Tytuł: Ktoś tu kłamie
Autor: Jenny Blackhurst
Wydawnictwo: Albatros
Gatunek: thriller
Liczba stron: 384
Premiera: 6.05.2020 r.
Severn Oak jest spokojną, ekskluzywną dzielnicą, w której mieszkają bogaci ludzie. Dobrze się znają i wiedzą o sobie więcej, niż im się wydaje. Niespełna rok wcześniej doszło do wypadku. Na jednej z imprez z domku na drzewie spadła Erica Spencer, która zginęła na miejscu. Teraz, ktoś z niewyjaśnionych przyczyn powraca do tego zdarzenia, publikując tajemnicze podcasty, w których ujawnia sekrety ludzi bawiących się na halloweenowej imprezie, podczas której doszło do tragedii. Czy aby na pewno było to wypadek?
Zarys fabuły od razu przypadł mi do gustu: grupa ludzi, zagadkowe nagrana, niewyjaśniona sprawa z przeszłości, sekrety, niestety bardzo się wynudziłam przy tej pozycji, dopiero ostatnie kilkadziesiąt stron, kiedy wszystko zaczęło się wyjaśniać, wciągnęło mnie, ale to za późno na to, my podnieść moją ocenę. Mam wrażenie, że całość, prócz fragmentów, w których opisywany został podcast, jest jednym wielkim dialogiem mieszkańców na temat tego, kto jest twórcą nagrań i czy mogą oni zostać o coś posądzeni.
Raczej nie sięgnę więcej po żadną książkę autorki. Przeczytałam wszystkie jej dzieła i tylko jedno mi się podobało, ale jako że była to ostatnia przed „ktoś tu kłamie” pozycja, pomyślałam, że może nastąpiła tendencja zwyżkowa, ale niestety nie. Prócz tego małego wyjątku („Noc, kiedy umarła”) nie polubiłam się z jej twórczością.
Thriller nie musi być brutalny, ale zabrakło mi klimatu, nie ma w nim emocji, a bohaterowi wydali mi się nijacy, wszyscy zlani w jedno, byli dla mnie po prostu bogatymi ludźmi, którzy „mają coś z uszami”, momentami potrzebowałam czasu, by przypomnieć sobie, kto jest kim. Cała ta książka była dla mnie powielanym przez autorkę schematem, wszystkie jej powieści wyglądają podobnie. Mimo iż zakończenie mi się podobało, to nie byłam szczególnie zaskoczona. Jenny Blackhurst wpadła w rutynę, przez co czytelnik już na wstępie doskonale wie, jak mniej więcej będzie wyglądać fabuła.
Zaletą jest to, że jest to niezobowiązująca lektura, którą czyta się dosyć szybko, nie trzeba zbyt mocno się skupiać na tym, co się w niej dzieje, ponieważ poza niepokojem bohaterów, aż do końcówki, nie dzieje się zbyt wiele. Gdyby nie ospała próba budowania napięcia oraz drewniane dialogi, byłoby zdecydowanie lepiej, a tak „Ktoś tu kłamie”, nie zostanie w mej pamięci na długo, przysłonięta przez wiele innych bardziej wartościowych w moich oczach pozycji.
Zarys fabuły od razu przypadł mi do gustu: grupa ludzi, zagadkowe nagrana, niewyjaśniona sprawa z przeszłości, sekrety, niestety bardzo się wynudziłam przy tej pozycji, dopiero ostatnie kilkadziesiąt stron, kiedy wszystko zaczęło się wyjaśniać, wciągnęło mnie, ale to za późno na to, my podnieść moją ocenę. Mam wrażenie, że całość, prócz fragmentów, w których opisywany został podcast, jest jednym wielkim dialogiem mieszkańców na temat tego, kto jest twórcą nagrań i czy mogą oni zostać o coś posądzeni.
