Tytuł: Komórka
Autor: Stephen King
Wydawnictwo: Albatros
Gatunek: horror
Liczba stron: 432
Rok: 2007
6/10
Myślę, że Stephena Kinga nie trzeba nikomu przedstawiać. „Mistrz horroru. Eksperymentator internetowy. Rzemieślnik i artysta. Jeden z najbogatszych pisarzy świata” – tak piszą o nim administratorzy polskiej strony poświęconej jego twórczości i trudno się z nimi nie zgodzić. Każda jego książka automatycznie trafia zaraz po premierze na szczyty list bestsellerów. Wytwórnie filmowe wprost biją się o możliwość ich ekranizacji.
„Komórka” opowiada historię trójki bohaterów: Clay’a Riddell’a – młodego rysownika komiksów, Tom’a McCourt’a – biznesmena i Alice Maxwell – nastolatce, której uratowali życie. Pewnego zwykłego dnia świat stanął na głowie, a ludzie, którzy odebrali tajemniczy puls nadawany przez komórki trzy minuty po godzinie piętnastej dnia pierwszego października zwariowali. W ich umysły wdarły się myśli samobójcze lub krwawa rządza mordu. Wszyscy, którzy odebrali telefon automatycznie zaczęli rzucać się na przypadkowych ludzi. Można by rzec, że zamienili się w żywe zombie rządne krwi. Telefoniczni szaleńcy stali się dzikimi, bezrozumnymi istotami przypominającymi człowieka.
Początkowa książka przypomina horror z klasyki gatunku: krwawa jatka, mnóstwo flaków, krwi i porozrzucanych części ciała. Z kolejnymi rozdziałami fabuła zmienia się jednak w specyficzny, „kingowski” styl. Pojawia się niepewność, tajemnica i zagrożenie. Szaleńcy stają się bardziej rozumnymi istotami, a czytelnik stara się zrozumieć dlaczego, co nimi kieruje i dokąd dążą.
Przyznam szczerze, że ja osobiście mam mieszane odczucia. Parę razy miałam moment zwątpienia kiedy to chciałam odpuścić sobie czytanie i odłożyć książkę na bok. Zawsze jednak do niej powracałam. Powieść wydała mi się zupełnie odmienna od pozostałych dzieł autora, które miałam okazję przeczytać. Czasami nudziłam się czekając na jakiś zaskakujący moment, a czasami wciągałam się bez reszty. Czegoś jednak mi zabrakło. Wydaje mi się, że sama krew i flaki nie wystarczą do stworzenia odpowiedniego, mrocznego, porywającego klimatu. Stephen King może i nie jest moim najulubieńszym autorem, ale cenię go i choć Panie Stefan pisałeś Pan lepsze rzeczy to mimo wszystko polecam również tą pozycję. Nie jest ona w końcu taka najgorsza. Groza i niebezpieczeństwo – tego na pewno nie zabraknie czytelnikom, którym w ręce wpadnie „Komórka”.
Przyznam szczerze, że książka niecko skłania do refleksji. Żyjemy w dwudziestym pierwszym wieku. W dobie wciąż rozwijającej się technologii, potęgi mediów i rozbudowanej komunikacji. Czasami mam obawę, że niedługo roboty zaczną nam podcierać tyłek, a następnie całkiem wyprą człowieka w jego marnej egzystencji. Co jeśli pewnego dnia, ktoś wpadłby na pomysł by przy pomocy telefonii komórkowej zawładnąć nad umysłami obywateli? Nie mam na myśli tu może przekształcania ich w zombie, ale na przykład skłonienie do zamierzonych zachowań, hipnoze czy podporządkowanie się. Mało realne, a jednak. Może któregoś dnia technologia posunie się do tego stopnia, że stworzy ze świata planetę Simsów. Zastanówcie się.
czytałam, znam, lubię :) moim zdaniem King trochę przekombinował, ale powieść i tak mi się podobała. oczywiście czułam straszny niedosyt na sam koniec :D
OdpowiedzUsuńfaktycznie, skłania do refleksji..
