Tytuł: Twarze w wodzie
Autor: Janet Frame
Wydawnictwo: Replika
Gatunek: literatura współczesna / psychologia
Liczba stron: 320
Premiera: 2.06.2015 r.
6+/10
Nie wiem czy Wy też tak macie, ale mnie strasznie przerażają szpitale psychiatryczne. Dzięki Bogu nigdy nie musiałam tam być. Słyszałam o tym miejscu wiele. Nie tylko z książek i filmów, ale również z relacji na żywo. Niby jest to miejsce w którym mają pomóc chorym ludziom, a wielokrotnie tylko się nad nimi znęcają. Istinie – młodej nauczycielce postawiono diagnozę. Przebywała w szpitalach psychiatrycznych, gdzie doznała cierpienia, bólu i krzywd. Unikając lobotomii, udało jej się w końcu opuścić ośrodek.
Nie mogę uwierzyć, że do dziś w niektórych krajach wykonuje się zabieg lobotomii. Operacja ta zawsze nieodwracalnie pozostawia za sobą jakieś skutki uboczne Polega na przecięciu włókien nerwowych łączących czołowe płaty mózgowe. Na szczęście w Polsce jest ona zabroniona.
Muszę przyznać, że po książkę powinny sięgać wyłącznie osoby o silnych nerwach. Chciało mi się płakać, gdy czytałam kolejne strony. Próbowałam się wczuć w sytuację bohaterki, ale żadna wyobraźnia nie może odwzorować historii, jeśli się jej nie doświadczyło na własnej skórze. Nie chciałabym co dzień budzić się ze strachem i świadomością, że za chwilę ktoś „poczęstuje mnie elektrowstrząsami”. Samo czytanie było dla mnie pewnego rodzaju elektrowstrząsem. „Twarze w wodzie” to przejmująca powieść o zapomnieniu i bezsilności. Do dziś nie wiadomo co dzieje się za zamkniętymi drzwiami ośrodków psychiatrycznych. Wierzę w to, że są miejsca w których kompetentni lekarze pomagają wyzdrowieć ludziom z upośledzeniem psychicznym, ale wiem też, że niektórzy absolutnie nie powinni wykonywać tego zawodu. Temat ten nie powinien być owiany tabu. Powinno się o tym mówić, zwłaszcza o tym co działo się na początku XX w. Wtedy nie trzeba było być chorym, by zostać zamkniętym na oddziale. Wystarczyło różnić się od innych silniejszą wrażliwością i marzycielstwem. Bardzo polubiłam główną bohaterkę, która mimo trudnych doświadczeń nie zwariowała, ani nie stała się inną osobą. Niestety nie wszyscy maja tyle szczęścia. Jane Frame - Nowozelandka nowelistka przez wiele lat sama zmagała się z dolegliwościami psychicznymi. Ukazała nam Ona świat codzienności przepełnionej lękiem w obliczu postawionych diagnoz pozostawiając czytelnika sam na sam z milionem myśli.
Polecam tę książkę. Ma ona tylko nieco ponad trzysta stron, ale myślę, że na długo pozostawi ślad w każdym z Was.
Nie mogę uwierzyć, że do dziś w niektórych krajach wykonuje się zabieg lobotomii. Operacja ta zawsze nieodwracalnie pozostawia za sobą jakieś skutki uboczne Polega na przecięciu włókien nerwowych łączących czołowe płaty mózgowe. Na szczęście w Polsce jest ona zabroniona.
