Tytuł: Słońce po burzy
Autor: Robyn Carr
Wydawnictwo: Harper Collins
Gatunek: literatura obyczajowa / romans
Liczba stron: 382
Premiera: 7.07.2021 r.
Po śmierci męża Mel postanawia zacząć życie od nowa, zostawia za sobą wielkie, głośne miasto, drogie butiki oraz pracę w szpitalu. Przeprowadza się do małego miasteczka Virgin River, gdzie wszyscy się znają i wiedzą o sobie wszystko. Nic nie jest jednak takie, jak być powinno. Chata, która na zdjęciach wyglądała pięknie, w rzeczywistości rozpada się, a doktor, któremu miała pomóc, jest zgryźliwy i wrogo do niej nastawiony. Kiedy postanowiła, że weźmie nogi za pas i ucieknie z tego miejsca, ktoś podrzucił pod drzwi domu lekarza noworodka. W tej sytuacji kobieta postanawia zostać oraz pomóc maleństwu.
Lubię tę historię, znam ją z serialu powstałego na podstawie tej książki. Pierwsza połowa bardzo mi się podobała, polubiłam małomiasteczkowy klimat powieści, życzliwość bohaterów, a także ich wścibskość. Podziwiałam Mel, za jej determinację, siłę ducha oraz otwarte serce. Po tym, co przeżyła, nie było łatwo ruszyć dalej z miejsca, tym bardziej że jej życie zmieniło się diametralnie. Polubiłam również Jack’a. To twardy mężczyzna o łagodnym usposobieniu. Dawniej służył w Marines, a teraz licząc na spokój, osiedlił się w Virgin Rover, gdzie prowadzi bar. Znają go wszyscy i wszyscy go uwielbiają, zwłaszcza kobiety, jednak on pozostaje odporny na ich wdzięki.
A co z drugą połową? Tak, jak napisałam, polubiłam zarówno Mel, jak i Jack’a, ale osobno. Mam nadzieję, że nie będzie dużym spojlerem to, że napiszę, iż w pewnym momencie zrobiło się zbyt słodko. W zasadzie od samego początku można domyślić się, jak potoczy się owy wątek. Bardzo nie lubię, kiedy kobieca postać wykreowana jest na biedną sarenkę (jak zwykłam nazywać tego typu bohaterki), a mężczyzna na rycerza na białym koniu, który ciągle musi ratować ją z opresji. Nie wiem, jak to się stało, że z silnej, pewnej siebie kobiety, Mel stała się kruchą, delikatną, zagubioną dziewczynką. A Jack z wesołego, twardo stąpającego po ziemi mężczyzny, szczeniaczkiem z maślanymi oczami.
Nie zrozumcie mnie źle, nie mam nic przeciwko romansom, mimo tego, iż zawsze powtarzam, że wolę, jak bohaterowie się mordują, niż jak się kochają. Czasami lubię sięgnąć po tego typu historię, jednak nie lubię, gdy jest zbyt mdło. Jestem pewna, że ta powieść znajdzie swoje grono odbiorców, sama nie mogę doczekać się kolejnej części tej serii, jednak mam nadzieję, że będzie w niej więcej akcji, a mniej wyznawania uczuć.
Za egzemplarz książki serdecznie dziękuję:
No może fakt, że takie zbyt miłe... to też trochę fałszywe?
OdpowiedzUsuńKsiążka już za mną, teraz muszę obejrzeć serial.
OdpowiedzUsuńHmm sama nie wiem. Chyba się nie skuszę na tę lekturę.
OdpowiedzUsuńObejrzałam pierwszy sezon na Netflixie - miód, cud, plusz na serce. A jak wszedł sezon nr 2 to nie byłam w stanie przez niego przebrnąć... Za dużo cukru, za dużo z dupy wziętych problemów - serio, na poziomie nastolatek z burzą hormonów, a nie dorosłych ludzi i w ogóle ciągnięcie na siłę. Już lepsze są "Słodkie Magnolie" :)
OdpowiedzUsuńJa bardziej wolę, gdy się kochają :) i czasami sięgam po lżejszą lekturę, więc może i tej dam szansę.
OdpowiedzUsuńJa mimo wszystko chcę dać szansę tej książce.
OdpowiedzUsuńChciałabym poznać tą opowieść, zapowiada się lekko i pozytywnie, chociaż szkoda że trochę mdło :)
OdpowiedzUsuńPrzesłodzone historie czasem stają się irytujące :)
OdpowiedzUsuńno nie wiem. Za dużo słodyczy w książkach grozi wzdęciami czytelnika:D
OdpowiedzUsuńHmmm. Mam mieszane uczucia :) Ale może akurat po nią sięgnę :)
OdpowiedzUsuń