Raczej nie sięgnę więcej po żadną książkę autorki. Przeczytałam wszystkie jej dzieła i tylko jedno mi się podobało, ale jako że była to ostatnia przed „ktoś tu kłamie” pozycja, pomyślałam, że może nastąpiła tendencja zwyżkowa, ale niestety nie. Prócz tego małego wyjątku („Noc, kiedy umarła”) nie polubiłam się z jej twórczością.
Thriller nie musi być brutalny, ale zabrakło mi klimatu, nie ma w nim emocji, a bohaterowi wydali mi się nijacy, wszyscy zlani w jedno, byli dla mnie po prostu bogatymi ludźmi, którzy „mają coś z uszami”, momentami potrzebowałam czasu, by przypomnieć sobie, kto jest kim. Cała ta książka była dla mnie powielanym przez autorkę schematem, wszystkie jej powieści wyglądają podobnie. Mimo iż zakończenie mi się podobało, to nie byłam szczególnie zaskoczona. Jenny Blackhurst wpadła w rutynę, przez co czytelnik już na wstępie doskonale wie, jak mniej więcej będzie wyglądać fabuła.
Zaletą jest to, że jest to niezobowiązująca lektura, którą czyta się dosyć szybko, nie trzeba zbyt mocno się skupiać na tym, co się w niej dzieje, ponieważ poza niepokojem bohaterów, aż do końcówki, nie dzieje się zbyt wiele. Gdyby nie ospała próba budowania napięcia oraz drewniane dialogi, byłoby zdecydowanie lepiej, a tak „Ktoś tu kłamie”, nie zostanie w mej pamięci na długo, przysłonięta przez wiele innych bardziej wartościowych w moich oczach pozycji.
Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję:
Hmm czytałam kilka pozytywnych recenzji tej książki, które narobiły mi na nią ochoty. Twoja trochę studzi mój zapał.
OdpowiedzUsuńDla mnie najważniejszą rzeczą jest sympatia do bohaterów. Jeśli nie ma z nimi więzi, książka nie będzie dla mnie nigdy ciekawa. Szkoda, że ta pozycja okazała się taka nijaka.
OdpowiedzUsuńWolniejsza akcja mnie nie zniechęca, tylko szkoda że emocji zabrakło :)
OdpowiedzUsuńTen tytuł... , nie cierpię kłamstwa.
OdpowiedzUsuńKsiążka jakoś mnie sobą zbytnio nie zaciekawiła, aczkolwiek może kiedyś dam jej szansę na przeczytanie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Z ciekawości do niej zajrze :)
OdpowiedzUsuńFabuła ciekawa, szkoda że książka przeciętna.
OdpowiedzUsuńWydaje się idealna na zaczytanie się na balkonie podczas letnich wieczorów :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że pozycja zawodzi, bo początek jest obiecujący, ale może trzeba samemu przekonać się do treści :)
OdpowiedzUsuńJestem już po lekturze tej książki i mnie ona bardzo się podobała. 😊
OdpowiedzUsuńNie wiem czy to coś dla ale moze tak na odprężenie ;)
OdpowiedzUsuńCzyli taka średnia, raczej nie nie kusi w takim razie, bo mam w planach kilka mam nadzieję lepszych pozycji.
OdpowiedzUsuńWielka szkoda, że była mało zaskakująca.
OdpowiedzUsuńNie czytałam nic tej autorki, ale to kolejna recenzja jej książki, która mnie nie przekonuje.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Jeszcze nic tej autorki nie czytałam, ale to kolejna recenzja książki tej autorki, która mnie nie przekonuje.
OdpowiedzUsuńLubie takie klimaty, poszukam!
OdpowiedzUsuńTo akurat zdecydowanie dla mnie! :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i życzę dużo zdrówka!
Jelonkowa
Szkoda, że książka nie okazała się lepsza i że zabrakło jej klimatu. Nie znam jeszcze twórczości autorki, ale sprawdzę czy spodobają mi się jej książki. ;)
OdpowiedzUsuńAle po co tracić czas, skoro można go spożytkować na przeczytanie czegoś o wiele lepszego, prawda? :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że nie okazała się bardziej wciągająca.
OdpowiedzUsuń