Tytuł: Krzyk ciszy
Autor: Jolanta Bartoś
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Gatunek: thriller
Liczba stron: 368
Premiera: 1.08.2023 r.
Barbara jest światowej sławy transplantologiem. Przez bardzo długi czas walczyła o odzyskanie rodzinnej posiadłości w postaci dworku w Jaraczewie. Po przeprowadzce w to miejsce zaprzyjaźnia się z chłopcem, któremu na imię jest Marek. Chłopiec ten w niewyjaśnionych okolicznościach znika, co pokrywa się z wyjazdem bohaterki do Stanów na staż, co jest dla niej spełnieniem marzeń oraz ogromną życiową szansą. Po pięciu latach wraca do Polski z Karolem – chłopcem łudząco podobnym do Marka. Szalejąca z rozpaczy matka zaginionego dziecka, podejrzewa, że jest to jej syn.
Zacznę od tego, że powieść ta jest całkowicie oderwana od rzeczywistości i w ogóle nierealna. W pewnym momencie zaczęłam się zastanawiać, czy jest to thriller, do którego powieść została przypisana, czy może powieść sensacyjna, dramat, horror, a może nawet science fiction. Chyba najbardziej z całości irytowała mnie praca tamtejszej policji. Dawali wystrychnąć się na dudka jak dzieci, nie myśleli racjonalnie i totalnie nie mieli sprawności fizycznej. Niestety nie mogę zbyt wiele na ten temat napisać, nie zdradzając tym samym fabuły.
Plus jest taki, że powieść tę czyta się szybko, ma ona krótkie rozdziały i dużo się dzieje. Gdyby nie wymienione przeze mnie wyżej mankamenty, moja ocena byłaby wyższa, a tymczasem uważam, że autorka trochę przesadziła z dramaturgią, zwłaszcza na samym końcu.
Dla równowagi napiszę, co mi się podobało. Uważam, że kreacja niektórych bohaterów była w porządku, choć do tej grupy nie zaliczam żadnego z policjantów występujących w tej książce, mam wrażenie, że byli oni pracownikami cyrku i tylko dla żartu zakładali mundury. Byłam zadowolona z postaci Barbary, która też była nieco przerysowana, jak wszyscy, lecz urzekła mnie swoim dobrym sercem i determinacją w dążeniu do celu. Odzyskała dworek, mimo bólu pogodziła się ze stratą, której doznała, jest wybitnym lekarzem, pod okiem którego, każdy chciałby być operowany, a do tego idealnie odnalazła się w roli matki. W przeciwieństwie do Andżeliki – rodzicielki Marka, która jest całkowicie niesprawną umysłowo osobą.
Jeśli przymkniecie oko na brak racjonalizmu i polskie realia, nie będziecie się tak czepiać niektórych kwestii, jak ja, to myślę, że możecie być ukontentowani z lektury tej książki, zwłaszcza że jedno z poprzednich dzieł autorki, było bardzo docenione. Nie miałam okazji czytać „Śpij, dziecinko, śpij”, ale kto wie, może to jeszcze nadrobię.
Post powstał przy współpracy z:
Będę czytała tę książkę. Czeka na swoją kolej.
OdpowiedzUsuńW sumie mogłabym się skusić, ale nie wiem, czy obecnie znajdę na nią czas.
OdpowiedzUsuńMyślę, że ta książka raczej by mi się nie spodobała. Dlatego raczej po nią nie sięgnę - w końcu mam wystarczająco dużo książek na liście do przeczytania, które dużo bardziej mnie ciekawią.
OdpowiedzUsuńPrzecież Tobie się żadna książka ja moim profilu nie podoba xD Czytamy zupełnie inna literaturę.
Usuńzaciekawiłaś mnie, chętnie po nią sięgnę
OdpowiedzUsuńChyba sobie odpuszczę
OdpowiedzUsuńCzytałam poprzednią jej książkę i nie podobała mi się. Nie zamierzam kontynuować znajomości :)
OdpowiedzUsuńNa razie nie jestem nią zainteresowana. Te elementy horroru mnie trochę zniechęcają.
OdpowiedzUsuńRaczej nie planuję czytać tej książki, bo mogłabym się przyczepić do braku racjonalizmu 😀
OdpowiedzUsuńCzasem lubię sięgnąć po jakiś mniej standardowy thriller. Może kiedyś... ;)
OdpowiedzUsuń