Kinga jeszcze nic nie czytałam, ale świetnie to napisałaś, zbytnio podlegamy nowinkom technicznym, ja nie potrafię tego przeboleć, że ludzie nawet gdy się spotykają ciągle tylko smartfony i zapominają o normalnej interakcji z człowiekiem, przykre, dlatego ja posiadam stary telefon bez bajerów, a nawet bez aparatu. Masz też rację, że kto wie, może w przyszłości tak to wykorzystają, że stworzą nasz świat w postaci simów, piękne określenie!
OdpowiedzUsuńznam pisarza ale nie czytam jego książek. Wole coś lżejszego :)
OdpowiedzUsuńCzytac go nie czytalam, ale jakies ekranizacje jego filmow ogladalam. Ale jakos w pamiec mi nie zapadly.
OdpowiedzUsuńDużo pozytywnych opinii słyszałam na temat tego autora, ale jeszcze nie miałam jego książki w rękach, a bardzo chciałabym się przekonać :)
OdpowiedzUsuńjust-be-yourself-coca.blogspot.com
przeczytałam jedną książkę Kinga, właściwie na siłę, by przekonać się o jego 'fenomenie', którego niestety nie dojrzałam w czytanej pozycji i od tamtej pory omijam szerokim łukiem jego kolejne książki
OdpowiedzUsuńAż wstyd się przyznać, ale nie czytałam nic Kinga :(
OdpowiedzUsuńMusze przyznać , że uwielbiałam kiedyś czytać Kinga :) Zawsze też skusiłam się by obejrzeć film oparty na jego twórczości. "Lśnienie" i "Misery" to chyba największe klasyki :)
OdpowiedzUsuńKinga czytałam tylko "Miasteczko Salem". Obecnie mam większą ochotę przeczytać "Misery" - bo film bardzo mi się podobał :)
OdpowiedzUsuńJa grozy i niebezpieczeństwa nie szukam, więc książkę sobie odpuszczę.
OdpowiedzUsuńuwielbiam, czytałąm i chętnie wracam do tej książki:D
OdpowiedzUsuńCzytałam te książkę kilka lat temu. Świetna!
OdpowiedzUsuńHorrory ostatnio nie dla mnie...
OdpowiedzUsuńZawsze w takich chwilach refleksji przypomina mi się Lem, który tworzył fantastykę, a ta stała się w dużej mierze naszą rzeczywistością. I jakby nie patrzeć, wielki koncern Google, który włączył w swoją strukturę ościenne koncerniki, już ma monopol na robotykę oraz tworzenie sztucznej inteligencji ;) A nazwisko Kinga znam, nieczęsto sięgam :) Aczkolwiek Twoja recenzja bardzo mi się podobała :)
OdpowiedzUsuńA ja nie przeczytałam ani jednej książki Stephena Kinga ;-) A odnośnie rozwijającej się technologii - w simsy lubiłam grać, ale sama nie chciałabym być takim simsem ;-)
OdpowiedzUsuńLubię Kinga, choć nie miałam możliwości przeczytania wielu jego książek. Tej również nie znam, ale kiedyś z pewnością nadrobię. Pisze świetnie, choć jakoś specjalnie straszne te książki nie są.
OdpowiedzUsuńWiele dobrego o niej słyszałam jak i o autorze. Jednak nie znam jego książek. Może niebawem rozpocznę przygodę z jego powieściami...
OdpowiedzUsuńwg mnie jedna z jego najgorszych ;(
OdpowiedzUsuńHorrory w wykonaniu Kinga to nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńPoczątek szalenie intensywny, przyznaje. Do dziś mam te sceny w pamięci. Późniejsza część książki podobała mi się nieco mniej, ale i tak wspominam ją całkiem dobrze, Lektura raczej na raz, ale przyjemna :)
OdpowiedzUsuń