Tytuł: Norma
Autor: Sofi Oksamen
Wydawnictwo: Znak
Gatunek: thriller
Liczba stron: 400
Premiera: 2.04.2018 r.
Matka Normy ginie pod kołami pociągu. Samobójstwo, morderstwo czy nieszczęśliwy wypadek? Bohaterka próbuje rozwikłać zagadkę, gdyż nie wierzy, że kobieta mogłaby odebrać sobie życie. Nie jest to jednak łatwe zadanie, czyha bowiem na nią niebezpieczeństwo. Kluczem do rozwiązania sekretu jest ona sama.
Zawsze o wiele ciężej jest mi napisać niepochlebną recenzję, od tej na temat książki, która przypadła mi do gustu. Wiem, że każdy pisarz wkłada pracę w stworzenie swego dzieła, ale tym razem muszę przyznać, że Sofi Oksanen się nie popisała. W powieści „Norma” istnieje jeden wielki chaos. Występuje wiele postaci, początkowo ciężko połapać się, w tym, kto odgrywa jaką rolę. Uważam również, że są one bezbarwne, nie mają w sobie nic, co zapamiętałabym na dłużej.
Oprawa przyciąga wzrok, podobnie jak blurb ma tylnej okładce, ale to jedyne rzeczy, które mi się podobały w tej powieści. Miałam kilka podejść do tej książki i za każdym razem z niechęcią po nią sięgałam, tylko po to, by „zmęczyć” ją do końca. Bardzo się wynudziłam, nieustannie łapiąc się na tym, że moje myśli uciekają gdzieś hen daleko.
Akcja cały czas toczy się jednostajnym tempem i właściwie nic się nie dzieje. Dużą rolę w książce odgrywają włosy głównej bohaterki. Pomysł, choć nieco śmieszny, to również świeży. Jeszcze chyba nie miałam do czynienia z takim tematem. Muszę przyznać, że autorka nie powiela schematów, ale cóż z tego skoro ciekawy pomysł nie został dobrze wykorzystany.
Największy mój zawód dotyczy budowy zdań oraz stylu autorki. Tekst jest prosty jak budowa cepa, co samo w sobie nie jest złe, lecz czytanie w kółko: „Lambert poszedł”, „Lambert zazgrzytał zębami”, „Lambert hukną pięścią”, „Lambert powiedział”, przypomina mi prace domowe z języka polskiego w podstawówce, kiedy to nauczycielka kazała opisać w punktach bieg wydarzeń lektury. W „Normie” brak głębszych opisów oraz ekspresji, do tego występują nieustanne powtórzenia. Mimo niespełna czterystu stron książkę z racji jej objętości można przeczytać w jeden wieczór. Mam wrażenie, że marginesy oraz interlinia zostały celowo stworzone tak, by wydawało się, że tekstu jest więcej.
Pozostaje mi wierzyć, że kolejna książka autorki będzie znacznie lepsza, przynajmniej taką mam nadzieję.
Zawsze o wiele ciężej jest mi napisać niepochlebną recenzję, od tej na temat książki, która przypadła mi do gustu. Wiem, że każdy pisarz wkłada pracę w stworzenie swego dzieła, ale tym razem muszę przyznać, że Sofi Oksanen się nie popisała. W powieści „Norma” istnieje jeden wielki chaos. Występuje wiele postaci, początkowo ciężko połapać się, w tym, kto odgrywa jaką rolę. Uważam również, że są one bezbarwne, nie mają w sobie nic, co zapamiętałabym na dłużej.
Oprawa przyciąga wzrok, podobnie jak blurb ma tylnej okładce, ale to jedyne rzeczy, które mi się podobały w tej powieści. Miałam kilka podejść do tej książki i za każdym razem z niechęcią po nią sięgałam, tylko po to, by „zmęczyć” ją do końca. Bardzo się wynudziłam, nieustannie łapiąc się na tym, że moje myśli uciekają gdzieś hen daleko.
Akcja cały czas toczy się jednostajnym tempem i właściwie nic się nie dzieje. Dużą rolę w książce odgrywają włosy głównej bohaterki. Pomysł, choć nieco śmieszny, to również świeży. Jeszcze chyba nie miałam do czynienia z takim tematem. Muszę przyznać, że autorka nie powiela schematów, ale cóż z tego skoro ciekawy pomysł nie został dobrze wykorzystany.
Największy mój zawód dotyczy budowy zdań oraz stylu autorki. Tekst jest prosty jak budowa cepa, co samo w sobie nie jest złe, lecz czytanie w kółko: „Lambert poszedł”, „Lambert zazgrzytał zębami”, „Lambert hukną pięścią”, „Lambert powiedział”, przypomina mi prace domowe z języka polskiego w podstawówce, kiedy to nauczycielka kazała opisać w punktach bieg wydarzeń lektury. W „Normie” brak głębszych opisów oraz ekspresji, do tego występują nieustanne powtórzenia. Mimo niespełna czterystu stron książkę z racji jej objętości można przeczytać w jeden wieczór. Mam wrażenie, że marginesy oraz interlinia zostały celowo stworzone tak, by wydawało się, że tekstu jest więcej.
Pozostaje mi wierzyć, że kolejna książka autorki będzie znacznie lepsza, przynajmniej taką mam nadzieję.
Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Znak
Mam tę książkę, ale jej nie czytałam. Recenzje nie zapowiadają szału niestety.
OdpowiedzUsuńbym ewidentnie się nudziła;p
OdpowiedzUsuńUuuu... A wydawało się, że to będzie świetna książka.
OdpowiedzUsuńJa oczekuje od książki czegoś więcej. Jednostajny bieg akcji i zbyt prosty język to trochę zniechęca. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńNie zdecyduję się na sięgnięcie po tę książkę.
OdpowiedzUsuńNiestety czasem tak bywa, ze książka nie przypadnie nam do gustu. Szkoda, że tak wyszło ale mam nadzieję, że kolejne książki po które się gniesz będą przyjemną lekturą :)
OdpowiedzUsuńKurde, okładka mnie zaintrygowała, ale ja pewnie bym rzucała tą książką o ściany z powodu wspomnianego stylu. Jestem w stanie wiele blędów i niedociągnięć przeżyć, ale nie kiczowaty styl.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam:
Biblioteka Feniksa
Hmm, nie skuszę się.
OdpowiedzUsuńKsiążek na rynku pojawia się mnóstwo, więc nie jest tak prosta trafić na dobrą ;)
OdpowiedzUsuńNo szkoda, że tak wyszło. Swoją drogą przypomniałaś nam czasy zadań domowych z "polaka" gdzie spisywało się w punktach lekturę, którą nie raz też ciężko było doczytać do końca :P
OdpowiedzUsuńNo i niestety, ale raczej po nią nie sięgnę, choć po pierwszym akapicie poczułam się zaintrygowana. Nie znoszę jednak chaosu jak i w życiu tak i w książce. a zbyt duża ilość bohaterów ten chaos tylko potęguje.
OdpowiedzUsuń