Tytuł: Dom nad jeziorem
Autor: Kate Morton
Wydawnictwo: Albatros
Gatunek: literatura piękna
Liczba stron: 544
Premiera: 29.01.2025 r.
Główna oś fabularna skupia się na odkryciu prawdy na temat starego domu nad jeziorem, gdzie mieszkała rodzina, w której zaginął mały chłopiec. Mamy tu retrospekcje z przeszłości oraz czasy współczesne, w których policjantka wysłana na przymusowy urlop, zaintrygowana tą historią, próbuje rozwikłać zagadkę. Po drodze spotyka przeszkody w postaci niedomówień, tajemnic, braku informacji.
Niestety książka nie spełniła moich oczekiwań. Skusiła mnie pięknym wydaniem: okładką, obwolutą, wstążką oraz zarysem fabuły, lecz dawno żadna pozycja mnie aż tak nie wynudziła. Zasypiałam nad nią, walczyłam, by się nie poddać i dotrwać do końca. Dobiłam do brzegu, ale nie było łatwo.
Jest to historia, która miała potencjał. Mogła to być intrygująca, pełna emocji powieść, lecz niestety według mnie została przytłumiona rozwlekłymi opisami, które nic nie wnosiły do historii. Łapałam się na tym, że w trakcie czytania wyłączałam się, a moje myśli dryfowały gdzieś daleko. Może gdyby zamiast pięciuset czterdziestu stron, miała tak z dwieście mniej, to inaczej bym na nią patrzyła. To moje pierwsze spotkanie z autorką, ale szczerze powiedziawszy, chyba ostatnie. Zakończenie satysfakcjonujące, lecz akcja zerowa. Prawie że stoi w miejscu.
Morton mocno skupia się na detalach otoczenia, odczuciach bohaterów, zamiast na rozwoju wydarzeń, co mogłoby zaciekawić czytelników. Za dużo wątków sprawia, że w opowieść wkrada się chaos. Całość nieco poprawia zakończenie, które mnie zaskoczyło, nie wiem jednak, czy długa droga do niego pełna rozczarowań, była tego warta. To chyba za mało, by moja ocena wzrosła.
Do żadnego z bohaterów nie zapałałam szczególną sympatią, autorka postawiła na całą plejadę postaci. Przez większą część pozostają one płaskie, nijakie. Zdecydowanie wolę rozdziały, w których jest rok 2003, a Sadie z braku zajęcia i zainteresowania sprawą, próbuje dość do prawdy. Jednak ma ona słabo rozwinięte wewnętrzne przeżycia, co utrudnia związanie się z tą postacią. Jako narrator nie wnosi zbyt dużo do fabuły. Pozostali bohaterowie, którzy pojawiają się w retrospekcjach, również nie wyróżniają się niczym szczególnym. Jeśli miałabym kogoś zapamiętać na dłużej, byłaby to Alice, którą poznajemy najpierw jako nastolatkę, a następnie jako starszą panią. Choć autorka próbowała stworzyć osoby z bogatą przeszłością, to pozostają one w moich oczach nijakie.
„Dom nad jeziorem”, to pięknie wydana książka, którą przeczytałam i nigdy więcej do niej nie wrócę.
Post powstał przy współpracy z:
Dziękuję za szczerą recenzję. Dzięki niej wiem, że w mojej biblioteczce czekają na przeczytanie dużo ciekawsze książki.
OdpowiedzUsuńTytuł ciekawie się zapowiada, ale jak piszesz, to raczej też nie dla mnie ;)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że postacie są takie nijakie. Ja jeszcze nie miałam okazji czytać tej książki.
OdpowiedzUsuńszkoda zatem na nią czasu
OdpowiedzUsuńSzkoda, że potencjał nie został w pełni wykorzystany. Ja przeczytam, bo mam jakoś sentyment do Autorki :)
OdpowiedzUsuńAutorkę bardzo lubię, szkoda, że książka średnia....
OdpowiedzUsuńOkładka faktycznie piękna, ale szkoda że zawartość rozczarowuje :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że książka Cię rozczarowała. Nie ma nic gorszego niż poczucie straconego czasu na lekturze
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się wydanie tej książki, szkoda, że nie spełniła ona Twoich oczekiwań.
OdpowiedzUsuńTeż nie lubię zbyt długich opisów.
OdpowiedzUsuń