Autor: Olga Rudnicka
Tytuł: Były sobie świnki trzy
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Gatunek: kryminał
Liczba stron: 360
Premiera: 15.03.2016
Beztroska, miliony na koncie, spa, bankiety, drogie ciuchy czego więcej może chcieć od życia kobieta? Rodziny? Kochającego męża? A co jeśli jej druga połowa jest zwykłym draniem? Jolanta, Kamelia i Marta znajdują się właśnie w takiej sytuacji. Ich mężowie zupełnie się z nimi nie liczą, mając je za głupie kwoki, a one tkwią przy nich ze względu na łączącą ich intercyzę. Pewnego dnia pod wpływem alkoholu postanawiają zostać bogatymi wdowami, jednak przeprowadzenie zbrodni doskonałej nie jest tak proste, jak mogłoby się wydawać.
Bezapelacyjnie sposób w jaki małżonkowie traktowali swoje żony wskazuje na to, że są zwykłymi bydlakami. Czy zasługują jednak na pozbawienie ich życia? Nie dostali oni nawet drugiej szansy, ani możliwości obrony, przed podjęciem przez kobiety niepisanej umowy. Czy można spokojne żyć ze zbrodnią na sumieniu i wzbogacić się na pracy innej osoby?
Przy lekturze tej książki bawiłam się wyśmienicie! Doskonale uknuty spisek, dopasowane do siebie elementy układanki, niebanalne bohaterki i stonowane poczucie humoru wkomponowane w fabułę. To moje pierwsze spotkanie z twórczością Olgi Rudnickiej, ale już teraz mam ochotę zamówić kolejne jej dzieła.
Główne bohaterki tak naprawdę są czarnymi charakterami, ale nie da się ich nie lubić. Marta jest głupiutka i zachowuje się jak stereotypowa blondynka. Kamelia jest wredna, a jedyne na czym jej zależy to zabicie jej małżonka w pierwszej kolejności. Jolanta zdaje się być najbardziej opanowana i trzyma w ryzach dwie przyjaciółki. Razem tworzą mieszankę wybuchową. Czytając „Były sobie świnki trzy” dochodzi się do jednego wniosku: nie warto zadzierać z wkurzoną kobietą!
Styl autorki nieco przypominał mi moją ulubioną pisarkę, Sophie Kinsella oraz pisarki takie jak Monika Szwaja, Joanna Chmielewska, Katarzyna Łochowska czy Joanna Szarańska, z tym, że proza Olgi Rudnickiej jest zdecydowanie nieco poważniejsza, mimo całego komizmu sytuacji. Wszystkie wymienione przeze mnie prozaiczki łączy lekkie pióro, stąd wspomniane przeze mnie podobieństwo.
Nieprzewidywalność bohaterek sprawia, że książkę czyta się z zapartym tchem. Tak naprawdę niewiadomo, co jeszcze przyjdzie im do głowy, więc zostaje nam tylko rozdziawić buzię nad groteskowością powieści i czekać na finał, który jest prawdziwą wisienką na torcie. Komedia pomyłek wciąga do tego stopnia, że dochodząc do ostatniej strony, chce się więcej i więcej.
Historia rodem z „Gotowych na wszystko”. Spodoba się na pewno osobom lubiącym kryminały pisane w lekkim, zabawnym stylu. Ja polecam Wam ją serdecznie.
Bezapelacyjnie sposób w jaki małżonkowie traktowali swoje żony wskazuje na to, że są zwykłymi bydlakami. Czy zasługują jednak na pozbawienie ich życia? Nie dostali oni nawet drugiej szansy, ani możliwości obrony, przed podjęciem przez kobiety niepisanej umowy. Czy można spokojne żyć ze zbrodnią na sumieniu i wzbogacić się na pracy innej osoby?
Przy lekturze tej książki bawiłam się wyśmienicie! Doskonale uknuty spisek, dopasowane do siebie elementy układanki, niebanalne bohaterki i stonowane poczucie humoru wkomponowane w fabułę. To moje pierwsze spotkanie z twórczością Olgi Rudnickiej, ale już teraz mam ochotę zamówić kolejne jej dzieła.
Główne bohaterki tak naprawdę są czarnymi charakterami, ale nie da się ich nie lubić. Marta jest głupiutka i zachowuje się jak stereotypowa blondynka. Kamelia jest wredna, a jedyne na czym jej zależy to zabicie jej małżonka w pierwszej kolejności. Jolanta zdaje się być najbardziej opanowana i trzyma w ryzach dwie przyjaciółki. Razem tworzą mieszankę wybuchową. Czytając „Były sobie świnki trzy” dochodzi się do jednego wniosku: nie warto zadzierać z wkurzoną kobietą!