Muszę przyznać, że po książkę powinny sięgać wyłącznie osoby o silnych nerwach. Chciało mi się płakać, gdy czytałam kolejne strony. Próbowałam się wczuć w sytuację bohaterki, ale żadna wyobraźnia nie może odwzorować historii, jeśli się jej nie doświadczyło na własnej skórze. Nie chciałabym co dzień budzić się ze strachem i świadomością, że za chwilę ktoś „poczęstuje mnie elektrowstrząsami”. Samo czytanie było dla mnie pewnego rodzaju elektrowstrząsem. „Twarze w wodzie” to przejmująca powieść o zapomnieniu i bezsilności. Do dziś nie wiadomo co dzieje się za zamkniętymi drzwiami ośrodków psychiatrycznych. Wierzę w to, że są miejsca w których kompetentni lekarze pomagają wyzdrowieć ludziom z upośledzeniem psychicznym, ale wiem też, że niektórzy absolutnie nie powinni wykonywać tego zawodu. Temat ten nie powinien być owiany tabu. Powinno się o tym mówić, zwłaszcza o tym co działo się na początku XX w. Wtedy nie trzeba było być chorym, by zostać zamkniętym na oddziale. Wystarczyło różnić się od innych silniejszą wrażliwością i marzycielstwem. Bardzo polubiłam główną bohaterkę, która mimo trudnych doświadczeń nie zwariowała, ani nie stała się inną osobą. Niestety nie wszyscy maja tyle szczęścia. Jane Frame - Nowozelandka nowelistka przez wiele lat sama zmagała się z dolegliwościami psychicznymi. Ukazała nam Ona świat codzienności przepełnionej lękiem w obliczu postawionych diagnoz pozostawiając czytelnika sam na sam z milionem myśli.
Polecam tę książkę. Ma ona tylko nieco ponad trzysta stron, ale myślę, że na długo pozostawi ślad w każdym z Was.
Wyzwania czytelnicze:
Przeczytam tyle ile mam wzrostu (łącznie 138 cm i 4 mm na 161cm)
Za książkę serdecznie dziękuję Wydawnictwu Replika
Szpitale psychiatryczne to faktycznie ciężki temat. Podziwiam tych ludzi, którzy pomimo problemów, czasem ciężkich zaburzeń, potrafią wziąć skądś siłę i walczyć z tym wszystkim. Jednak ważna jest też opieka w szpitalach, którą teraz tak trudno dostać...
OdpowiedzUsuńMnie też bardzo przerażają te szpitale, dlatego po książkę nie sięgnę. Miałam kiedyś jechać do takiego szpitala na praktykę ale nie zgodziłam się, praktykę zaliczyłam w przychodni, jeszcze w latach 80tych i już wtedy były spore kolejki a teraz są jeszcze dłuższe :( Chodzą i nauczycielki, czemu się nie dziwię i ogromnie współczuję, ale też każdy może trafić. Nie życzę nikomu, niestety, z psychiką bywa różnie. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńMnie takie szpitale strasznie przygnębiają, wywołują glęboki smutek. Dla mnie praca tam byłaby nie do przyjęcia, chyba sama odeszłabym od zmysłów. A ponieważ sięgam chętnie po takie problematyczne lektury (nie wiem dlaczego), na pewno jak tylko książkę spotkam, to przeczytam. Często wnikam w różne pokręcone i chore historie, chcę dotknać ich sedna, chociaż z drugiej stony to zupełnie nie mój świat. Jak wspomniałam, nie umiałabym pracować w podobnych miejscach, nawet w schronisku dla zwierząt pracowac bym nie chciała, bo bym chyba naokrągło chlipała ze smutku.
OdpowiedzUsuńJakiś czas temu byłem na wykładzie pewnego neurochirurga. Przepraszająco przyznał się, że kiedyś wykonywał lobotomię.
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa, czy dałabym radę przeczytać tę książkę. Nie mam bowiem aż tak silnych nerwów.
OdpowiedzUsuńJa też boję się szpitali psychiatrycznych. Mam niedaleko siebie dom opieki społecznej, gdzie przebywa kilka starszych osób o lekkich zaburzeniach psychicznych i jak raz przypadkiem tam byłam, to nie mogłam się otrząsnąć z przerażenia.
OdpowiedzUsuńOdnośnie powyższej książki, na razie nie czuję się na siłach, by ją czytać. Ale może kiedyś?
Widziałam tę książkę w mojej bibliotece, więc na pewno ją wypożyczę :)
OdpowiedzUsuńO podobnej tematyce polecam książkę "Krzyk ciszy" Elizabeth Flock.
