20 paź 2015

Goniąc cienie - Marta Bilewicz

 


Tytuł: Goniąc cienie
Autor: Marta Bilewicz
Gatunek: kryminał
Liczb stron: 325
Premiera: kwiecień 2014
5/10



Marta Bilewicz urodziła się w Warszawie w 1975 r. Od 2002 r. mieszka w Gdańsku. Literatura jest jej zamiłowaniem od zawsze. Już jako dziecko pisała dużo i wszystkiego po trochu: pamiętniki, kroniki, opowiadania, wiersze, artykuły, felietony i w końcu książki. Współpracowała z magazynami takimi jak „Tajniak” czy „Angora”. Pierwszą powieść zaczęła pisać w wieku piętnastu lat. 

Lucas Scarlett – bohater książki pt. „Goniąc cienie” jest detektywem. Obecnie wraz ze swoim wspólnikiem prowadzi prywatne śledztwo dotyczące złodzieja diamentów. W trakcie akcji odkrywają morderstwo pasera, a Tom – przyjaciel głównego bohatera, zostaje postrzelony. Pomaga im tajemnicza dziewczyna o imieniu Chelsea. Okazuje się, że ta na pozór zwyczajna, niegroźna postać skrywa tajemnicę. W głowie Lucasa rodzi się wiele pytań, a uzbrojeni zabójcy zaczynają deptać mu po piętach.

Mnie książka nie kupiła bez reszty. Nie lubię, gdy polscy autorzy nadają bohaterom zagraniczne imiona i umieszczają na siłę akcję gdzieś w Stanach Zjednoczonych. Nie jest to jednak główny powód, dla którego książka mi się nie spodobała. Dla mnie thriller czy kryminał powinien zachować głównie wątek dotyczący morderstw, przestępstw i ich rozwikłania, a nie miłości, która w „Goniąc cienie” wkradła się na pierwszy plan. W książce znalazło się za dużo opisów. Autorka wprowadziła też wiele wątków: skradziony obraz, tajemnicze telefony, ściganie złodzieja diamentów. Akcja mknie do przodu niczym pershing. Coś się dzieje, nagle mija kilka tygodni, potem znowu przeskok w czasie. Do tego mało realistyczne zdarzenia: mężczyzna zostaje postrzelony dwukrotnie w prawą część klatki piersiowej i mało tego, że przeżywa to na drugi dzień już się wybudza, rozmawia, przyjaciele pomagają mu usiąść, przypadkowo poznana kobieta ma w domu sekretne pomieszczenia niczym szpieg, a irytujący główny bohater wykreowany został na „czarusia”, któremu nie jest w stanie oprzeć się żadna kobieta.  Być może powieść spodoba się młodszym czytelnikom. Mnie niestety znudziła. 


Wyzwania czytelnicze:
Podaj dalej czyli książka w podróży
Przeczytam tyle ile mam wzrostu (łącznie 175 cm i 3 mm na 161cm) 
Polacy nie gęsi

14 komentarzy:

  1. Z twojej recenzji wynika, że książka zawiera wszystkie wady, które strasznie irytują mnie w książkach, więc podziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czyli skreślam z listy, jeśli zawiera tyle wad to nie warto się po nią zabierać. Tym bardziej, że zamiast wątku kryminalnego, wychyla się bardziej wątek miłosny.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziwnie może to zabrzmi ale czasem fajnie jest poczytać nie rewelacyjną recenzję xD

    OdpowiedzUsuń
  4. O widzisz, a mnie bardzo się podobała. Jako zwolenniczka romansów, nie narzekam, chociaż widzę, że to trochę mocno kłuje w oczy :))

    OdpowiedzUsuń
  5. Szkoda, że miłość przesłoniła wszystko. Sama nie wiem, może kiedyś się skuszę.

    OdpowiedzUsuń
  6. Oj... chyba pierwsza negatywna opinia tej książki. Rozumiem czym Cię nie kupiła, o ile wątek miłosny bo mi nie przeszkadzał, o tyle inne wady są istotne. Chyba jednak sobie odpuszczę

    OdpowiedzUsuń
  7. Zdjęcie z kotkiem MEGA!!! Bardzo, ale to bardzo mi się podoba. :-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie jestem pewna czy zdecydować się n tą książkę, chociaż na początku miałam taki zamiar :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Kiedyś zastanawiałam się nad tą książką, ale teraz już raczej nie jestem do niej przekonana.

    OdpowiedzUsuń
  10. Pochodzenie pisarza nie ma znaczenia, jeśli kreowany przez niego świat przedstawiony (nie pokrywający się z rzeczywistą narodowością) jest kreowany porządnie. Co innego, jeśli nie jest... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To Twoje zdanie. Według mnie polskie pochodzenie ma znaczenie.

      Usuń
  11. "Trilery" uwielbiam, ale za wątkiem miłosnym nie przepadam w żadnej książce. Nie wiem czemu jestem do tego wątku tak uprzedzona, ale miłość i te sprawy to jedyne rzeczy, których na prawdę bardzo nie lubię w książkach...

    OdpowiedzUsuń

Komentarze z adresami do Waszych blogów nie będą publikowane. Wiem jak do Was trafić i nie musicie wklejać linków (chyba że chcecie mnie zirytować).