Tytuł: Jutro, jutro i znów jutro
Autor: Gabrielle Zevin
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Gatunek: literatura piękna
Liczba stron: 512
Premiera: 28.03.2023 r.
Sam i Sadie poznali się w dzieciństwie, kiedy on trafił do wypadku z problemami nogą do szpitala, a ona odwiedzała swoją chorą na raka siostrę. Od początku połączyła ich pasja, którą było granie w gry. Niestety zdarzyło się coś, co rozdzieliło ich na lata, lecz los ponownie skrzyżował ich drogi, przez co mieli okazję zaprzyjaźnić się na nowo i stać się partnerami biznesowymi. Co wyniknie z tej znajomości?
Mam mocno mieszane uczucia, co do tej książki. Z jednej strony podobała mi się relacja między trzema głównymi postaciami, ich wzloty i upadki, lecz z drugiej strony czułam się nieco zmęczona. Uważam, że pięćset stron, to za dużo, jak na tę historię. Spokojnie mogłaby się zmieścić w trzystu pięćdziesięciu. Jest w niej za dużo zapychaczy, długich opisów, zbędnych wydarzeń. Do tego tematyka gier raczej nie jest zbyt ciekawym tematem dla osób, które się nie interesują nimi. Sam pomysł na fabułę jest ok, ale proces tworzenia gier już nie koniecznie.
Bardziej mi ta powieść pasuje do literatury młodzieżowej, niż pięknej, choć w pewnym momencie nasi bohaterowie dorastają, tworzą, zarabiają, zawierają nowe znajomości, ale gdzieś tam w moim odczuciu bije od nich infantylizm. Najbardziej drażniły mnie kłótnie o totalnie nieistotne rzeczy, choć jak wiadomo i tak bywa przyjaźni. Sam i Sadi są jak dwa żywioły, które z jednej strony budują, a z drugiej wyniszczają się nawzajem. Na szczęście jest ktoś trzeci, ich przyjaciel Marx, który łagodzi wszystkie konflikty. Jest to postać, której dosłownie nie da się nie lubić.
Zupełnie nie miałam pomysłu, jak ta książka może się zakończyć, podczas lektury miałam w głowie, by w końcu już do tego doszło, gdyż myślałam, że nie zniosę kolejnych kłótni i dramatów. Na sam koniec wkradło się zbyt dużo chaosu. Ostatecznie zupełnie nie podobało mi się to, co autorka przygotowała dla czytelnika, wręcz poczułam się zdenerwowana, ale może takie właśnie było jej założenie? Wywołać emocje? Jeśli tak, to na sam koniec jej się to udało.
Uważam, że książka nie zasługuje na najniższą notę, lecz na najwyższą też nie. Według mnie plasuje się na środkowej półce. Było czasami ciekawie, czasami nudno oraz melodramatycznie i raczej jest to dla mnie powieść, która nie zostanie w mojej pamięci na długo.
Post powstał przy współpracy z:
Planuję przeczytać tę książkę, choć trochę obawiam się tych opisów i tego chaosu. No cóż, zobaczymy. Może mi się spodoba. ;)
OdpowiedzUsuńPlanuję przeczytać tę książkę, choć trochę obawiam się tych opisów i tego chaosu. No cóż, zobaczymy. Może mi się spodoba. ;)
OdpowiedzUsuńmam wrażenie, że ostatnio w ogóle nie rozumiem tych młodzieżowych książek :)
OdpowiedzUsuńTo nie jest powieść młodzieżowa ;)
UsuńMam na Legimi i kiedyś ją przeczytam.
OdpowiedzUsuńTo chyba raczej taki przeciętniak, więc póki co nie planuję jej czytać.
OdpowiedzUsuńSłyszałam już trochę o tej książce, nawet zastanawiałam się nad lekturą. Może kiedyś... ;)
OdpowiedzUsuńBardzo chciałam przeczytać tę książkę, ale przeczytałam parę opinii o mój zapał ostygł.
OdpowiedzUsuńtaki średniaczek który raczej by mnie nudził
OdpowiedzUsuńWybiorę inne tytuły do czytania. Na tapet poszła nowa książka Dębskich a po niej "Pomornica".
OdpowiedzUsuńTa książka to zupełnie nie moje klimaty. Mam wrażenie, że tylko by mnie zmęczyła.
OdpowiedzUsuńRaczej nie planuję sięgać po tę książkę.
OdpowiedzUsuńOkładka prezentuje się kozacko, od czasu do czasu lubię czytać książki młodzieżowe, nawet nie muszą być nie wiadomo jak ambitne, czy dobre.
OdpowiedzUsuńTo nie jest książka młodzieżowa ;)
UsuńSporo było tej książki na Instagramie, zastanawiałam się czy tak mocna reklama nie jest przerostem formy nad treścią, jak widzę tak właśnie było. Myślę, że miałabym podobne odczucia do Twoich, więc raczej nie przeczytam.
OdpowiedzUsuńKsiążka jest na mojej półce i czeka na przeczytanie.
OdpowiedzUsuńO, pierwszy raz widzę taki tytuł :D
OdpowiedzUsuń