Styl autorki nieco przypominał mi moją ulubioną pisarkę, Sophie Kinsella oraz pisarki takie jak Monika Szwaja, Joanna Chmielewska, Katarzyna Łochowska czy Joanna Szarańska, z tym, że proza Olgi Rudnickiej jest zdecydowanie nieco poważniejsza, mimo całego komizmu sytuacji. Wszystkie wymienione przeze mnie prozaiczki łączy lekkie pióro, stąd wspomniane przeze mnie podobieństwo.
Nieprzewidywalność bohaterek sprawia, że książkę czyta się z zapartym tchem. Tak naprawdę niewiadomo, co jeszcze przyjdzie im do głowy, więc zostaje nam tylko rozdziawić buzię nad groteskowością powieści i czekać na finał, który jest prawdziwą wisienką na torcie. Komedia pomyłek wciąga do tego stopnia, że dochodząc do ostatniej strony, chce się więcej i więcej.
Historia rodem z „Gotowych na wszystko”. Spodoba się na pewno osobom lubiącym kryminały pisane w lekkim, zabawnym stylu. Ja polecam Wam ją serdecznie.
Miałam okazję czytać książkę tej autorki o Nataliach, bardzo mi jej pióro podpasowalo. O tych trzech marzących o wdowieństwie paniach mam w planach poczytać kiedyś :)
OdpowiedzUsuńJa uwielbiam książki pani Rudnickiej, za ten jej czarny humor. I juz czekam z wielką niecierpliwością na kolejną ;D :D "Były sobie świnki trzy" - bardzo fajna, ale mam wrażenie że nieco gorsza, od innych, jak chociażby "Diabli nadali".
OdpowiedzUsuńGeneralnie nie sięgam po kryminały, ale kryminał z humorem? Czemu nie? :) Lubię lekkie powieści, pisane zabawnym językiem, więc może wątek kryminalny w tym przypadku nie będzie mnie zniechęcał :) Może się przekonam :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
http://tworze-czytam-fotografuje.blogspot.com/
Mam cały czas braki w polskiej literaturze, ale tę książkę mam na celowniku :)
OdpowiedzUsuńlubię twórczość OLgi Rudnickiej. Wiele już przeczytałam, ale tego jeszcze nie.
OdpowiedzUsuńLubię od czasu do czasu poczytać takie komedie. Nie mówię więc nie.
OdpowiedzUsuńBardzo lubię powieści tej autorki. Tak jak piszesz - można się przy takiej lekturze świetnie bawić. Tę pozycję mam w planach.
OdpowiedzUsuńZapisuję sobie do przeczytania, bo po tym co napisałaś książka wydaje się być świetna :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Nie czytałam jeszcze Olgi Rudnickiej, ale wiele dobrego słyszałam o jej twórczości.
OdpowiedzUsuńMoże na święta się w taką propozycją zaopatrzę do poczytania.
Pozdrowionka serdeczne! :)
Słyszałam, że to świetna pisarka i no cóż, chyba wybiorę się do biblioteki!
OdpowiedzUsuńbaby są jednak podłe:) hehe. bidne chłopaki.. :)
OdpowiedzUsuńporównanie do Chmielewskiej jest dla mnie wystarczającą rekomendacją :)
OdpowiedzUsuńCzytałam to kilka miesięcy temu i chyba wrócę do tego tytułu :)
OdpowiedzUsuńCoś czuję, że i dla mnie byłaby to książka dość wciągająca :) Plus dość życiowa tematyka :) Ps. świetny kubek :)
OdpowiedzUsuńA ja wciąż nie znam książek autorki...
OdpowiedzUsuńgdybym tylko miała wolną chwilke...ech...
OdpowiedzUsuńŚmiesznie, wesoło, na luzie i z kryminalną historią w roli głównej. :)
OdpowiedzUsuńBookendorfina
brzmi bardzo ciekawie, lubię ogólnie motyw zabicia współmałżonka, chociaż nigdy mnie do tego nie ciągnęło :D
OdpowiedzUsuńChętnie przeczytałabym taki lekki kryminał :)
OdpowiedzUsuńuwielbiam kryminały, więc pewnie się skuszę :)
OdpowiedzUsuńHaha nie tak dawno widziałyśmy filmiki wkurzonych kobiet, które nie dały się głupim facetom :P Książka pewnie niejednej kobiecie w związku przypadłaby do gustu xD
OdpowiedzUsuńCały czas mam ją w planach.
OdpowiedzUsuńNie jest to najlepsza książka tej autorki, ale bardzo mi się podobała :) A za porównanie do "Gotowych na wszystko" -strzał w dziesiątkę!
OdpowiedzUsuńMuszę w końcu zapoznać się z twórczością Rudnickiej!
OdpowiedzUsuń