Tytuł: Lato o smaku miłości
Autor: Edyta Świętek
Wydawnictwo: Mando
Gatunek: literatura obyczajowa
Liczba stron: 336
Premiera: 8.05.2024 r.
Po wielu latach milczenia, do Wiktorii odzywa się były chłopak. Zrobił to w najmniej odpowiednim momencie, ponieważ kobieta kolejnego dnia ma wziąć ślub. Gdzieś w sercu w dalszym ciągu czuje coś do niego, dlatego ucieka sprzed ołtarza, po czym przenosi się do domu swojej babci w Lubomierzu. Nie ma świadomości, że jej dawna miłość ożeniła się z siostrą jej koleżanki i wcale nie ma zamiaru odnawiać z nią związku, ma jedynie ochotę na przygodny romans. Czy Wiktoria odnajdzie w końcu szczęście?
Ciężko mi pisać tego typu recenzję, lecz niestety nic mi się w tej książce nie podobało. Fabuła jest tak przewidywalna, że po przeczytaniu skrótu na tylnej stronie okładki oraz kilku pierwszych rozdziałów już wiadomo, jak się skończy. Dziewczyna ucieka sprzed ołtarza dla drania, który przed laty ją zostawił i wcale nie ma zamiaru rozwodzić się dla niej, a obok jest przystojny muzyk o dobrym, ale zranionym sercu. Jest też dobrotliwa babcia, gotowa oddać wnuczce dom, wełniane skarpety i nerkę, jeśli będzie potrzeba. No i rozwiązła matka, dla której kolejny facet liczy się bardziej od córki, a także wkurzona zdradzona żona. Ile już było takich historii?
Jeśli chodzi o bohaterów, to dawno żadna postać nie irytowała mnie tak jak Wiktoria. Ucieka sprzed ołtarza, a do tego impulsu wystarczyła rozmowa na komunikatorze z dawną miłością, nieważne, że przed laty to ona została porzucona. I ja rozumiem, można stwierdzić, że kandydat na męża jest nieodpowiedni, że nie chce się zawierać związku małżeńskiego, ale nie wie się tego wcześniej, tylko dopiero stojąc przy ołtarzu Po drugie, jak można chodzić na schadzki z facetem, wśród małej, lokalnej społeczności i nie wiedzieć, że ma on żonę, zwłaszcza że wyraźnie się ukrywa (wchodzi do niej nocą przez balkon). Wiktoria pod nosem ma oczywiście Adriana - przystojnego, dobrego, zdolnego mężczyznę, który swoim zachowaniem przypomina mi szczeniaczka, ale oczywiście ona wzdycha do Sebastiana, bo łobuz kocha najbardziej. Od swoich znajomych odcienia się na dziesięć lat, nie poznaje ich, nie wie, co u nich słychać, a potem się dziwi, że oni również o niej zapomnieli. Najbardziej w tym wszystkim to ona jest dziecinna, naiwna i samolubna.
Podczas tej lektury nie dość, że wynudziłam się przeokropnie, to jeszcze wkurzyłam. Kwintesencją sztampowości była dwójka starszych ludzi swatających ze sobą Wiktorię i Adriana, podczas gdy ona potajemnie spotyka się z Sebastianem. Nie będę was zachęcać do lektury, napomknę jedynie, żebyście sięgnęli po tę pozycję i wrobili swój zdanie na jej temat, jeśli macie ochotę.
Post powstał przy współpracy z:
Po przeczytaniu Twojej recenzji czuję, że to nie jest książka dla mnie.
OdpowiedzUsuńbrrr z daleka się trzymam od takich pozycji
OdpowiedzUsuńDobrze wiedzieć co omijać.
OdpowiedzUsuńJeśli mam być szczera, to już dawno z panią Świątek jest mi nie po drodze. Nudzą mnie jej książki.
OdpowiedzUsuńMyślę, że mnie taka główna bohaterka też by irytowała. Miłego dnia :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że też irytowałaby mnie bohaterka. Z reguły w tego rodzaju książkach to postacie kobiece kreowane są tak, że zawsze mam z nimi problem.
OdpowiedzUsuńnie mam dobrych doświadczeń z tą autorką, więc ostrożnie podchodzę do jej książek ;) po tę nie sięgnę!
OdpowiedzUsuńA wiesz, że mi zawsze łatwo pisać o książkach, które mi się nie podobały. Jakoś łatwiej mi wytknąć, co było złe niż opisać zachwyt.
OdpowiedzUsuńOgólnie mi też łatwiej pisać recenzje, gdy mi się nie podobała, ale miałam na myśli, że trudno pod względem emocjonalnym, nie lubię tego robić, ale jestem szczera.
UsuńNiestety bywaja ksiazki ktore sa strata czasu. Podziwiam Cie za cierpliwosc dokonczenia jej bo mi nie raz zdarzylo sie przerwac czytanie w polowie.
OdpowiedzUsuńPo przeczytaniu Twojej recenzji stwierdzam, że nie będę czytać tej książki 😀
OdpowiedzUsuńDzięki za ostrzeżenie!
OdpowiedzUsuń