Tytuł: Nasza dziewczynka
Autor: Georgina Cross
Wydawnictwo: Filia
Gatunek: thriller
Liczba stron: 360
Premiera: 22.09.2022
Mia, jest trzynastoletnią dziewczynką, która znika w niewyjaśnionych okolicznościach. W jednej chwili pływa w basenie, a w drugiej, już jej nie ma. Jej macocha jest w domu, a mimo to, nie zauważyła, co stało się tuż za oknami. Czy Mia uciekła? A może, ktoś ją porwał? W tym samym czasie dom sąsiadów staje w płomieniach, co skutecznie odwraca uwagę od nastolatki, która jak co dzień ćwiczy pływanie.
Vanessa nie ma lekko. Jej mąż związał się z nią kilka lat po śmierci pierwszej żony. Jego córka tęskni za mamą, a bohaterka mimo że się z całych sił stara, nie jest w stanie jej dorównać. W całym domu czuć obecność innej kobiety, a życie Vanessy zmienia się o sto osiemdziesiąt stopni. Pod naciskiem męża rezygnuje z pracy i zajmuje się wychowaniem jego, a właściwie już ich - córki. Ich relacje od początku są napięte.
Jakiś czas temu czytałam „Idealną nianię” tej samej autorki i byłam zachwycona. Uważam, że to jeden z najlepszych thrillerów, jakie kiedykolwiek czytałam, dlatego też z wielką ochotą sięgnęłam po „Naszą dziewczynkę”, która od dosyć dawna czekała na swoją kolej na moim stosie nieprzeczytanych powieści. Czy mi się podobała? Owszem, lecz w moich subiektywnych odczuciach nie dorównuje tej pierwszej.
Akcja nie jest zbyt szybka, prawie cała fabuła toczy się jednego dnia. Są tu rozdziały, w których narratorką jest Vannessa, ale też swój udział w powieści ma jej sąsiadka Julia, która właśnie straciła swój dobytek oraz detektyw prowadząca śledztwo. Pozycja ta została podzielona na kilka części. W pewnym momencie czytelnik przenosi się do przeszłości i poznaje wydarzenia, mające miejsce przed zniknięciem Mii.
Jestem zachwycona tym, że autorce udało się mnie wywieść na manowce. Byłam przekonana, że wiem, jakie jest zakończenie, lecz całkowicie się myliłam, gdyż Georgina Cross pozwoliła mi myśleć, że mam rację, po czym zafundowała mi plot twist, który wywrócił wszystko do góry nogami. Nie wiem, jak Wy, ale ja uwielbiam być zaskakiwana przez autorów, a trochę już książek w życiu przeczytałam i nie jest to łatwe zadanie
Książkę czyta się szybko, mimo wolno rozwijającej się akcji oraz wielu przemyśleń głównej bohaterki. W drugiej połowie nabiera tempa i już wtedy ciężko się od niej oderwać. Styl autorki lubię, ale mniej więcej wiedziałam, czego mogę się spodziewać, ponieważ już miałam okazję go poznać. Bohaterowie przyznam, że są nieco sztampowi i spotykałam już nieraz wątek dwóch zaprzyjaźnionych małżeństw, będących sąsiadami, lecz mimo wszystko ich kreacja mi się podobała.
Na zakończenie dodam swoje przemyślenia. Słowo macocha źle się kojarzy. W bajkach zawsze jest to okropna kobieta, która faworyzuje swoje dzieci, a dzieci z poprzedniego małżeństwa terroryzuje. Dlatego też zawsze w pierwszej kolejności podejrzewa się właśnie ją, zwłaszcza jak ma swoje tajemnice. Pytanie tylko, czy słusznie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarze z adresami do Waszych blogów nie będą publikowane. Wiem jak do Was trafić i nie musicie wklejać linków (chyba że chcecie mnie zirytować).