Tytuł: Pan Doubler zaczyna od nowa
Autor: Seni Glaister
Wydawnictwo: Harper Collins
Gatunek: literatura obyczajowa
Liczba stron: 416
Premiera: 26.08.2019 r.
Pan Doubler jest typem samotnika, żyje na farmie, na której uprawia ziemniaki i prawie nigdy z niej nie wyjeżdża. Jego żona zmarła, a dzieci mają swoje życie, tak naprawdę nie lubi, kiedy przyjeżdżają, raczej traktuje to jako coś, co musi przeżyć. Jego jedyną towarzyszką jest pani Millwood, która sprząta dom. Dopiero gdy kobieta trafia do szpitala z powodu raka, bohater zaczyna dostrzegać, jak bardzo jest samotny i jak brakuje mu lunchów z przyjaciółką. Wszystko zaczyna się sypać, lecz codzienne rozmowy telefoniczne z nią napełniają bohatera optymizmem. Pan Doubler otwiera się na ludzi i nowe doświadczenia.
Mam bardzo mieszane uczucia co do tej powieści, ponieważ historia sama w sobie jest piękna, ale już sam przekaz mi się nie podobał. Bardzo mnie nużyła ta opowieść. Mało się w niej dzieje, lecz jest za to dużo przemyśleń oraz opisów. Ta książka niesie za sobą cenne przesłanie, nie można żyć samemu jak palec, każdy czasami potrzebuje towarzystwa, a ziemniaki, chociażby najsmaczniejsze na świecie, nie zastąpią drugiego człowieka. To przykre, że dostrzegamy to tak jak pan Doubler dopiero w obliczu tragedii. Czasami jesteśmy tak przyzwyczajeni, do codziennej rutyny, że nie dostrzegamy tego co ważne, ale gdy ktoś lub coś nam to odbierze, zaczynamy zauważać, że nam tego brakuje.
Bohaterowie są sympatyczni. Najbardziej polubiłam główną postać, ponieważ jest to człowiek, który pod postacią zgryźliwego pustelnika skrywa wielkie serce. Miałam ochotę wedrzeć się w jego poukładane, monotonne życie i trochę namieszać, ponieważ on po prostu potrzebował zmiany. Pani Millwood jest kochana, dzielnie znosi jego humory i lekceważąco macha na nie ręką. Wciąż słyszy o swoim słabym guście do jabłek oraz sera, ale mimo wszystko martwi się o niego w momencie, kiedy to o siebie powinna martwić się najbardziej. Mamy tu również całą plejadę bohaterów drugoplanowych, którzy w mniejszy lub większy sposób wpłyną na Zycie Pana Doublera. Raczej nie było nikogo, do kogo nie zapałałabym sympatią.
Nie jest to łatwa książka, którą czyta się szybko, wręcz przeciwnie, zmusza do refleksji i wymaga od czytelnika czasu. Warto się na niej skupić, by dostrzec, co autorka miała na myśli, jednocześnie zabrakło mi tu pewnej dozy lekkości, czegoś, co przełamałoby nieco tej poważny charakter i te „niekończące” się opisy. Poruszyła mnie, zasiała ziarno niepewności, skłoniła do rozmyślania o zmianie, lecz jej styl nie do końca mnie usatysfakcjonował.
Post powstał przy współpracy z:
Ta książka to chyba niezłe wyzwanie. A takie lubię, więc zapisuję sobie jej tytuł.
OdpowiedzUsuńNie przekonuje mnie ona do siebie.
OdpowiedzUsuńChyba nie do końca dla mnie.
OdpowiedzUsuńTak nie raz bywa, że historia ma ciekawy potencjał, ale nie zawsze jest on dobrze pokazany, więc tym razem odpuszczę.
OdpowiedzUsuńmuszę mocno podumać czy to coś dla mnie:) raczej bym ziewała podczas tej lektury... przez te przemyślenia
OdpowiedzUsuńHmm ciekawe z tymi ziemniakami... zachęciłaś mnie.
OdpowiedzUsuńNie słyszałam wcześniej o tej książce, ale chciałabym ją przeczytać.
OdpowiedzUsuńMyślę, że nie polubiłabym się z tą książką, więc raczej sobie odpuszczę - tym bardziej, że mam w domu sporo książek, których jestem ciekawa dużo bardziej.
OdpowiedzUsuńChętnie poznam tę historię
OdpowiedzUsuńNie lubię nużących powieści, chyba szkoda mi na nią czasu...
OdpowiedzUsuń