Tytuł: Ostatnia prawdziwa singielka
Autor: Lauren Ho
Wydawnictwo: Kobiece
Gatunek: obyczajowa / romans
Liczba stron: 448
Premiera: 26.01.2021 r.
Andrea ma bardzo dobre życie, ma garstkę przyjaciół, wymarzoną pracę z awansem na horyzoncie i luksusowy apartament. Do pełni szczęścia brakuje jej jedynie mężczyzny u boku, a w zasadzie nie jej, tylko jej rodzinie. Nie jest łatwo mieć korzenie chińsko-malezyjskie, zwłaszcza gdy jest się starą panną po trzydziestce. Choć bohaterka jest zatwardziałą singielką, to na jej drodze staje dostojny, bogaty, przystojny przedsiębiorca, którego mogłyby polubić jej ciotki, ale jest również drugi mężczyzna – jej współpracownik, z którym do niedawna darła koty. Którego z nich wybierze Andrea?
Cały Instagram wręcz huczał od tej powieści, więc zachęcona rekomendacjami i pozytywnymi opiniami innych czytelników, czym prędzej wzięłam się za czytanie. Szczerze powiedziawszy, nie spodobała mi się ta powieść. Starałam się jej dać szansę, lecz dobijając do końca, nie znalazłam nic, co by mnie przekonało do zmiany zdania. Nie rozumiem zachwytów nad tą pozycją. Dla mnie była ona monotonna i przeciętna. Beth O’Lary napisała, że jest to najzabawniejsza komedia romantyczna, jaką czytała od bardzo dawna, może mam jakieś wypaczone poczucie humoru, ale nie zaśmiałam się ani razu, co najwyżej z raz czy dwa uśmiechnęłam się pod nosem.
Zakończenie jest przewidywalne do granic możliwości, jeszcze zanim zaczęłam czytać, wiedziałam, jak to się wszystko potoczy i jakie będą decyzje Andrei. W zasadzie nie polubiłam żadnego z bohaterów, wszyscy wydali mi się irytujący do granic możliwości, a już najbardziej nie mogłam znieść przyjaciółki głównej bohaterki, która ma siano w głowie, myśli nie tym narządem co trzeba i pije na umór.
Może zbytnio się czepiam, może i właśnie taki był zamysł autorki, w końcu jest to komedia, ale niektóre problemy zostały potraktowane wręcz po macoszemu, zamiast zatrzymać się przy nich, zrobić miejsce na refleksje, to ich przedstawienie było po prostu płytkie. Z całych sił starałam się potraktować tę książkę, jako lekkie czytadło na parę zimowych wieczorów, lecz dobiła mnie najzwyczajniej w świecie nuda: zbyt mało akcji, za to kilometry nic niewnoszących do fabuły opisów, może gdyby wyciął z tej pozycji ich z pięćdziesiąt procent, byłoby mi łatwiej przez nią przebrnąć.
Nie zniechęcam Was do zapoznania się z „Ostatnią prawdziwą singielką”, ponieważ jak wiadomo, ilu jest ludzi, tyle jest opinii. Wydaje mi się, że po prostu książka ta nie mieści się w ramach mojego poczucia humoru i zupełni do mnie nie trafia. Czegoś mi tu zabrakło, jakiejś świeżości, akcji, iskry.
Post powstał przy współpracy z:
Szkoda, że nie przypadła Ci to książka, ja lubię takie historie mimo, że często są bardzo przewidywalne, ale nie wiem czy mi by się spodobała, muszę kiedyś sama przeczytać :D
OdpowiedzUsuńChciałam napisać, że także widziałam sporo zdjęć z udziałem tej książki na Bookstagramie. Ciężko jest, kiedy nastawiamy się pozytywnie wobec książki, a już w trakcie lektury ani nie polubimy bohaterów, podczas gdy bieg akcji wydaje się przewidywalny.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że następna lektura będzie dla Ciebie lepsza!
Hmm ja póki co nie mam jej w planach. Szkoda, że kompletnie nie trafiła w Twój gust.
OdpowiedzUsuńJuż teraz wiem, że nie jest to książka dla mnie.
OdpowiedzUsuńMi rowniez niezbyt czesto trafiaja sie ksiazki z prawdziwego zdarzenia.
OdpowiedzUsuńnie trafiłaby i w mój gust niestety
OdpowiedzUsuńA ja musiałam przegapić tę instagramową modę, bo pierwszy raz widzę tę książkę :)
OdpowiedzUsuńCzyli miałam dobre przeczucie, żeby nie sięgać po tą książkę, bo zupełnie mi się nie spodoba.:)
OdpowiedzUsuńNie znam tej książki, ale też nie kusi mnie jakoś do przeczytania:)
OdpowiedzUsuńRaczej nie przeczytam...
OdpowiedzUsuńMyślę, że są takie przewidywalne książki, do których się po prostu nie wraca.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że ma słabe zakończenie, bo sama fabuła jest całkiem interesująca. :)
OdpowiedzUsuńCzasem tak jest, że książka jest zachwalana, a nas nie zachwyca. Już nie raz tak miałam i nie wiem czy przeczytam tę książkę. ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję za ostrzeżenie, nie lubię książek, które mają przewidywalne zakończenie.
OdpowiedzUsuńDobrze wiedzieć, nie będę się za nią rozglądała :)
OdpowiedzUsuńByłam ciekawa recenzji tej książki. Tytuł zapowiadał się ciekawie, sama w głowie ułożyłam sobie historię o czym mogłaby być ta książka. Hm... No kurde.
OdpowiedzUsuńTo raczej odpuszczę, chociaż też kusiła mnie tymi zdjęciami częstymi na Insta. Ale mam ciekawsze książki na stosiku ;)
OdpowiedzUsuńNa razie nie sięgnę po nią, skoro zawodzi, ale może kiedyś :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że tak chwalona książka okazała się być takim niewypałem. Osobiście nie przepadam za tym gatunkiem, ale czasem się skuszę i jak historia jest mega przewidywalna, to dla mnie taka pozycja jest od razu skreślona!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Nie planuję jej czytać.
OdpowiedzUsuńO jak dobrze, że przyszłam i przeczytałam Twoją opinię! Bo też wszędzie widzę okładkę tej książki, już myślę - a zaryzykuje, Jednak nie warto. Szkoda, że musiałaś się męczyć, bo jak brakuje humoru, którego ma być dużo, to dla mnie porażka.
OdpowiedzUsuńMyślę, że tak średnio spodobałaby mi się ta książka, dlatego ją sobie odpuszczę :)
OdpowiedzUsuńJeszcze muszę się nad nią zastanowić.
OdpowiedzUsuńoj nie. Nudziłabym się podczas lektury. Albo czytała na siłę. Jedyna opcja jaka jest w stanie podreperować średnią lekturę to lampka winka, no ale teraz nie piję :D
OdpowiedzUsuńRaczej ją sobie daruję ❤
OdpowiedzUsuńNo widzę, że tym razem okładka książki jest ciekawsza niż to co jest w środku
OdpowiedzUsuńBridget Jones jest jedna ;) salw śmiechu już się nie spodziewam, ale chińsko-makezyjskie spojrzenie może być ciekawe. Póki co, ja tej pozycji nie mówię nie, ale szkoda, że ciebie zawiodła.
OdpowiedzUsuń