OdpowiedzUsuńZapowiada się świetnie. Ciekawa historia z medycyną w tle. Biorę w ciemno. ;)
OdpowiedzUsuńTo jeden z cięższych tematów. Jednak to nie temat dla mnie. Nie jestem aż taka silna. Nie mam mocnych nerwów.
OdpowiedzUsuńA ja się skuszę :)
UsuńNie wiem, czy dam radę, ale na pewno spróbuję. Bardzo cenię sobie książki, które zostawiają w nas jakiś ślad.
OdpowiedzUsuńPrzeraża mnie taka tematyka, chyba nie dam rady tego przeczytać, mam za słabą psychikę i za bardzo przeżywam to, co czytam...
OdpowiedzUsuńwww.ksiazkoholiczka94.blogspot.com
Dzięki, chętnie sięgniemy po tą książkę :)
OdpowiedzUsuńMnie nie przerażają, chociaż dodają trochę dreszczyku ;) Czuję, że mogłaby mi się spodobać
OdpowiedzUsuńNie słyszałam wcześniej o tej książce, ale jestem jej ciekawa.
OdpowiedzUsuńlubię takie książki z dreszczem emocji!
OdpowiedzUsuńCiekawi mnie, będę czytać.
OdpowiedzUsuńTytuł bardzo mi się spodobał ale spodziewałam się czegoś innego.
OdpowiedzUsuńNie mniej może kiedyś po nią sięgnę.
Też mnie przerażają szpitale psychiatryczne.. Po książkę chętnie sięgnę, jak będę mieć na nią nastrój, na pewno zawiera mocną treść.
OdpowiedzUsuńKiedyś odwiedzałam znajomego w takim szpitalu i faktycznie nie jest to przyjemne miejsce. Książkę może kiedyś przeczytam ;)
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc o szpitalach psychiatrycznym wiem niewiele. Niemniej jednak uważam to za ciężki temat, o nich się właściwie nie mówi. Jedyne źródła w których słyszałam o nich to filmy, bo w książkach nie spotkałam się,żeby w jakiejś występował szpital psychiatryczny. Jednak w owych filmach nie wyglądało to jako złe miejsce (na myśl przychodzi mi Lot na kukułczym gniazdem i jeszcze jeden, którego tytułu nie pamiętam, ale to film akcji, więc nie było o nim wszystko powiedziane). Sama nazwa z kolei kojarzy mi się z czymś mrocznym, tajemniczym. Jakie one są na prawdę tego nie wiem i chyba nie chcę się dowiedzieć. Po książkę pewnie nie sięgnę. Wydaje się być na prawdę ciekawa, ale tak jak napisałaś, jest to książka dla ludzi o silnych nerwach. Z jednej strony takie pozycje mnie przyciągają, wydają się interesujące, ale z drugiej wiem,że nie jestem osobą o silnych nerwach.
OdpowiedzUsuńSkoro po książkę powinny sięgać osoby o silnych nerwach, to na pewno nie jest to książka dla mnie:-) Ale dziękuję za ostrzeżenie:-))
OdpowiedzUsuńAmbitne.
OdpowiedzUsuńczytałabym
OdpowiedzUsuńCiekawi mnie ta książka! Będę miała tytuł na uwadze.
OdpowiedzUsuńSwoją działalnośćGa nie wiem dlaczego dopiero teraz trafiłam na Twój blog :( ale jedno jest pewne, dodaje Cię do obserwowanych i zostane na dłużej ;) pozdrawiam Justa zksiazko.milosci.moja
Mam nadzieję, że będę miała okazję przeczytać...
OdpowiedzUsuńChciałam przeczytać to kiedyś, w sumie to tylko dlatego, że miało ładną okładkę. Zerknęłam na średnią, zerknęłam na opis, stwierdziłam, że "kiedyś przeczytam"... a teraz natknęłam się na tą recenzję i muszę powiedzieć, że tego się nie spodziewałam. Pozycja podskoczyła na liście, po prostu muszę ją przeczytać, jak najszybciej.
OdpowiedzUsuń