Tytuł: Żona na zamówienie
Autor: Nina Majewska-Brown
Wydawnictwo: Pascal
Gatunek: obyczajowa
Liczba stron: 336
Premiera: 13.03.2019 r.
Tom II
Zosia stara się poukładać swoje życie, po tym, jak jej mąż zdradził ją i zostawił dla młodszej kobiety. Po wyrzuceniu go z domu okazuje się, że Pawłowi nie wyszło z kochanką, a on sam postanawia naprawić swój błąd. Nie jest jednak łatwo na nowo zbudować zaufanie. Bohaterka czuje się zraniona, oszukana, samotna i choć nadal kocha swojego męża, to nie potrafi wybaczyć mu tego, co zrobił. Czy uda im się odnaleźć nić porozumienia?
Zosię polubiłam bardziej niż w pierwszej części, pamiętam, że wtedy nieco mnie irytowała. Tym razem jednak czuję, że mogłybyśmy się zaprzyjaźnić. Wydaje się ona pozytywną kobietą, mimo wszystkich przykrości, jakie ją w życiu spotykają. Bardzo mi jej szkoda, nawet nie ze względu na męża, który powinien być dla niej oparciem oraz najważniejszą osobą w jej życiu, ale ze względu na matkę, która jest starą jędzą, dla której liczy się tylko ona sama. Traktuje swoją córkę jak popychadło, nieustannie ją krytykuje, nie wspiera w trudnych chwilach, marudzi, a najgorsze jest chyba to, że obwinia Zosię za to, ż Paweł od niej odszedł, tak jakby jego zdrada była jej winą. Straszne jest to, że takie kobiety istnieją naprawdę, sama znam z najbliższego otoczenia taki egzemplarz.
Mimo że na co dzień sięgam raczej po książki z dreszczykiem, to tego typu pozycje są dla mnie miłą odskocznią i urozmaiceniem. ”Żona na zamówienie” jest życiową powieścią, która mimo tego, że opisuje normalne życie oraz tak naprawdę smutne momenty, to wplecione w nią zostało subtelne poczucie humoru. Najbardziej podobały mi się konwersacje między Zosią i Pawłem. On próbuje przełamać jej oziębły stosunek do niego, a ona chce pokazać, co stracił i na przekór temu, że wciąż go kocha, nie chce, by myślał, że jego odejście było nic nieznaczącą błahostką.
Czytając tę książkę, na myśl przychodziła mi Judyta – główna bohaterka filmu „Nigdy w życiu!” i nawet wyobrażałam sobie Danutę Stenkę w roli Zosi. Obie kobiety spotkały podobne sytuacje i obie mają podobne podejście do życia. Podoba mi się proza Niny Majewskiej-Brown, a przede wszystkim sposób, w jaki przedstawia czytelnikom emocje wszystkich postaci. Tym razem poruszony został również poważny problem, jakim jest rasizm oraz uprzedzenia. Niestety często ludzie uważają się za tolerancyjne osoby, dopóki któreś z własnych dzieci nie chce poślubić kogoś z odmienną kulturą oraz wyznaniem.
„Żona na zamówienie” to książka o trudach pogodzenia codziennego życia ze złamanym sercem. Praca, dom, dziecko, koty, matka be skrupułów i z niezłym tupetem oraz prawie były mąż, który uporczywie nie chce odpuścić i dać spokoju – to wszystko spotyka Zosię, w drugim tomie serii, w której gra pierwsze skrzypce. Polecam!
Zosię polubiłam bardziej niż w pierwszej części, pamiętam, że wtedy nieco mnie irytowała. Tym razem jednak czuję, że mogłybyśmy się zaprzyjaźnić. Wydaje się ona pozytywną kobietą, mimo wszystkich przykrości, jakie ją w życiu spotykają. Bardzo mi jej szkoda, nawet nie ze względu na męża, który powinien być dla niej oparciem oraz najważniejszą osobą w jej życiu, ale ze względu na matkę, która jest starą jędzą, dla której liczy się tylko ona sama. Traktuje swoją córkę jak popychadło, nieustannie ją krytykuje, nie wspiera w trudnych chwilach, marudzi, a najgorsze jest chyba to, że obwinia Zosię za to, ż Paweł od niej odszedł, tak jakby jego zdrada była jej winą. Straszne jest to, że takie kobiety istnieją naprawdę, sama znam z najbliższego otoczenia taki egzemplarz.
Mimo że na co dzień sięgam raczej po książki z dreszczykiem, to tego typu pozycje są dla mnie miłą odskocznią i urozmaiceniem. ”Żona na zamówienie” jest życiową powieścią, która mimo tego, że opisuje normalne życie oraz tak naprawdę smutne momenty, to wplecione w nią zostało subtelne poczucie humoru. Najbardziej podobały mi się konwersacje między Zosią i Pawłem. On próbuje przełamać jej oziębły stosunek do niego, a ona chce pokazać, co stracił i na przekór temu, że wciąż go kocha, nie chce, by myślał, że jego odejście było nic nieznaczącą błahostką.
Czytając tę książkę, na myśl przychodziła mi Judyta – główna bohaterka filmu „Nigdy w życiu!” i nawet wyobrażałam sobie Danutę Stenkę w roli Zosi. Obie kobiety spotkały podobne sytuacje i obie mają podobne podejście do życia. Podoba mi się proza Niny Majewskiej-Brown, a przede wszystkim sposób, w jaki przedstawia czytelnikom emocje wszystkich postaci. Tym razem poruszony został również poważny problem, jakim jest rasizm oraz uprzedzenia. Niestety często ludzie uważają się za tolerancyjne osoby, dopóki któreś z własnych dzieci nie chce poślubić kogoś z odmienną kulturą oraz wyznaniem.
„Żona na zamówienie” to książka o trudach pogodzenia codziennego życia ze złamanym sercem. Praca, dom, dziecko, koty, matka be skrupułów i z niezłym tupetem oraz prawie były mąż, który uporczywie nie chce odpuścić i dać spokoju – to wszystko spotyka Zosię, w drugim tomie serii, w której gra pierwsze skrzypce. Polecam!
Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję:
Temat poruszany w książce sprawia wrażenie takiego na czasie...
OdpowiedzUsuńSpokojnych i radosnych Świąt - niech przyniosą one wytchnienie, ulgę i spokój, którego potrzebujecie <3
Dziękuję kochana, również życzę Ci wszystkiego dobrego :*
UsuńKsiążkę już mam na swojej półce. Będę ją niebawem czytać.
OdpowiedzUsuńNie znam jeszcze pierwszego tomu. 😊
OdpowiedzUsuńmoże się skuszę :D
OdpowiedzUsuńDla mnie takie książki też są fajną odskocznią. Z chęcią zapoznam się z tą serią. Życzę spokojnych i pogodnych świąt. :)
OdpowiedzUsuńTeż już niebawem zabieram się za czytanie. Jestem ciekawa czy takie same zdanie będę miała po przeczytaniu. Po twojej recenzji mam na nią ochotę :)
OdpowiedzUsuńMuszę zacząć przygodę z tą serią :)
OdpowiedzUsuńTeż lubię odskocznie w postaci tego typu książek, po które ostatnio coraz częściej sięgam. Ta zapowiada się ciekawie, chociaż powinnam poszukać pierwszego tomu :)
OdpowiedzUsuńTo już trzecia seria tej autorki.. Nie czytałam jeszcze żadnej ;/
OdpowiedzUsuń