16 paź 2018

Czerwony alarm - James Patterson & Marshall Karp


Tytuł: czerwony alarm
Autor: James Patterson & Marshall Karp
Wydawnictwo: Harper Collins
Gatunek: kryminał/semsacja
Liczba stron: 336
Premiera: 19.09.2018 r.
Tom V




Dla fanów Pattersona ta książka może się okazać rozczarowaniem, ja jakąś wielką jego fanką nie jestem, więc nie rozpaczam zbytnio z tego powodu. Od całej serii nie wymagałam zbyt wiele, traktowałam ją raczej jako lekkie, niewymagające czytadło, co nie oznacza, że mi się książki z cyklu NYPD RED nie podobały, po prostu raczej umieszczałam je wśród moich ocen, na tych na średniej punkcie. Niestety zauważyłam tendencję spadkową. Każda kolejna część wypada gorzej od poprzedniej i robi się niebezpiecznie źle, ponieważ jeśli zostanie wydana szósta powieść, może się ona okazać całkowitą katastrofą.

Oddział NYPD RED powołany przez panią burmistrz do spraw dotyczących osób z pierwszych stron gazet ponownie wkracza do akcji. Każda książka opowiada inną historię, toteż nic złego się nie stanie, jeśli nie będziecie ich czytać w kolejności wydania. Tym razem detektywom Jordanowi i McDonald przyjdzie się zmierzyć z seryjnym mordercą, który wysadził pierwszą ofiarę podczas balu charytatywnego, a drugą, będącą jego wspólnikiem w kampusie Rockefeller Universyty. Ofiary nie są przypadkowe, ładunki zostają stworzone precyzyjnie, tak by nie ucierpiał nikt inny. W tym samym czasie ginie również kobieta, która lubiła się bawić. Czy obie sprawy mają ze sobą coś wspólnego? Komu przeszkadzali obywatele z nieposzlakowaną opinią? Kto będzie następny w grze psychopaty?

Zacznę od tego, że nie podoba mi się, iż duża część fabuły została streszczona w blurbie na tylnej okładce. Nie podoba mi się również chaos, który wkradł się w tę część. Podczas lektury czytelnik musi przyswoić dużo nazwisk, czasami ciężko się połapać, o co w danym momencie chodzi. Moim największym zarzutem jest jednak nuda. Mimo tego, że książkę czyta się szybko, co jest niewątpliwą zasługą rozdziałów, które nie mają więcej niż po pięć stron, to miałam do niej kilka podejść, a końcówkę, to już właściwie nie czytałam, a męczyłam. Wkurzała mnie również nierealność niektórych sytuacji oraz główni bohaterowie: Kylie i Zach. Nawet oni w tej części zachowują się ja „nie oni”.

Naturalnie miałam już okazję czytać gorsze powieści i „Czerwony alarm” można przeczytać właściwie w jeden wieczór, ale nie wymagałabym od tej książki wiele. Często niestety jest tak w przypadku wielotomowych cykli, że kolejne nie dorównują pierwszym. Myślę, że najodpowiedniejszym jest umieć je zakończyć w odpowiednim momencie. Jedynym plusem, jaki tu widzę, jest lekki styl Pattersona.

Podsumowując: jeśli czytaliście poprzednie części, to nie zaszkodzi Wam sięgnąć i po tę, ale jeśli chcecie dopiero zacząć przygodę z autorem, zacznijcie od czegoś innego, a jest w czym wybierać.
 

Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję:

http://www.harpercollins.pl/

9 komentarzy:

  1. Ja czytałam sporo książek Pattersona. Było ich osiem. Nie polecam jednej "Proces Alexa Crossa'

    Inne ciekawe.

    Na przykład "Drugi miesiąc miodowy"
    "Scenariusz mordercy'
    "Wycofaj się albo zginiesz"
    Zaczynałam od "Terror na Manhattanie"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Scenariusz mordercy" jest częścią tej serii :)
      Nawet pod moją recenzją tej książki napisałaś, że masz do przeczytania jeszcze "W krzyżowym ogniu" :D

      Usuń
    2. "W krzyżowym ogniu też było ciekawe.

      Usuń
  2. Nie znam twórczości tego autora i chyba w tym roku, już nie skuszę się na to, by zacząć ją poznawać, są to plany na dalszą przyszłość. 😊

    OdpowiedzUsuń
  3. Wlaśnie odebrałam zamówione książki! Pięć sztuk czeka zatem na przeczytanie ;)) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Poprzednich części jeszcze nie czytałam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Niestety nie czytałam poprzednich tomów :(

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Książki Pattersona dopiero przede mną ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie znamy tego autora ale dobrze wiedzieć, że lepiej sięgnąć po inne jego dzieła :)

    OdpowiedzUsuń

Komentarze z adresami do Waszych blogów nie będą publikowane. Wiem jak do Was trafić i nie musicie wklejać linków (chyba że chcecie mnie zirytować).