieżyca, która odcina bohaterów od świata. Twarde, rygorystyczne zasady, których nie można złamać, przez co nikt nie ma telefonu, który umożliwiłby w razie potrzeby wezwanie pomocy. Chciwość, zachłanność, nieufność ze strony pozostałych członków rodziny łasych na spadek. Rodzinne sekrety i ogromne niebezpieczeństwo. Przy tym wszystkim w tle święta Bożego Narodzenia, które trwają dwanaście dni, gdyż tak niegdyś świętowali królowie Anglii. Ciężko jednak raczyć się świątecznym puddingiem i rozpakowywać crackery, kiedy nie wiadomo, czy będzie dane przeżyć kolejną noc.
Bohaterowie są prawdziwą mieszanką wybuchową. Każdy z uczestników jest zupełnie inny. Do jednych pałamy sympatią, a do innych od razu czujemy niechęć. Jednak jako „czytelnicy-detektywi” musimy się mieć na baczności. Nigdy nie wiadomo, co kim kieruje, zwłaszcza gdy w grę wchodzą duże pieniądze.
Dwanaście kluczy, łamigłówki, sekretny pokój, brak dostępu do Internetu, jedyną pomocą w rozwiązaniu zagadek, jest własna głowa. Brzmi ciekawie, prawda? Ciekawa jestem, czy podjęlibyście ryzyko i zagrali o ogromne pieniądze, wiedząc, że stawką jest własne życie. Ja chyba przy pierwszej napotkanej przeszkodzie zwiałabym, gdzie pieprz rośnie. Na szczęście to nie ja jestem postacią z książki Alexandry Benedict.
Szybko trafiłam na część rozwiązania, chyba za dużo tego typu książek mam już za sobą. Jednak nie wszystko byłam w stanie przewidzieć, więc element zaskoczenia, jak najbardziej się znalazł w tej pozycji. Dobrze spędziłam przy niej czas, choć zauważyłam kilka niedociągnięć i zabrakło mi „tego czegoś”, co slasher powinien posiadać. Niemniej jednak miło sięgnąć po świąteczną pozycję, która nie jest ciepłą, otulającą serce obyczajówką, tylko mrożącym krew w żyłach thrillerem.
Post powstał przy współpracy z:
Szkoda, że zabrakło "tego czegoś", ale i tak chciałabym przeczytać :)
OdpowiedzUsuńNoo brzmi bardzo obiecująco. Mam coraz większą ochotę na tę książkę.
OdpowiedzUsuńTa książka czeka na mnie na czytniku.
OdpowiedzUsuńLubię thrillery.
OdpowiedzUsuńMAm ją w planach
OdpowiedzUsuńFajna lektura na święta :)
OdpowiedzUsuńpewnie jako lekka pozycja na święta, będzie super!
OdpowiedzUsuńTam się mordują, więc nie wiem czy taka lekka 🙈
Usuń"kochanie choć pod choinką przy karpiku poczytajmy sobie lekką książkę o rodzinnym wypruwaniu flaków xd" ;D
Usuńmyślę że i ja bym się domyśliła kto z kim i po co dlaczego i czemu tyle krwi haha:D ale i tak chętnie bym czytnęła;)
OdpowiedzUsuńMimo niedociągnięć z chęcią bym przeczytała ;)
OdpowiedzUsuńChętnie obejrzałabym film w takim klimacie :D Widzę, że jest na Legimi, więc dodaję na półkę :)
OdpowiedzUsuńNa razie nie mam w planach :)
OdpowiedzUsuńWitam serdecznie ♡
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja. Na razie nie mam jej w planach, ale jak będę miała okazję to pewnie przeczytam :)
Pozdrawiam cieplutko ♡
Lubię fabułę w ten sposób osadzoną. Myślę, że mogłaby się mi spodobać. Poszukam tego tytułu 😃
OdpowiedzUsuń