Tytuł: Świąteczny nieznajomy
Autor: Richard Paul Evans
Wydawnictwo: Znak
Gatunek: literatura obyczajowa/świąteczna
Liczba stron: 320
Premiera: 2.11.2020 r.
Życie Maggie wywraca się do góry nogami, gdy okazuje się, że po dziewięciu latach małżeństwa, kompletnie nie zna swojego męża. Niespodziewanie dowiaduje się, że posiada on drugą rodzinę i ma odpowiedzieć przed sądem za popełnienie bigamii. Kobieta jest załamana, najchętniej zamknęłaby się w czterech ścianach i nigdzie nie wychodziła, nie wie, w jaki sposób miałaby kolejny raz zaufać jakiemukolwiek mężczyźnie. Za namową przyjaciółki, postanawia dać się uwieść świątecznej magii, a przy zakupie choinki poznaje przystojnego Andrew, który od pierwszej minuty zawładnął jej sercem.
Uwielbiam Evansa, to jeden z moich ulubionych pisarzy, tym razem jednak według mnie coś poszło nie tak. Mimo że książkę czytało mi się lekko i pochłonęłam ją w jeden wieczór, to zabrakło mi świątecznej atmosfery, która kończy się na zakupie choinki w listopadzie, a jednak tytuł nawiązuje do bożonarodzeniowej otoczki. Cała historia była dla mnie nieprawdopodobna i choć jestem w stanie na wiele rzeczy przymknąć oko, to w końcu fikcja literacka i autorzy mogą puszczać wodze fantazji, to w tym przypadku niekiedy się irytowałam. Jak mąż Maggie mógł być znanym politykiem, a jednocześnie mieć dwie rodziny? Jakim cudem nikt tego nie zauważył, łącznie z główną bohaterką?
Jak już jestem przy temacie głównej postaci. To strasznie mnie ona drażniła. Ja rozumiem załamanie, smutek, żal, ale po tym, jak podobno ciężko u niej z ufnością, poznaje pierwszego lepszego mężczyznę, uginają się pod nią kolana, zaczynają grać chóry anielskie, a aniołki sypią z nieba serduszkami (ironia). Adrew jest natomiast schematyczny do granic możliwości: przystojny, inteligentny, zaradny, pracowity i oczywiście ma coś „za uszami”. Cała ta jego historia jest również nieprawdopodobna, jak bigamia męża Maggie, ale o tym Wam już nie napiszę, ponieważ byłby to spojler, a spojlerów nie lubimy. Wisienką na torcie jest przewidywalne zakończenie, które ucieszyło mnie, ponieważ wiedziałam, że to już koniec mojej przygody z tymi postaciami.
Mimo tylu minusów podoba mi się to, że w dalszym ciągu wyczuwałam w tej powieści charakterystyczny styl autora. Richard Paul Evans skupia się bardzo na krajobrazach oraz kosztowanych przez bohaterów potrawach. Przemyca między scenami interesujące informacje na temat zwierząt, obyczajów, różnych krajów. Zawsze można dowiedzieć się od niego czegoś ciekawego. To, co jest również charakterystyczne dla jego książek, to rozdziały zaczynające się od cytatów z pamiętników głównych bohaterów, będących narratorami historii.
Panie Evans, mam nadzieję, że to tylko drobne potknięcie i szybko wróci Pan na właściwy tor, wszak uwielbiam wszystkie Pana powieści. „Świątecznego nieznajomego” można potraktować, jako lekką odskocznię od mocniejszych książek. W zimowym okresie takie pozycje wydają się ciekawsze, niż o innych porach roku.
Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję:
Ja też uwielbiam Evansa, więc szkoda, że tutaj wypada słabiej. Ale czasami każdemu zdarzają się małe słabości :)
OdpowiedzUsuńOby kolejna książka Autora okazała się dla Ciebie lepsza. ��
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że dawno nie czytałam książki tego autora. Muszę wrócić do jego twórczości.
OdpowiedzUsuńMuszę przeczytać, lubię książki tego autora 😊
OdpowiedzUsuńRacja, cieżko politykowi byłoby ukryć taki fakt :D Nie czytałam chyba jeszcze żadnej ksiażki tego autora
OdpowiedzUsuńNie miałam jeszcze okazji czytać żadnej książki tego autora
OdpowiedzUsuńble. Tego typu historie to gorsze jeszcze niźli mdła Bella ze Zmierzchu xd
OdpowiedzUsuńLiteratura Evansa jest warta uwagi
OdpowiedzUsuńNie znam jeszcze jego książek...
OdpowiedzUsuńMoże faktycznie być lekka na chwilę świątecznego odpoczynku ale już widzę, że będzie w niej dużo rzeczy, które mnie po prostu irytują i chyba sobie odpuszczę. Jeszcze nastroju jak wspominasz też tak bardzo nie tworzy. Zresztą do takich książek ostrożnie podchodzę 😊. Wesołych Świąt życzę i samych cudownych pozycji w Nowym Roku 😘
OdpowiedzUsuńO matko, ileż ja dobrego słyszałam o tej książce wśród moich znajomych! Dlatego dziwi mnie Twoja recenzja, ale to sprawia, że jestem zainteresowana jeszcze bardziej do tej pozycji :) Ale nie ukrywam, ze ta irytująca bohaterka trochę mnie odstrasza mimo wszystko...
OdpowiedzUsuńChociaż wydaje mi się, że od samego Evansa nie przeczytałam nigdy, absolutnie nic. Pozdrawiam Cię ciepło i życzę Wesołych Świąt!
Ciekawa historia ;)
OdpowiedzUsuńCzytałam jedną świąteczną książkę tego autora i mi się nie podobała. Nie jestem pewna czy po nią sięgnę. Najważniejsze, że mimo minusów, widzisz też pozytywy.
OdpowiedzUsuńKsiążka zupełnie nie dla mnie, na pewno po nią nie sięgne.
OdpowiedzUsuńKsiążki autora wciąż przede mną, ale chętnie nadrobię ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
W tym przypadku raczej nie przeczytam tej książki. Nie lubię trójkątów...
OdpowiedzUsuńJak dotąd przeczytałam chyba dwie książki autora i obie mi się podobały. Tę również mam w planach. ;)
OdpowiedzUsuńW sam raz na taki zimowy okres ;)
OdpowiedzUsuń