Tytuł: Tymek, czarny kot i śpiące lwy hrabiego
Autor: Sylwia Winnik
Wydawnictwo: Frajda
Gatunek: literatura dziecięca
Liczba stron: 172
Premiera: 19.04.2023 r.
Zaginął przyjaciel Tymka – Kot. Chłopiec czuje się z tego powodu bardzo smutny i samotny. Jego rodzice, chcąc poprawić mu humor, zabierają go na wycieczkę do zamku w Mosznej. Podobno jest tam aż dziewięćdziesiąt dziewięć wież oraz trzysta sześćdziesiąt pięć komnat. O tym miejscu krążą również legendy o pewnym hrabim, który podobno wszedł w konszachty z diabłem. Nikt jednak zbytnio w to nie wierzy, bo przecież magia nie istnieje… Prawda?
Nie czytałam poprzedniej historii z tej serii, nie ma to wpływu na czytanie, lecz wyraźne czuć, że o czymś nie wiem, to coś, co wydarzyło się wcześniej, w wyniku czego zaginął Kot. Podczas lektury poznajemy Tymoteusza, jego przyjaciółkę Antoninę oraz rezolutną wiewiórkę Basię. Ta trójka przemierza czasoprzestrzeń, walczy ze złem i stara się odnaleźć przyjaciela. Jeśli jesteście ciekawi, czy go znajdą, kim jest hrabia Hubert von Tiele-Wincler i czy prawdą jest to, co o nim mówią, koniecznie musicie przeczytać tę książkę wraz ze swoimi najmłodszymi czytelnikami.
Przyznam szczerze, że mam nieco mieszane uczucia, co do tej pozycji. Występuje tu cała plejada najróżniejszych postaci i czasami ciężko się wręcz połapać w tym chaosie, kto jest kim. Druga kwestia jest taka, że nie do końca jestem przekonana, czy chciałabym, by moje dziecko sięgało po pozycję, w której wspomina się o umieraniu, o śmierci klinicznej, pakcie z diabłem oraz walce, w której kamienne postacie się rozwalają i dochodzi do ran aż do krwi. Chyba jednak wolałabym, żeby po dreszczowce sięgało, jak dorośnie. Ja wiem, że to w dalszym ciągu jest literatura dziecięca i nie ma w niej nic, co by mnie przestraszyło, lecz musimy pamiętać, że dorośli odbierają niektóre rzeczy inaczej od dzieci.
Podoba mi się to, że w fabułę wpleciona została pewna doza wiedzy o zabytkach, mitologii słowiańskiej oraz legendach. Bardzo przypadła mi do gustu również szata graficzna, twarda oprawa oraz ilustracja na okładce. Bardzo fajna jest nuta tajemniczości spowijająca tę historię. Jednak nie mogę zapomnieć o lekkim akcencie grozy, który tu został wprowadzony. Jeśli o mnie chodzi, to polecałabym tę powieść raczej młodym nastolatkom, niż dzieciom do snu. No i nie zapominajmy również, że jest to fantastyka, więc niekoniecznie wszystkim przypadnie do gustu. Ocenę zostawiam Wam i zachęcam do wyrobienia swojej opinii na temat „Tymka, czarnego kota i śpiących lwów Hrabiego”.
Post powstał przy współpracy z:
Bardzo ciekawa propozycja dla dzieci.
OdpowiedzUsuńNo nie do końca według mnie.
UsuńJak ja się cieszę, że ta książka Sylwii jest już na mojej półce.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że nie do końca spełniła oczekiwań.
OdpowiedzUsuńMówią, żeby nie oceniać książki po okładce, ale ta jest bardzo ładna ;)
OdpowiedzUsuńpiękna, dziecięca literatura!
OdpowiedzUsuńRaczej mroczna...
UsuńWydanie super, ale te elementy grozy to może książka od lat 12...
OdpowiedzUsuń