Muszę się z Wami podzielić pewną historią którą Jarek opowiedział mi, a jemu jego mama. A więc dawno temu gdy Pani Teresa była młodą dziewczyną i zarobiła pierwsze w życiu pieniądze postanowiła kupić sobie zegarek (a były one w tamtych czas drogie i nie każdego było na niego stać). Pewnego dnia gdy szła ulicą Franciszkańską w Słupsku zaczepił ją pewien biedny, prawdopodobnie bezdomny człowiek, pytając o godzinę. Zerknęła na zegarek i powiedziała '16.00'. Idąc dalej chodnikiem usłyszała ponownie pytanie o czas, pomykała sobie 'może nie usłyszał' i grzecznie odpowiedziała. Gdy pytanie ponowiło się trzeci raz, zerknęła na rękę, a zegarka nie było. Owy mężczyzna powiedział jej wtedy, że dostanie z powrotem zegarek jeśli pójdzie z nim do kawiarni. Pani Teresa nie miała na to ochoty ale przypomniała sobie, że zegarek kupiła za całą wypłatę i szkoda takiej straty więc poszła z nim. Tam zamówili pączki...a zgadnijcie co w pączku było!
na zdjęciu moje, osobiste, słodkie usta :p
no gdzie w pączku zegarek! W pączku dżem był ;)
a odzyskała zegarek? :)
OdpowiedzUsuńOluś to fikcja jest napisana tylko po to by ludzie myśleli, że w pączku był zegarek ;)
UsuńPamietam tą historię!:D też się nabrałam:)
OdpowiedzUsuńkurde xD to chociaż nie jestem jedyna :D
OdpowiedzUsuńTaak, ja też myślałam, że tam był zegarek xD
OdpowiedzUsuńno i o to chodziło! :D
Usuń