28 cze 2016

Zapach lawendy - Nina Harrington & Lynne Graham & Amanda Browning

 




Tytuł: Zapach lawendy
Autor:  Nina Harrington & Lynne Graham & Amanda Browning
Wydawnictwo: Harper Collins
Gatunek: romans
Liczba stron: 416
Premiera: 06.2016







„Gorące lato”
Ella jest utalentowaną pianistką, która nie wierząc w swój talent, porzuca pasję i zostaje gospodynią domową. Wraz z synem przeprowadza się do domu przyjaciółki, gdzie zajmuje się ogrodem i jej domostwem. Pewnego dnia w posiadłości zjawia się Sam – pasierb przyjaciółki Elli. Przystojny, bogaty, obcy mężczyzna nagle staje się dla niej kimś bliskim

„Miodowy miesiąc w Prowansji”
Billi od dawna kocha się w swoim szefie, tak wiec gdy zostaje jego żoną czuje, że złapała Pana Boga za nogi. Sekrety, które przed nim ukrywa i jego porywisty charakter burzą jednak dotychczasową harmonię. Już podczas nocy poślubnej między młodym małżeństwem dochodzi do kłótni. Skrzętnie skrywana tajemnica wreszcie wychodzi na jaw, narażając tym samym małżonków na ciężka próbę.

„Na południu Francji”
Sofie jest zakochana w swoim mężu do szaleństwa, dlatego też jest w ogromnym szoku, gdy dowiaduje się o jego kochance. Nie czekając na wyjaśnienia, postanawia zakończyć ich związek. Zdrada jest dla niej czymś nie do przejścia.  Przez sześć długich lat Lucas szuka jej, by wyrównać rachunki.

Zawiodłam się na książce. Liczyłam na trzy klimatyczne, romantyczne powieści, a zamiast tego otrzymałam ckliwe historyjki, które porządnie mnie wynudziły. Wypisz wymaluj swym schematem przypominają dawne Harlequiny, które jeszcze gdzieś mogę znaleźć na dnie szafy w domu rodziców. Nic dziwnego, ponieważ przeglądając twórczość autorek znaleźć możemy właśnie takie pozycje. Przez pierwszą część myślałam, że nie przebrnę. W drugiej i trzej było już nieco lepiej, choć w dalszym ciągu zalatywało mi tanim romansidłem. Zwroty typu „galop myśli”, „konsumpcja deseru”, „kaskada włosów” czynią te historie godne scenariusza telenoweli.

W każdej z opowieści istnieje ten sam schemat: biedna, delikatna jak pączek róży kobieta, która jest zalękniona i niepewna przyszłości oraz mężczyzna silny, dominujący, bogaty i niebojący się niczego. Problemy bohaterów i ich nieporozumienia są wręcz nierealne. Mimo wszystko książkę czyta się szybko. Łatwo również wczuć się klimat niezwykle urokliwej Francji.

„Zapach lawendy” nie jest literaturą ciężką, nie nazwałabym tej pozycji również obowiązkową. Zapewne znajdą się kobiety, którym owe opowiadania przypadną do gustu, ja preferuję jednak historie mniej dramatyczne, a bardziej rzeczywiste.

Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Harper Collins

http://www.harpercollins.pl/

8 komentarzy:

  1. Ja od czasu do czasu lubię takie lekkie klimaty. Jeśli będę miała okazję to na pewno przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Właśnie w ostatnim czasie zmagam się z tą pozycją literacką i przyznaję, mnie również jej treści ciężko przechodzą przez gardło. Z tych wszystkich, najbardziej przypadła mi ta pierwsza. Nie wiem jak ty, ale miałam niezwykłe deja vu odnośnie bodajże drugiego i trzeciego opowiadania, jakby były tak samo pisane..

    OdpowiedzUsuń
  3. Tego typu książek mam obecnie aż nadmiar, ale przyznaję, że mam słabość do lawendy na okładce :D
    Pozdrawiam serdecznie ;*
    Sylwia
    http://ravenstarkbooks.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Chyba nie warto tracić czasu na takie pozycje, chociaż przyznam szczerze nigdy żadnego Harlequina nie czytałam, ale przywodzi mi na myśl tandetne stare hiszpańskie? seriale, więc to na pewno nie jest historia, którą bym szukała.

    OdpowiedzUsuń
  5. Lekkie czytadełko na letnie lekkie dni :) Mnie podobała się najbardziej pierwsza opowieść, w dwóch pozostałych zabrakło mi ,,tego czegoś" jakiś emocji. Jednak miło się bawiłam, połknęłam na jeden raz i nawet się nie wynudziłam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Tym razem nie nasza bajka ale tytuł bardzo nam sie podoba :)

    OdpowiedzUsuń
  7. W wolnej chwili czemu nie, lato sprzyja u mnie takim książkom :)

    OdpowiedzUsuń

Komentarze z adresami do Waszych blogów nie będą publikowane. Wiem jak do Was trafić i nie musicie wklejać linków (chyba że chcecie mnie zirytować).